Kobiety, które uzależniły się od dbania o wygląd
None
Osiem na dziesięć Polek nie jest zadowolonych ze swojego ciała. W czasach wszechobecnego kultu piękna i młodości, brak samoakceptacji prowadzi do fatalnych konsekwencji. Coraz więcej kobiet uzależnia się bowiem od metod "poprawiania" urody: operacji plastycznych, wizyt w solarium, a nawet wybielania zębów.
Statystyki bezlitośnie obnażają skalę kompleksów Polek. Tylko cztery na sto spytanych przez TNS OBOP Polek uważa się za atrakcyjne. Pozostałe chciałyby coś zmienić.
Choć teoretycznie "wygląd nie jest najważniejszy", z kolorowych magazynów i programów telewizyjnych wyłania się zupełnie inny przekaz. "W komputerze i telefonie kolekcjonuję zdjęcia pięknych dziewczyn z okładek, bo chciałabym wyglądać tak jak one. Mam już dość życia z defektami. Marzę o operacji plastycznej, skróceniu nosa i wyprostowaniu garbu. Do tego delikatne wypełnienie ust" - wylicza Kasia, jedna z uczestniczek dyskusji na forum poświęconym dysmorfobii. "Lęk przed brzydotą" to jedno z najszybciej rozwijających się współczesnych uzależnień. Chorzy zadręczają się z różnych powodów: może być to zarówno niewielka zmiana trądzikowa, jak i zmarszczka, rozstęp, łysienie czy kształt nosa. Dysmorfofobicy potrafią spędzić przed lustrem wiele godzin dziennie, zamartwiając się defektami urody.
Rafał Natorski (rn/pho)
Lęk przed brzydotą popycha do samobójstw
"Analizuję każdy szczegół mojego ciała. Żeby zobaczyć, jak postrzegają mnie inni, robię sobie aparatem zdjęcia lub nagrywam krótkie filmiki telefonem. Za każdym razem jestem coraz bardziej zawiedziona tym, co na nich widzę. (...) Coś nie tak jest z moją twarzą. Nie lubię jej kształtu, sądzę, że jest zbyt duża w stosunku do mojej szczupłej sylwetki. Nie lubię też tego, że nawet mimo stosowania podkładu, ciągle się czerwienię. Nie pomaga też fakt, że ludzie czasem mi to wypominają. Nie lubię swojego uśmiechu, który jest idiotyczny i oczu, które wyglądają po prostu... nie tak, jak trzeba. (...) W dodatku mam wrażenie, że ludzie traktują mnie inaczej ze względu na to, jak wyglądam. Z tego powodu nie chcą ze mną rozmawiać, więc i ja nie udzielam się w czasie rozmów towarzyskich, co zostaje odebrane przez nich opacznie" - opisuje załamana Małgorzata.
Przekonanie o deformacji bywa tak dotkliwe, że może popychać do samobójstwa. W amerykańskich badaniach stwierdzono, że myśli samobójcze występują u 78 proc. cierpiących na dysmorfobię. Co czwarty z nich podejmuje próbę odebrania sobie życia.
W szponach autoagresji
Zdesperowane kobiety szukają różnych sposobów na ukrycie urojonych defektów - zmieniają sposób ubierania, zapuszczają włosy albo chodzą cały czas w czapkach. Nawet podczas spaceru próbują ocenić swój wygląd, przeglądając się w samochodowych lusterkach czy sklepowych witrynach.
Osoby o niskiej samoocenie chętnie korzystają również z gabinetów chirurgii estetycznej. Takie "poprawianie" urody może także szybko przerodzić się w nałóg. Po operacji plastycznej niektóre kobiety natychmiast odkrywają następną niedoskonałość, co sprawia, że ich jedynym pragnieniem stają się kolejne zabiegi.
Okazuje się, że za dążeniem do perfekcji często czai się autoagresja i głęboka niechęć do własnego ciała. Następne operacje, zamiast poprawiać urodę, zaczynają coraz bardziej oszpecać. Można się o tym przekonać, oglądając przerażające zdjęcia Jocelyn Wildenstein, która od 30 lat jest regularną bywalczynią gabinetów chirurgicznych
"Upiększanie" na własną rękę
Przykładem silnego uzależnienia od operacji plastycznych jest także Koreanka Hang Mioku. Lekarze odmówili jej kolejnych zabiegów, więc zaczęła sama wstrzykiwać sobie w twarz olej jadalny. Jej twarz napuchła do gigantycznych rozmiarów.
