Blisko ludziKobiety, które żałują macierzyństwa. "Gdyby coś się stało mojemu dziecku, nie płakałabym po nim"

Kobiety, które żałują macierzyństwa. "Gdyby coś się stało mojemu dziecku, nie płakałabym po nim"

Polska to kraj, w którym macierzyństwo otacza się szczególnym kultem. W ojczyźnie "matki Polki" posiadanie dzieci jest jednoznaczne ze szczęściem i spełnieniem. Tymczasem na facebookowej grupie "Żałuję rodzicielstwa" zbierają się kobiety, które są wściekłe i rozczarowane swoim macierzyństwem.

Urodziły dziecko. Teraz żałują
Urodziły dziecko. Teraz żałują
Źródło zdjęć: © Getty Images
Marta Kutkowska

"Można żałować wyboru posiadania dzieci. To nie jest nienormalne. To nie powinno być tabu. Tutaj je łamiemy, publikując historie rodziców, którzy tak czują" - czytamy w opisie grupy "Żałuję rodzicielstwa". Fanpage polubiło 7000 osób, codziennie pojawia się tu kilka anonimowych historii zrozpaczonych matek, które nie potrafią pokochać swoich dzieci. Uważają, że narracja zbudowana wokół macierzyństwa jest kłamliwa, a one padły jej ofiarą.

- To nieprawda, że jeden uśmiech dziecka wynagradza zmarnowane życie - mówi jedna z naszych bohaterek, Ewa. - Mam poczucie, że mamy braki w edukacji, za mało mówi się i chłopcom, i dziewczynom, że bycie rodzicem bywa trudne, męczące, że czasami zwyczajnie nie mamy sił - mówi dla WP Kobieta Dorota Minta, psycholożka i psychoterapeutka.

"Nie kocham swojej córki"

Magdalena jest 24-latką. Razem ze swoja 4-letnią córeczką Rozalią mogłyby być żywą reklamą macierzyństwa. Jest tylko jeden problem. Magdalena nie kocha swojego dziecka i żałuje, że kiedykolwiek się urodziło. - Zanim zaszłam w ciążę, czułam, że mam cały świat u stóp. Wszędzie było mnie pełno, uwielbiałam imprezy, podróże. Teraz nie mam życia - mówi kobieta.

Nasza rozmówczyni nie chciała mieć dzieci, ale zakochała się w mężczyźnie, który marzył o dużej rodzinie. - Byłam sceptyczna, ale widziałam moje rozanielone koleżanki, które cały czas mówią, że dziecko jest największym szczęściem w ich życiu i pomyślałam: "czemu nie" - mówi Magdalena.

Dorota Minta uważa, że dobry związek powinien się opierać na spójnych wartościach. - O planowaniu rodzicielstwa, o swoich potrzebach również w tym obszarze należy zawsze rozmawiać otwarcie i szczerze. Decyzja o rodzicielstwie, macierzyństwie nie powinna być podejmowana wbrew sobie. Zawsze warto rozmawiać, szukać konsensusu, wysłuchać argumentów drugiej strony. Ale czasami trzeba powiedzieć "nie", właśnie w imię szacunku do partnera. Moje doświadczenie mówi mi, że z takimi dylematami zmagają się i kobiety, i mężczyźni. I tylko szczerość może być rozwiązaniem - komentuje psycholożka.

Magdalena zaszła w ciążę, jednak szybko tego pożałowała. Pierwszy trymestr był dla niej koszmarem - permanentne zmęczenie i mdłości odbierały jej chęć do życia. Okazało się, że ciąża jest zagrożona i ginekolog przepisał kobiecie luteinę w największej dawce. Postanowiła, że nie będzie brała leków, liczyła, że ciąża się nie utrzyma. - Jakaś część mnie w środku wyła z rozpaczy, byłam wściekła, że dałam się w to wrobić, jednak cały czas miałam nadzieję, że coś się we mnie zmieni, gdy dziecko się urodzi - mówi Magdalena.

Przyjście dziewczynki na świat okazało się wielkim rozczarowaniem. Nie pojawił się mityczny instynkt macierzyński, nie zalała jej fala miłości, nie poczuła, że zrobi dla dziecka wszystko, w zasadzie nie poczuła nic. Po kilku dniach zaczęła akceptować małą, ale jej nie polubiła, o miłości nie wspominając. - Instynkt macierzyński jest - szczególnie w początkowej fazie - neurobiologicznym zjawiskiem, istniejącym nie tylko u człowieka. Zdarza się jednak, że ten proces się nie uruchamia. Bo na przykład wcale nie planowałyśmy dziecka, zmagamy się z trudnościami życiowymi, nie mamy poczucia bezpieczeństwa - mówi Dorota Minta.

