Blisko ludziKoszmar sióstr elżbietanek

Koszmar sióstr elżbietanek

Przez lata temat ten był tabu. Mało kto mówił o tym, jak żołnierze Armii Czerwonej traktowali zakonnice pod koniec drugiej wojny światowej. Ze wspomnień, jakie się zachowały, tworzy się przerażający obraz koszmaru, jakie przeszły te kobiety. Dopiero teraz ich historia wyszła na światło dzienne.

Koszmar sióstr elżbietanek
Źródło zdjęć: © PAP
Magdalena Drozdek

Prawdziwa historia

- Tragiczny czas II wojny światowej, oprócz wielkich zniszczeń, okrucieństwa i śmierci, przyniósł również wspaniałe przykłady heroicznych postaw - męczeństwa za wiarę i w obronie wartości, np. czystości. Jednym z wielu - nieznanych i przemilczanych - jest męczeństwo sióstr elżbietanek – piszą autorzy strony diecezji gliwickiej.

Elżbietanki z Nysy przeżyły tu okrutne lata. Wszystko zaczęło się wraz z wybuchem drugiej wojny światowej, gdy w mieście ogłoszono ewakuację. Część z sióstr uciekła, część została internowana w obozach pracy, czy jak opisują w historii zakonu, zmuszono je do służby w prywatnych domach, gdzie musiały zdjąć zakonny strój. W czasie wojny wysiedlono z terenów Śląska, Prus Wschodnich i Zachodnich ponad 1000 sióstr. Nie wszystkie opuściły miasto.

Wśród kobiet, nad którymi znęcali się Czerwonoarmiści, była Maria Paschalis Jahn. Gdy dowiedziała się, że Rosjanie zbliżają się do miasta, postanowiła uciekać. Trafiła do Sobotina, na terenie Czech, ale i tu dotarli żołnierze. Któregoś dnia Rosjanie napadli na grupę, w której chciała się schronić. Zachowały się wspomnienia naocznego świadka, proboszcza Bruna Esche, który po latach opowiedział, co stało się tamtego dnia. Jeden ze stacjonujących w pobliżu żołnierzy wtargnął do budynku i chciał ją zgwałcić. Miała powiedzieć: „noszę świętą suknię i nigdy z tobą nie pójdę”. Poprosiła, by ją zastrzelił. Pochowano ją w Sobotinie, z dala od zakonu, którym spędziła większość życia. Miała 29 lat. Czesi nazwali ją Białą Różą.

Maria razem z 9 innymi męczennicami z Nysy ma zostać beatyfikowana. We wrześniu ubiegłego roku zakończył się proces na szczeblu diecezjalnym. - Elżbietanki, które posiadały tu najwięcej placówek, doświadczyły prawdziwej gehenny. Wiadomo o ponad 100 takich przypadkach. Siostry ginęły, broniąc czystości swojej lub innych osób. Doświadczały napaści, gwałtów, były zabijane, wywożone. Niektóre zmarły na skutek odniesionych obrażeń, kilka zaginęło – mówił w jednym z wywiadów ks. prof. Józef Pater z Komisji Historycznej, która pracowała podczas beatyfikacji zakonnic.

Takich historii na Śląsku jest dużo więcej. O martyrologii polskich sióstr pisał ks. Andrzej Hanich w książce „Czas przełomu. Kościół katolicki na Śląsku Opolskim w latach 1945-46”.

