Joe Biden stracił żonę i córkę w wypadku. Jego syn umarł później na raka mózgu
Choć robi zawrotną karierę w polityce, nie miał w życiu łatwo. Prywatnie Joe Biden przeszedł przez prawdziwe piekło. Żaden człowiek nie powinien nigdy mierzyć się z podobnymi przejściami.
27.03.2022 | aktual.: 27.03.2022 14:01
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Joe Biden niestety doskonale rozumie, co oznacza strata najbliższych osób. 46. prezydent Stanów Zjednoczonych doświadczył wiele traumatycznych przeżyć. W pewnym momencie swego życia myślał o samobójstwie. Nawet lata po tragedii trudno mu mówić o tym, co się wydarzyło.
Zero taryfy ulgowej
Jego pierwszy większy sukces zawodowy nieszczęśliwie pokrył się z okropnym wypadkiem. W 1975 roku Joe Biden został bowiem po raz pierwszy senatorem. Zaledwie miesiąc po ogłoszeniu, że zasiądzie w senacie, polityk dowiedział się, że jego pierwsza żona Neilia oraz roczna córka zginęły w wypadku samochodowym.
Dwaj synowie 29-letniego Bidena trafili w ciężkim stanie do szpitala. Mężczyzna był załamany i nie wiedział, jak sobie poradzi, co spowodowało ciężką depresję i myśli o śmierci. Odnalazł w sobie jednak siłę, o czym opowiedział w dokumencie CNN.
- Naprawdę myślałem o tym, co by się stało, gdybym tak po prostu poszedł na most Delaware Memorial i skoczył, żeby ze sobą skończyć (...). Nie piję w ogóle alkoholu. Nigdy nie wypiłem nawet małego drinka. Pamiętam jednak, że w tamtym czasie wyciągnąłem butelkę ginu i postawiłem na stole w kuchni. Nie zdecydowałem się jednak nalać sobie do kieliszka. Tak naprawdę życie uratowali mi moi synowie - wspominał Joe Biden w produkcji.
Na moment nastały lepsze czasy
Joe Biden przetrwał najgorsze momenty właśnie dzięki synom, którzy nadawali jego życiu sens. Po zaprzysiężeniu, które odbyło się 1973 roku w szpitalu, w którym dochodzili do zdrowia synowie Bidena, przyszły prezydent dojeżdżał codziennie do pracy 90 minut. Każdą wolną chwilę poświęcał dzieciom, które były dla niego wszystkim.
W 1975 roku poznał Jill Tracy Jacobs, studentkę i modelkę, swoją drugą żonę. Choć początkowo nic tego nie zapowiadało, uczucie okazało się na tyle silne, iż para pobrała się w 1977 roku. Co ciekawe, Biden oświadczał się wybrance aż pięć razy!
- Ciągle mówiłam, że to jeszcze nie ten moment. Zakochałam się w chłopcach i musiałam mieć pewność, że nasze małżeństwo naprawdę się uda. Chłopcy stracili mamę, więc nie mogłam sobie pozwolić na to, żeby później stracili kolejną - wyznała dla Vogue'a Jill Biden.
Kolejny cios wymierzony w Bidena
Przez wiele kolejnych lat rodzina Bidenów żyła względnie spokojnie i szczęśliwie. Joe rozwijał karierę zawodową. Parze urodziła się też córka. W 2008 roku Biden został wiceprezydentem USA. W międzyczasie starszy z synów, Beau Biden odbywał służbę wojskową w Iraku. Po powrocie został prokuratorem generalnym Delaware. Funkcję tę sprawował przez dwa lata. Później ciężko zachorował. W 2015 roku zmarł z powodu guza mózgu.
- Kiedy Beau umierał, kazał mi obiecać, że nie wycofam się z działalności politycznej (...). Dużo czasu zajęło mi uświadomienie sobie tego, co jest moim obecnym motorem do działania. Żeby każdego dnia budzić się i mówić sobie: Mam nadzieję, że jest ze mnie dumny - wyznał przyszły prezydent w rozmowie z CNN.
Młodszy syn Bidena sprawiał mu z kolei nieco kłopotów. Polityk nie ukrywał, że Hunter miał m.in. problem z uzależnieniem od narkotyków. Media nie stroniły również od wypominania, że syn Bidena jest kochliwy oraz łatwo wpada w kłopoty.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!