W ostatnich latach przybywa również kobiet uzależnionych od botoksu. Z badań wynika, że przymus powtarzania zabiegu pojawia się u 40 proc. osób poddających się takiemu "upiększeniu". Cierpiący na botoksoreksję pojawiają się w gabinetach medycyny estetycznej znacznie częściej niż w zalecanych półrocznych odstępach.
Opalenizna ponad wszystko
Jednym z najpowszechniejszych uzależnień, nękających współczesne kobiety jest tanoreksja, czyli obsesyjna potrzeba bycia opalonym. Promieniowanie ultrafioletowe stymuluje wydzielanie endorfin do krwiobiegu, co przyczynia się do naturalnej poprawy samopoczucia. Motywacją do "smażenia" jest także potrzeba słuchania komplementów na temat swojej śniadej karnacji.
Tanoreksja często zaczyna się niewinnie, od kilku wizyt w solarium. Z czasem stają się one coraz częstsze, a ofiara nałogu przeglądając się w lustrze, wciąż postrzega swą skóra jako niewystarczająco opaloną.
Najsłynniejszą tanorektyczką stała się Amerykanka Patricia Krentcil, która kilka miesięcy temu została oskarżona o narażenie 5-letniej córki Anny na poważne niebezpieczeństwo. Według prokuratury w Newark, kobieta zabrała swą córkę do solarium, gdzie dziewczynka doznała poparzenia skóry. Sama Krentcil spędza tam codziennie blisko pół godziny!
Według raportu Światowej Organizacji u osób, które zaczynają opalać się przed 30. rokiem życia, ryzyko wystąpienia raka skóry wzrasta o 75 procent.
Uzależnienie od białych zębów
Obsesyjne wybielanie zębów to kolejne uzależnienie XXI wieku. Natręctwo doczekało się już swojej własnej nazwy - bleachoreksja. Niektóre kobiety wydają majątek na wybielanie zębów, jednak wciąż nie są zadowolone ze swojego uśmiechu. Możliwości mają wiele, ponieważ na rynku nie brakuje specjalnych past, płynów, pasków czy preparatów nakładkowych. W każdym gabinecie dentystycznym możemy zafundować sobie ekspresowe wybielanie.
Jednak specjaliści przestrzegają - przesada w tej kwestii może być zgubna dla naszej jamy ustnej. Efektem przedawkowania preparatów wybielających są m.in. krwawiące dziąsła, nadwrażliwość szyjek zębowych oraz osłabienie i trwałe przebarwienia szkliwa.
Strach przed starością
Problemem współczesnej kobiety jest również paniczny lęk przed starzejącym się ciałem. Jeszcze niedawno wydawało się, że ageoreksja dotyczy przede wszystkim aktorek i modelek. W mediach pojawiały się np. materiały o Kate Moss, która porozwieszała w domu mnóstwo luster, by łatwiej wyłapać pierwsze zmarszczki.
Jednak okazuje się, że lękowi przed starzeniem ulega coraz więcej "zwykłych" ludzi - przyznaje się do niego blisko 15 procent ankietowanych Polaków! Obsesyjnie obserwują swoje ciało, sprawdzając, czy nie przybyło na nim zmarszczek. Są przekonani, że wyglądają zbyt staro na swój wiek, choć stale stosują kosmetyki ujędrniające skórę i zabiegi wygładzające zmarszczki. Niewielkie defekty stają się pretekstem do wizyty w gabinecie kosmetycznym. "Żyjemy w czasach cielesnego faszyzmu" - stwierdziła niedawno prof. Lynda Nead z Birkbeck University of London. Według niej doprowadzony do skrajności ideał wyglądu współczesnego człowieka znacznie przyczynił się do rozpowszechnienia ageoreksji i wielu innych uzależnień.
Rafał Natorski (rn/pho)