Kajale, czyli uczta dla urody i zbrodnia na zdrowiu
Ostrzeżenie przed produktami o nazwach kajal, kohl i surma importowanymi z Azji, Afryki i Bliskiego Wschodu wydano po odnotowaniu przypadków zatruciem ołowiu u dzieci i kobiet w ciąży
25.07.2015 | aktual.: 28.07.2015 11:49
Ziołowe mieszanki z domieszką ołowiu - tak kajale nazwaliby przedstawiciele amerykańskiej Agencji Żywności i Leków, którzy w trosce o zdrowie swoich obywateli zakazali ich importu. W Europie, mimo ostrzeżeń, ich sprzedaż kwitnie.
Starożytna medycyna chińska, która swoje odzwierciedlenie odnajduje m.in. w kosmetologii, to nie jedyna pozostałość po przyzwyczajeniach naszych praprzodków. Kosmetyki, które dziś znamy i stosujemy są niczym piramidy w świecie architektury: w pewnych względach nie do pobicia, ale jednak nie pozbawione wad. W czym tkwi ich problem? Przede wszystkim w stężeniu ołowiu. Starożytne pomadki, z powodu obecności ołowiu, zyskały nazwę pocałunku śmierci. Jednak o ile one ewoluowały, o tyle nie można tego powiedzieć o kajalach.
Kajale, czyli starożytne eyelinery
Kajal, znany też pod nazwą kohl, to wyrabiany z mieszanki ziół kosmetyk do malowania oczu. Pierwotnie wykorzystywano przede wszystkim jego właściwości pielęgnacyjne, pomocne w walce z zaczerwienieniami i podrażnieniami. Kajal dzięki obecności tlenku cynku chroni oczy przed słońcem, pyłem i piaskiem. Jako, że kohle wyróżniają się intensywną czarną pigmentacją, która przy umiejętnej aplikacji może nawet przyciemnić rzęsy, równie szybko znalazły one zastosowanie w kosmetyce. W starożytności wykorzystywała je choćby egipska królowa Hatszepsut.
Obecnie, zwłaszcza w w Azji Południowej, na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej,* kajale stanowią alternatywę dla eyelinerów.* Kosmetyki dostępne są w sztyftach, w formie żelu, pasty, proszku i kredek do oczu, które przekonują nie tylko intensywnym, głębokim kolorem, ale i łatwością aplikacji. Kajale są miękkie, dlatego bez problemów aplikuje się je nawet na dolnej linii wodnej. W zależności od miejsca aplikacji, za ich pomocą można uzyskać efekt smoky eyes lub śnieżnobiałych białek oczu. Kajale zwężają naczynka krwionośne, uwypuklając przy tym kolor tęczówki. Niektórzy przekonują jednak, że efekt bielszego oka wynika raczej z kontrastu, jaki daje intensywna czerń.
Rysowanie kreski kajalem sprowadza się do trzymania kosmetyku w poziomie i przeciągnięcia jej wzdłuż powieki. W kosmetyce nieco inne znaczenie przypisuje się kholowi, który jest sproszkowanym minerałem antymonitu, stosowanym właśnie w starożytnym Egipcie. W krajach arabskich niesłabnącą popularnością cieszą się też kajale z dodatkiem kamfory, które dają uczucie chłodzenia. Niestety, właściwości pielęgnacyjne i kosmetyczne nie idą tu w parze z bezpieczeństwem.
Bez certyfikatów ani rusz
Zakup kajali jest niestety ryzykowny. Niska dostępność skłania do poszukiwania kosmetyków na internetowych aukcjach. Oferty powinny budzić jednak naszą czujność. Mimo zapewnień o bezpiecznym składzie, produkty pochodzące z niewiadomych źródeł i tak z dużym prawdopodobieństwem zanieczyszczone są ołowiem. Często pochodzą one bowiem z arabskich targów, gdzie nie obowiązują restrykcje ani amerykańskie, ani europejskie. Co ważne, na targach dostępne są kajale wytwarzane domowymi sposobami, które niewiele różnią się od starożytnych receptur.
Najwięcej do myślenia daje raport z 2007 roku wydany przez Nowojorski Wydział Zdrowia (Department of Health and Mental Hygiene). Choć ostrzeżenie skierowano do nowojorczyków, problem dotyczy także Europy, w tym Polski. Produkty wskazane w raporcie i zakazane przez amerykańską organizację FDA do teraz znajdziemy na aukcjach internetowych oraz lokalnych bazarach.
Ostrzeżenie przed produktami o nazwach kajal, kohl i surma importowanymi z Azji, Afryki i Bliskiego Wschodu wydano po odnotowaniu przypadków zatruciem ołowiu u dzieci i kobiet w ciąży, które z nich korzystały. Eksperci przetestowali kosmetyki dostępne w nowojorskich sklepach i już przy pierwszych badaniach okazało się, że w najpopularniejszych kajalach dopuszczalna zawartość ołowiu przekroczona jest wielokrotnie.
Według norm FDA w kosmetykach stężenie ołowiu nie powinno przekraczać 10 ppm (parts per million). Tymczasem w produkowanych w Pakistanie kosmetykach Hasmi zawartość ołowiu wyniosła znacznie więcej: w Hashmi Surma Special 468708 ppm (47 proc.), w Kohl Aswad 272353 ppm (27 proc.), w Hashmi Kajal 41298 ppm (4 proc.).
Kobiety niczym starożytni Rzymianie
Czy zatem kupując kajale wystarczy czytać dokładnie składy kosmetyków? Nic bardziej mylnego. Odróżnienie bezpiecznych kosmetyków od niebezpiecznych jest właściwie niemożliwe, ponieważ ołów w żadnym przypadku nie widnieje na liście składników. Jedyną pociechą jest postęp w wyeliminowaniu ołowiu z produktów przeznaczonych do sprzedaży na rynku europejskim.
Szeroko zakrojone badania nad kajalami zaczęto prowadzić w latach 90. Odkryto wówczas, że poziom ołowiu w niektórych preparatach sięgał 84 proc. 10 lat później, po wznowieniu badań, ołów wykryto w jednej trzeciej produktów. I choć jedno czy nawet kilkanaście użyć kosmetyku nie spowoduje alergii czy poważnej choroby, warto sobie zdawać sprawę z tego, że ołów gromadzi się w organizmie człowieka przez długi czas.
Ołów jest toksycznym metalem, który uszkadza mózg, układ nerwowy i układ rozrodczy. Wysokie stężenie ołowiu w stosowanych na co dzień kosmetykach może prowadzić do ołowicy, która według niektórych źródeł dopadła m.in. Rzymian budujących wodociągi z rur ołowianych. Jest to przewlekłe zatrucie ołowiem, które w pierwszym etapie skutkuje bladoszarą skórą, niebiesko-czarną obwódką dziąseł, bezsennością i bólami głowy. Ołowica może być też przyczyną miażdżycy, niedokrwistości, a nawet uszkodzenia nerek i wątroby. Zatrucie ołowiem w skrajnych przypadkach prowadzi do śmierci. Na baczności powinny mieć się jednak przede wszystkim kobiety w ciąży oraz matki, które nie powinny dopuścić do tego, by kajalami bawiły się dzieci. Ołów ma negatywny wpływ na mózg, wśród najmłodszych powoduje więc problemy z koncentracją i nauką.
Tysiące lat temu w Egipcie stosowały go królowe i szlachetnie urodzone kobiety. Dziś cenowo kajale są w zasięgu każdej przeciętnej Europejki. Nie wszystko powinno się jednak rozchodzić o pieniądze, a zdrowie, jak wiadomo, jest bezcenne.