Jill Biden – takiej pierwszej damy jeszcze nie było
Kiedy jasnym stało się, że Ameryka wybrała nowego prezydenta, wszystkie oczy skierowały się w stronę jego małżonki. Co wtedy zrobiła? Wyraźnie powiedziała: "Nie rzucę pracy. Nie będę tylko żoną przy mężu". Nigdy zresztą tego nie chciała. Za to pokochał ją Joe.
20.01.2021 09:59
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Chcę, żeby ludzie cenili nauczycieli i znali ich wkład" – powiedziała nowa pierwsza dama USA. Dała wtedy jasny sygnał, że planuje kontynuować pracę jako pedagog, jeśli jej mąż wygra wybory.
Jill Biden ma doktorat z pedagogiki, jest wykładowcą akademickim od 36 lat i ani na moment nie rezygnowała ze swojej pasji, będąc drugą najważniejszą kobietą w kraju. –Chcę robić to, co kocham – wyznała magazynowi "People" w 2009 roku po rozpoczęciu nowej pracy jako profesor języka angielskiego w Northern Virginia Community College, wkrótce po przeprowadzce do Waszyngtonu, gdzie jej mąż objął wtedy funkcję wiceprezydenta.
– Wiedziałam, że jeśli pozwolę sobie zrezygnować, zostałabym wessana w życie Joe. A ja mogę mieć własną pracę, własne życie i jednocześnie robić inne rzeczy –powiedziała 11 lat temu. – Mogę mieć to wszystko, naprawdę – zaznaczyła. Biden całkowicie ją popierał. – Uwielbiam ją – mówił niedawno. – Kiedy schodzi ze schodów i patrzę na nią, moje serce wciąż na chwilę się zatrzymuje – przyznał 77-letni prezydent-elekt.
Jill nie rzuca słów na wiatr. Chwilę przed zaprzysiężeniem Joe ogłosiła, że uczniowie i ich rodzice obejrzą inaugurację w specjalnie przygotowanej dla nich relacji na żywo. Nie wspomniała za to o kreacji, jaką z tej okazji na siebie założy. Dla niej to sprawa drugorzędna.
Zobacz także: Kiepski wynik Melanii Trump. Amerykanie ocenili działalność ustępującej pierwszej damy
4 razy nie
A teraz cofnijmy się w czasie. Jest rok 1972. Joe Biden traci w wypadku samochodowym pierwszą żonę Neilię i roczną córeczkę Naomi. Zostaje sam z dwójką dzieci – synami Beau i Hunterem. Trzy lata później spotyka studentkę Uniwersytetu Delaware, Jill Jacobs. "Oddała mi moje życie" – napisze w swojej biografii trzy dekady później. "Sprawiła, że zacząłem myśleć, że moja rodzina znów może być cała".
Jill bez wątpienia była i jest naczelną protektorką swojego męża i nie pozwoli, by stała mu się krzywda. Udowodniła to, gdy podczas jednego z wieców wyborczych odparła atak kobiety, która biegła w stronę Joe. Internet oszalał wtedy na punkcie przyszłej pierwszej damy. Ona sama skomentowała zajście krótkim: "Co za noc!".
Była rozwódką, gdy przedstawiono jej Bidena. – Spotykałam się z facetami w dżinsach, chodakach i t-shirtach, a on podszedł do drzwi, miał na sobie płaszcz i mokasyny i pierwsze, co mi przyszło wtedy do głowy to: "Boże, to się nie uda, nawet za milion lat". Był dziewięć lat starszy ode mnie! Ale poszliśmy do kina na "Kobietę i mężczyznę" i naprawdę nam się podobało – tak wspominała ich pierwszą randkę na łamach "Vogue'a".
Oświadczyny polityka odrzucała jednak czterokrotnie. Zgodziła się dopiero za piątym razem. – Nie mogłam pozwolić, żeby dzieci Joe straciły drugą matkę. Musiałam być na 100 proc. pewna – wyjaśniła.
Para pobrała się w Nowym Jorku w 1977 roku. Ich córka, Ashley, przyszła na świat 4 lata później. Wszystko układało się świetnie, aż spotkała ich kolejna tragedia. Syn Joe, Beau zmarł na raka mózgu, mając zaledwie 46 lat. To jemu dedykowano kampanię prezydencką. – Wiem, że jeśli powierzymy ten naród mojemu mężowi, on zrobi dla waszych rodzin to, co zrobił dla naszej, dotrzyma obietnicy – mówiła Jill.
Pierwsza nauczycielka
Mąż obiecał jej, że wesprze każdą decyzję, jaką podejmie. I robił to, gdy w wieku 55 lat obroniła doktorat z pedagogiki. Co ciekawe, przed przeprowadzką do Waszyngtonu Biden uczyła w lokalnym college'u, w publicznym liceum oraz w szpitalu psychiatrycznym dla nastolatków. W czasie gdy Joe był już wiceprezydentem, ona wykładała język angielski w Northern Virginia Community College. "Nauczanie nie jest tym, czym się zajmuję. Ja nim jestem" – pisała na Twitterze w sierpniu 2020 r.
Wśród jej studentów było wielu imigrantów i uchodźców. – Uwielbiam ich historie, kocham to, kim są jako ludzie i uwielbiam fakt, że mogę im pomóc na drodze do sukcesu – podkreślała. Wolne wzięła tylko na potrzeby kampanii Joe. To był pierwszy raz od 1981 r. Nie musiała tego robić – po prostu chciała. W mediach społecznościowych przed nazwiskiem stawia "Dr". Jest dumna ze swojego doktoratu. – Ciężko na to pracowałam. Joe przyszedł na moją obronę – mówiła.
Jill unikała rozmów ze studentami na temat męża i polityki. Kiedy ci zapisywali się na jej zajęcia, nie wiedzieli tak naprawdę, kto je poprowadzi. Uczelnia informowała o "członku kadry", a nie o doktor Biden. Kiedy tam wróci, prawdopodobnie nic się pod tym względem nie zmieni. Ale 69-latka przejdzie do historii jako pierwsza dama, która będzie kontynuować karierę zawodową. Jej rzecznik, Michael LaRosa, podkreślił, że "z szacunku dla prywatności jej uczniów i zachowania integralności klasy", Jill zamierza - tak jak wcześniej - oddzielać pracę od swojej drugiej roli.
Byli studenci potwierdzili to w rozmowie z mediami, wspominając ją jako świetną, empatyczną nauczycielkę. Wielu nie wiedziało nawet, że jest żoną wiceprezydenta. "Nigdy tak naprawdę nie odniosła się do całej sprawy bycia Jill Biden", "Bardzo jej zależy. Jest niesamowicie interesująca, wymagająca i miła" – opowiadali.