- Gdy w początkach 1945 r. nakazano bezwzględną ewakuację mieszkańców Nysy, siostry - z powodu braków środków transportu dla osób w podeszłym wieku i chorych, którzy przez to musieli pozostać w mieście - zdecydowały się na pozostanie wraz z nimi, co rychło obróciło się przeciwko nim samym. Według licznych świadectw, dziewczęta, kobiety i siostry zakonne były wielokrotnie gwałcone. Czerwonoarmiści stali, z oficerami na czele, w długich kolejkach do swoich ofiar. Już w pierwszej nocy wiele kobiet zostało zgwałconych po kilkadziesiąt razy. Siostry, które broniły się na wszelkie sposoby, były albo od razu zabijane, albo straszliwie bite i doprowadzane do takiego stanu, że dalsza obrona nie była już możliwa. Dwadzieścia siedem sióstr zakonnych zostało wówczas zastrzelonych lub zakatowanych na śmierć, bo nie chciały ulec żołnierzom, a dalszych 150 zostało brutalnie zgwałconych, czasem wielokrotnie. Wśród zamordowanych były także siedemdziesięcio- i osiemdziesięcioletnie siostry – pisze.

Historia, o której nikt nie wiedział

O gwałtach na zakonnicach zaczęło się mówić, gdy Francuzka Anne Fontaine postanowiła nakręcić film „Niewinne”. Jej historia o siostrach, które zostały skrzywdzone, a potem rodziły dzieci swoich oprawców, poruszyła opinię publiczną jeszcze na długo przed premierą. Reżyserka wielokrotnie podkreśla, że jej film zainspirowany jest prawdziwymi wydarzeniami.

Chodzi o historię doktor Madeleine Pauliac, która przyjechała do Warszawy z Francji, by pomagać ofiarom wojny. O tym, co doświadczyła w Polsce, opowiedziała synowi. Kobieta słała z Polski raporty do Francji, do generała De Gaulle’a. Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, w jednym z nich pisała: „W dzień po moim przyjeździe przyszła do mnie delegacja pięciu niemieckich zakonnic katolickich pracujących dla Czerwonego Krzyża. Było ich 25, 15 nie żyje, zostały zgwałcone, a potem zamordowane przez Rosjan. Dziesięć ocalałych zakonnic też zostało zgwałconych, niektóre 42, a inne 35 lub 50 razy. Pięć z nich jest w ciąży i przyszły do mnie po radę, chciały dowiedzieć się więcej o aborcji, której można by dokonać w sekrecie (...) Chirurg ze szpitala w Gdyni wyznał, że codziennie szyje krocza zgwałconych dziewczynek. Jeden Francuz opowiadał, że na porodówkę w Gdyni, gdzie pracował, napadli Rosjanie. Zgwałcili wszystkie kobiety przed porodem i wszystkie te tuż po porodzie. Porodówki pilnowali polscy żołnierze, by bronić swoich
rodaczek, i codziennie odbywały się krwawe bijatyki w walce o kobiety. Są tysiące podobnych historii, co oznacza, że w granicach stu kilometrów nie ma ani jednej dziewicy”.

Jej poruszające relacje obejmują także to, co działo się w fabrykach, w których Niemcy robili mydło z ludzkich zwłok. - Widziałam kadzie, a w nich setki zdekapitowanych ciał, głowy były w kadziach obok. Na jednym z ciał widziałam tatuaż polskiego marynarza, na innym napis classe 1912 wytatuowany na ramieniu – wspomina.

Fontaine pokazała „Niewinne” na specjalnym spotkaniu z przedstawicielami Kościoła. - Gratulowali mi, że film jest bardzo na czasie, bo dopiero od niedawna mówi się o gwałtach na zakonnicach. Podkreślali, że gwałt jako narzędzie wojny stosowany jest na całym świecie, a gwałt na siostrze zakonnej ma charakter "podwójny": agresja wymierzona jest przeciw kobiecie, ale i zakonnicy. W ten sposób mężczyźni konfrontują się z Bogiem, wyrównują rachunki. Biskupi mówili, że film może być dla Kościoła terapeutyczny. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i chronić te wspólnoty kobiet. Na projekcji były też trzy polskie siostry. Nie odważyłam się zapytać, czy znały tę historię, ale domyśliłam się, że wcale ich nie zaskoczyła – mówi w wywiadzie dla „GW”.

md/ WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (128)