Joe Biden stracił żonę i córkę w wypadku. Jego syn umarł później na raka mózgu
Choć robi zawrotną karierę w polityce, nie miał w życiu łatwo. Prywatnie Joe Biden przeszedł przez prawdziwe piekło. Żaden człowiek nie powinien nigdy mierzyć się z podobnymi przejściami.
Joe Biden niestety doskonale rozumie, co oznacza strata najbliższych osób. 46. prezydent Stanów Zjednoczonych doświadczył wiele traumatycznych przeżyć. W pewnym momencie swego życia myślał o samobójstwie. Nawet lata po tragedii trudno mu mówić o tym, co się wydarzyło.
Zero taryfy ulgowej
Jego pierwszy większy sukces zawodowy nieszczęśliwie pokrył się z okropnym wypadkiem. W 1975 roku Joe Biden został bowiem po raz pierwszy senatorem. Zaledwie miesiąc po ogłoszeniu, że zasiądzie w senacie, polityk dowiedział się, że jego pierwsza żona Neilia oraz roczna córka zginęły w wypadku samochodowym.
Dwaj synowie 29-letniego Bidena trafili w ciężkim stanie do szpitala. Mężczyzna był załamany i nie wiedział, jak sobie poradzi, co spowodowało ciężką depresję i myśli o śmierci. Odnalazł w sobie jednak siłę, o czym opowiedział w dokumencie CNN.
- Naprawdę myślałem o tym, co by się stało, gdybym tak po prostu poszedł na most Delaware Memorial i skoczył, żeby ze sobą skończyć (...). Nie piję w ogóle alkoholu. Nigdy nie wypiłem nawet małego drinka. Pamiętam jednak, że w tamtym czasie wyciągnąłem butelkę ginu i postawiłem na stole w kuchni. Nie zdecydowałem się jednak nalać sobie do kieliszka. Tak naprawdę życie uratowali mi moi synowie - wspominał Joe Biden w produkcji.
Na moment nastały lepsze czasy
Joe Biden przetrwał najgorsze momenty właśnie dzięki synom, którzy nadawali jego życiu sens. Po zaprzysiężeniu, które odbyło się 1973 roku w szpitalu, w którym dochodzili do zdrowia synowie Bidena, przyszły prezydent dojeżdżał codziennie do pracy 90 minut. Każdą wolną chwilę poświęcał dzieciom, które były dla niego wszystkim.
W 1975 roku poznał Jill Tracy Jacobs, studentkę i modelkę, swoją drugą żonę. Choć początkowo nic tego nie zapowiadało, uczucie okazało się na tyle silne, iż para pobrała się w 1977 roku. Co ciekawe, Biden oświadczał się wybrance aż pięć razy!
- Ciągle mówiłam, że to jeszcze nie ten moment. Zakochałam się w chłopcach i musiałam mieć pewność, że nasze małżeństwo naprawdę się uda. Chłopcy stracili mamę, więc nie mogłam sobie pozwolić na to, żeby później stracili kolejną - wyznała dla Vogue'a Jill Biden.
Kolejny cios wymierzony w Bidena
Przez wiele kolejnych lat rodzina Bidenów żyła względnie spokojnie i szczęśliwie. Joe rozwijał karierę zawodową. Parze urodziła się też córka. W 2008 roku Biden został wiceprezydentem USA. W międzyczasie starszy z synów, Beau Biden odbywał służbę wojskową w Iraku. Po powrocie został prokuratorem generalnym Delaware. Funkcję tę sprawował przez dwa lata. Później ciężko zachorował. W 2015 roku zmarł z powodu guza mózgu.
- Kiedy Beau umierał, kazał mi obiecać, że nie wycofam się z działalności politycznej (...). Dużo czasu zajęło mi uświadomienie sobie tego, co jest moim obecnym motorem do działania. Żeby każdego dnia budzić się i mówić sobie: Mam nadzieję, że jest ze mnie dumny - wyznał przyszły prezydent w rozmowie z CNN.
Młodszy syn Bidena sprawiał mu z kolei nieco kłopotów. Polityk nie ukrywał, że Hunter miał m.in. problem z uzależnieniem od narkotyków. Media nie stroniły również od wypominania, że syn Bidena jest kochliwy oraz łatwo wpada w kłopoty.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!