Magdalena postanowiła zrobić wszystko, by jak najmniej przebywać z niemowlęciem. Zrezygnowała z karmienia i znikała z domu, kiedy tylko miała okazję - dziecko zostawało z ojcem. Przyznaje, że nigdy nie miała z tego powodu wyrzutów sumienia, zrozumiała, że rola matki po prostu nie jest dla niej. Rozważała nawet oddanie Rozalki pod opiekę dziadków, ale nie zgodził się na to jej partner. Psycholożka uważa, że rolę pierwszoplanowego rodzica powinien przejąć mąż. - Ojciec powinien złamać schemat kulturowy i dać Magdalenie czas na zaakceptowanie macierzyństwa. Kto wie, może z czasem między matką a córką stworzyłaby się niestandardowa, silna więź? - komentuje ekspertka.

"Miałam dwie aborcje"

Magdalena nie chce mieć więcej dzieci. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy dwa razy zawiodła ją antykoncepcja. - Za pierwszym razem miałam jeszcze jakieś skrupuły, zastanawiałam się, czy urodzić to dziecko. Ostatecznie zdecydowałam, że usunę ciążę, zamówiłam tabletki przez Internet. Mój partner próbował mnie namówić, żebym tego nie robiła, ale byłam nieugięta. Wszystko poszło gładko i znów czułam się wolna. Gdy drugi raz zaszłam w ciążę, nie zastanawiałam się ani chwili. Znałam już strony, adresy, usunęłam bez mrugnięcia okiem. Mój partner nawet tego nie skomentował, wiedział, że nie ma w tej kwestii nic do powiedzenia - mówi kobieta.

W tym momencie córka Magdaleny ma 4 lata. Kobieta łączy jej wychowanie z prowadzeniem biznesu, stara się jak najczęściej podrzucać dziecko do dziadków.

- Rano jest jeszcze ok, ale najgorszy moment w ciągu dnia to ten, gdy muszę małą odebrać ze żłobka. Całą drogę do placówki jestem wkurzona. Patrzę na matki, które się cieszą, że widzą swoje dzieci i nie mogę w to uwierzyć. Ja czuję tylko irytację - mówi kobieta.

"Nie płakałabym, gdyby coś jej się stało"

Magdalena cały czas zagryza zęby, nigdy nie krzyczy na córkę, choć w myślach nazywa ją "dziewuchą". Nie może znieść humorów Rozalki. Denerwuje ją jej niesubordynacja, pyskowanie, odmowa wykonywania poleceń. Mąż Adrian widzi, że na linii matka-córka jest duże napięcie, ale nie podejrzewa, że emocje, które kłębią się w głowie Magdaleny, to nie zwykła złość, ale prawdziwa nienawiść. - Gdybym miała wybierać między partnerem a dzieckiem, wybrałabym partnera. Czy gdyby mojemu dziecku coś się stało, płakałabym bardzo mocno? Nie sądzę - mówi Magdalena.

- Problemem w tej sytuacji jest brak spokojnej rozmowy o rolach rodzicielskich. Znam rodziny, w których to właśnie ojciec jest wiodącym rodzicem, zajmującym się na co dzień maluchem, spędzającym z nim więcej czasu. Może już pora na porzucenie tych stereotypów o roli matki? - mówi Dorota Minta.

Kobieta stara się zrobić wszystko, żeby jej córka jak najkrócej była przy niej. Założyła fundusz, na którym regularnie odkłada pieniądze na studia i mieszkanie dla małej. Liczy, że dziewczynka szybko wyfrunie z gniazda. - Myśl o tym, że nie będzie chciała np. pójść na studia, doprowadza mnie do rozpaczy. Prawda jest taka, że ja nie nadaję się na matkę i nigdy nie powinnam była nią zostać. Chciałabym przestrzec inne kobiety. Czujesz, że nie chcesz mieć dziecka? Nie dawaj się na nie namawiać - podsumowuje Magdalena.

