Blisko ludziKoronawirus. Ratownik medyczny pokazał paragon. Emerytka wydała "trzynastkę" na środki ochronne

Koronawirus. Ratownik medyczny pokazał paragon. Emerytka wydała "trzynastkę" na środki ochronne

Ratownik medyczny Łukasz Gajda opisał w sieci wzruszający gest jednej z mieszkanek Torunia. Emerytka zakupiła dla ratowników podstawowe środki ochronne za prawie 850 złotych. Wydała na nie swoją "trzynastkę". W rozmowie z WP Kobieta Gajda opowiedział o pomocy społeczeństwa, ale też brakach w służbie zdrowia, wysokich cenach środków ochronnych i nieodpowiedzialności wielu pacjentów.

Koronawirus. Ratownik medyczny pokazał paragon. Emerytka wydała "trzynastkę" na środki ochronne
Źródło zdjęć: © Getty Images, ONS

Błyskawicznie wzrastająca liczba chorych poważnie obciąża służbę zdrowia, a brak środków ochronnych to już niemalże codzienność polskich szpitali w dobie koronawirusa. Na pomoc ruszyli zwykli obywatele, którzy nie tylko własnoręcznie szyją maseczki, ale robią dla szpitali zakupy.

Łukasz Gajda, ratownik medyczny Wojewódzkiego Szpitala im. L. Rydygiera w Toruniu, podzielił się w sieci wzruszającą historią, która po raz kolejny udowadnia, że Polacy potrafią jednoczyć się w obliczu dramatycznych sytuacji.

"Właśnie otrzymałem paczkę od starszej kobiety, która zgłosiła się na SOR. Po zadaniu jej pytania, czy coś się stało, usłyszałem: 'Nic, przyszłam podzielić się z wami moją trzynastką'. I wręczyła mi karton z produktami zakupionymi w aptece" – opisywał poruszony jej gestem Łukasz.

Wysokie ceny środków ochronnych

W paczce znalazły się jednorazowe rękawiczki, maseczki ochronne oraz mydła i żele antybakteryjne. Środki, które jak przyznaje Łukasz w rozmowie z WP Kobieta, są teraz na wagę złota.

Zwraca przy tym uwagę na wysoki koszt wyżej wspomnianych produktów, za które nieznajoma kobieta musiała zapłacić 847,97 złotych. "Patrząc na rachunek, który był dołączony do zakupów, na kwotę prawie 850 złotych – to już jest paranoja. Jak można sprzedawać paczkę rękawiczek nitrylowych za 100 złotych?" – pytał zbulwersowany. "Ludzie, przestańcie żerować na biednym społeczeństwie. Tam, gdzie dzieje się ludzka tragedia, znajdą się ludzie, którzy za wszelką cenę chcą się dorobić" – pisał.

To właśnie absurdalnie wysokie ceny środków ochronnych, które w ostatnim czasie kilkukrotnie wzrosły, bulwersują go najbardziej. – Braki są wszędzie, a ceny kosmiczne. Producenci i dostawcy stale je podnoszą, z myślą o jak największym zysku. To jest żerowanie na ludzkiej tragedii, a rząd nie reaguje. Na to nie powinno się pozwalać – tłumaczy Gajda w rozmowie z WP Kobieta. – Wszyscy o tym wiedzą, ale robią dobrą minę do złej gry – dodaje.

Jak wyznał ratownik, to nie pierwszy raz, kiedy społeczeństwo wyciąga do medyków pomocną dłoń. – Jedna z toruńskich grup dostarcza nam szyte w domach maseczki i drukowane przyłbice. Zbierają też na te cele pieniądze i kupione za nie środki rozwożą po całym województwie – mówi.

– Ostatnio dostałem MMS-a ze zdjęciem maseczek z pytaniem: "czy takie mogą być?". Okazało się, że pan zamówił dla nas 1000 sztuk – relacjonuje.

– Polskie szpitale, wbrew temu, co się mówi, nie są przygotowane do walki z koronawirusem. Brakuje nam środków ochronnych, płynów dezynfekujących, kombinezonów, masek FFP2, FFP – wylicza. – A przecież wirus dopiero zaczyna zbierać w Polsce swoje żniwo – podkreśla ratownik medyczny.

Mówi też, że coraz bardziej daje się odczuć braki kadrowe w szpitalach. – Pielęgniarki, ratownicy medyczni oraz lekarze przebywają w kwarantannach – tłumaczy. Jak mówi, winne są tutaj nie tylko braki odpowiednich środków zabezpieczających, ale także i nieodpowiedzialność pacjentów, którzy nagminnie okłamują medyków.

– Pacjenci zatajają kluczowe informacje, nie przyznają się do przejawianych objawów wirusa, narażając przy tym pracowników służb na zakażenie – opisuje. Wielu z nich w trosce o zdrowie najbliższych nie decyduje się wracać do domów. On sam wysłał córkę do dziadków, ponieważ oboje z żoną pracują w szpitalu i na co dzień mają do czynienia z potencjalnie chorymi.

– Ostatnio jedna z pacjentek nie powiedziała zespołowi ratownictwa medycznego o objawach, które miała już od kilku dni. Dopiero w szpitalu przyznała się, że od dwóch dni ma gorączkę, a od czterech kaszle. Polecenie lekarza, który wcześniej skierował ją do szpitala zakaźnego na badanie pod kątem koronawirusa, zignorowała, twierdząc, że na pewno jest zdrowa – wyznaje poruszony.

"Kto was wtedy uratuje?"

– Ludzie wymagają od nas poświęcenia, ale nie szanują nas, kłamiąc i zatajając informacje – mówi, kierując przy tym poruszający apel do społeczeństwa.

– Spędzajcie czas z najbliższymi, nadrabiajcie zaległości. Świat pędzi do przodu, a cierpią na tym właśnie nasi bliscy. Zostańcie w domach, nie wychodźcie bez potrzeby. Dbajcie o swoje dzieci, rodziców, dziadków. Nie kłamcie medyków, powiedzcie im o przejawianych objawach już dzwoniąc po pogotowie czy do lekarza. Weźcie pod uwagę fakt, że jeśli oszukacie dwóch ratowników medycznych, którzy przyjechali do waszego wezwania, stacja ratownictwa, w której pracuje od 20 do nawet 100 osób, zostanie wyłączona na 4-7 dni. Kto was wtedy uratuje? Dbajcie o siebie i dbajcie o nas. To właśnie my czuwamy nad waszym bezpieczeństwem przez 24 godziny na dobę – prosi poruszony.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (1750)