"Uśmiech dziecka nie wynagradza wszystkiego"

Ewa miała 19 lat, gdy zaszła w ciążę. Wcześniej nawet nie myślała o macierzyństwie. Miała kilkanaście lat, cieszyła się młodością, imprezami i marzyła o pracy w handlu. Zaliczyła klasyczną wpadkę. Nie rozważała aborcji, bo nie miała kontaktów ani pieniędzy - w miejscowości, w której mieszka, nikt nigdy nie słyszał o "Aborcyjnym Dream Teamie". Jej partner, Kamil, był starszy i przekonywał ją, że przecież dziecko to wielka radość, że sobie poradzą. Ciąża przebiegała prawidłowo. - Gdy mała się urodziła, rozpłakałam się ze szczęścia, taka była piękna. Jednak schody zaczęły się już następnego dnia. Moje dziecko cały czas płakało. Nie byłam w stanie w ogóle jej uspokoić. Gdy wracałam z partnerem do domu i on wychodził na chwilę do sklepu, chciałam zostawić dziecko i uciec, bałam się kolejnego wybuchu płaczu - mówi Ewa.

- Dziecko bardzo często reaguje na stan emocjonalny mamy. Płacz to reakcja na napięcie, stres, strach, z którym to ona się zmaga. Wielu osobom wydaje się, że każda kobieta po porodzie jest w pełni gotowa na to, by zajmować się dzieckiem, że wie, jak sobie ze wszystkim radzić, a tak nie jest! Trudne jest też to, że młoda mama nie zawsze zdaje sobie sprawę z tego, że potrzebuje pomocy. Tutaj zapewne pomóc może obecność partnera, bliskich, którzy z jednej strony wesprą kobietę w tym trudnym okresie, a z drugiej strony zadbają o fachową pomoc psychoterapeuty - komentuje psycholożka.

Kolejne dni dla Ewy były jeszcze gorsze, córka płakała non stop, matka nie była w stanie jej uspokoić. Do pomocy nad małą zgłosiła się babcia Ewy, jednak jej komentarze wywoływały w młodej mamie poczucie winy. - Ona cały czas mówiła, że nie jestem dobrą matką, że wszystko robię źle, że przeze mnie dziecko płacze - mówi Ewa.

- Pomagajmy, wspierajmy a nie bądźmy krytykiem. Taka "pomoc" na pewno nie pozwoli matce uporać się z trudnymi emocjami. Wręcz przeciwnie, może doprowadzić do pogorszenia stanu emocjonalnego, a nawet depresji - mówi Dorota Minta.

W międzyczasie okazało się, że jej partner nie pali się do pomocy. Kamil uważał, że rolą matki jest opiekowanie się dzieckiem i znikał na całe dni. Okazało się, że miał słabość do nocnego życia i alkoholu.

"Czuję się jak karaluch"

Ewa mówi, że dziecko przyniosło jej wielką samotność, straciła wszystkich przyjaciół, szansę na pracę, jej związek zawisł na włosku. - Czułam się jak karaluch, nieważna, nieinteresująca. Nikt ze znajomych nie pytał, co u mnie słuchać, interesowało ich tylko dziecko. Stałam się niewidzialna i wkrótce zaczęłam myśleć, że powinnam zniknąć. Miałam myśli samobójcze. Przechodziłam przez ulicę i zastanawiałam się, co by było, gdyby potrącił mnie samochód. Czy ktoś by to w ogóle zauważył? - opowiada kobieta.

W końcu Ewa zaczęła szukać wsparcia w sieci i trafiła na grupę "Żałuję rodzicielstwa". Dzięki wsparciu innych mam poczuła, że nie jest potworem. Kobieta powtarza, że bardzo kocha swoją córkę i nie pozwoliłaby jej nigdy skrzywdzić, jednak uważa, że nie nadaje się na matkę. Ma pretensje do partnera i kobiet z forów internetowych, że nie została ostrzeżona.

- Kobieta, zostając matką, nie traci swoich potrzeb czy aspiracji. Jestem przekonana, że te historie są o o samotności, stereotypach i braku porozumienia, nie o braku instynktu. Warto zadbać o swój związek, zanim pojawi się dziecko, nauczyć się rozmawiać i szczerze opowiadać o swoich potrzebach, lękach czy obawach. To w dużym stopniu może pomóc przygotować się na dobre przeżywanie rodzicielstwa, ale też dawać siłę na radzenie sobie z problemami - podsumowuje psycholożka.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (782)