Krzyki i wulgaryzmy w programie TVN "B&B Love". "Żałuję, że pokazałam emocje"

Marta Dobosz w programie "B&B Love"
Marta Dobosz w programie "B&B Love"
Źródło zdjęć: © fot. Instagram | colormarta

06.09.2024 15:45, aktual.: 06.09.2024 16:35

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Marta Dobosz już w pierwszym odcinku telenoweli dokumentalnej zelektryzowała widzów swoją siłą i determinacją, wyrzucając z mieszkania kandydata, który zaproponował jej pójście do łóżka. – Żałuję, że pokazałam tyle emocji i nie zapanowałam nad sobą – mówi w rozmowie z WP Kobieta.

W programie "B&B Love" możemy śledzić losy bohaterów, którzy z sukcesem prowadzą obiekty noclegowe poza granicami Polski. Marta dzieli życie między Polskę, gdzie ma własne przedszkole, a sycylijską miejscowość Priolo Gargallo, gdzie wynajmuje apartament.

Jest po rozwodzie i samotnie wychowuje dwójkę nastoletnich pociech – 16-letnią Klarę i 13-letniego Maksa. Jak mówi, rozstanie było dla niej jednym z najtrudniejszych życiowych przeżyć.

- Bardzo kochałam swojego męża - był moją pierwszą miłością jeszcze z czasów szkoły średniej. Artysta, oderwany od rzeczywistości, realiów życia codziennego, potrzeb i wymagań. To ja musiałam być w tym związku głową rodziny. W pewnym momencie poczułam jednak, że moja siła i nadzieja się skończyła. Byłam w stanie ciągnąć w górę dwójkę dzieci, ale nie trójkę - mówi.

Małżeństwo przetrwało 14 lat. Po rozwodzie została bez środków do życia, musiała zawalczyć o opiekę nad dziećmi. Dziś ani ona nie utrzymuje kontaktów z byłym mężem, ani jej pociechy.

- Poczułam, jakby ktoś odgryzł mi rękę z gangreną. Ogromne emocje. Miałam do wyboru żyć albo się poddać. Wybrałam siebie i dzieci, które były dla mnie największym motorem do działania. To był naprawdę ciężki czas. Walczyłam o opiekę nad nimi, utrzymanie i podejmowałam różne trudne decyzje. Tak otworzyłam własną firmę, którą prowadzę w Polsce. Dziś mogę powiedzieć, że nie jest łatwo spaść z konia i wsiąść na następnego.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zbyt silna i samodzielna

Włoska miejscowość Priolo Gargallo stała się dla Marty drugim domem. Zakochała się nie tylko w samej Sycylii, ale i ludziach. Tam przeżyła też wielką miłość, która ostatecznie nie przetrwała próby czasu.

Wzięła udział w programie "B&B Love" za namową znajomych, którzy znaleźli w internecie ogłoszenie o castingu i zmobilizowali ją do wysłania zgłoszenia. Poczuła, że jest w takim momencie życia, że może pozwolić sobie na wyjście ze strefy komfortu, spojrzenie na siebie z dystansu i znalezienie w zupełnie nowych sytuacjach. Nigdy zresztą nie bała się wyzwań.

– Zawsze byłam osobą kontrowersyjną, z duszą rebeliantki, na przekór innym. Z takimi kobietami nie do końca wiadomo, co zrobić, bo są zbyt silne i samodzielne. Ale czuję satysfakcję, że mimo wszystko nie bałam się pokazać w programie siebie, tego, jaka naprawdę jestem.

"Byłam w emocjach"

A początki wcale nie były łatwe - Daniel, który odwiedził ją jako pierwszy na Sycylii, wywołał skrajne emocje. Gdy po spacerze zaproponował, by przyszła do niego do łóżka, poczuła się dotknięta.

- Czy to nie jest brak szacunku? Dla mnie jest! – krzyczała. Propozycja "nocnych rozmów" miała dla niej podtekst seksualny. - Spoko, k***a, nie znamy się człowieku, a ty: "korzystajmy z okazji, chodź się ze mną położyć".

Mężczyzna próbował załagodzić sytuację i wytłumaczyć, że chciał w łóżku po prostu "pogadać jak dwoje normalnych ludzi". Usłyszał rzucone w emocjach przez Martę: "Wyp***j".

Dzisiaj uczestniczka do całej sytuacji podchodzi z większym dystansem.

- Żałuję, że pokazałam tyle emocji i nie zapanowałam nad sobą. Prawie nigdy mi się nie zdarza podobne zachowanie. Zawsze mam kontrolę nad sytuacją i świadomość konsekwencji swoich czynów. Dotknął mnie hejt, ale nie jest on dla mnie czymś nowym. Ta sytuacja w rzeczywistości wyglądała też trochę inaczej, bo Daniel miał możliwość usiąść i przedstawić swoją wersję. Ja byłam cały czas w emocjach.

Marta zapewnia, że pracuje nad emocjami i jej reakcja byłaby dziś dużo spokojniejsza, choć równie stanowcza.

- Jestem pewna, że jeżeli znalazłabym się znów w sytuacji, kiedy obcy mężczyzna proponuje mi coś podobnego, powtórzyłabym swoje słowa, jednak bardziej uprzejmie. Zareagowałabym mniej emocjonalnie – choć to też ideał. Mam trochę taki charakter, że wybucham, a dopiero później przychodzi opanowanie. Cały czas jednak pracuję nad swoimi emocjami. To, co widzieli widzowie, to już był sam koniec. Pan Daniel opuścił mieszkanie i nie byłam już w stanie z nim rozmawiać. Do ponownego spotkania nie doszło.

"Cały czas na posterunku"

Marta po całej sytuacji mocno zwątpiła w sens dalszego uczestnictwa w programie. Nie spodziewała się, że w ogóle może dojść do czegoś podobnego - miała pozytywne nastawienie i liczyła, że osoby, które spotka na swojej drodze, będą wyselekcjonowane, z podobnym nastawieniem jak ona. W głowie zakiełkowała więc myśl, by się wycofać. - Był taki moment, że pomyślałam: kolejnej takiej sytuacji nie udźwignę. Dostałam jednak ogromne wsparcie od ekipy i dzięki temu zostałam - wspomina.

Przy drugim kandydacie, Piotrze, mogła wyluzować i poczuć się kobietą. Jak mówi, życie zmusiło ją do bycia "mocną babką", ale w rzeczywistości nie brakuje jej wrażliwości. Nowy kompan okazał się osobą otwartą, ciepłą, szczerą i sympatyczną.

- Wniósł do mojego życia ogromny spokój i poczucie bezpieczeństwa. Bardzo się cieszę, że mogłam spotkać na swojej drodze tak wspaniałą osobę. Jest naprawdę super człowiekiem – mówi Marta.

- To, że jestem na zewnątrz silna, nie znaczy, że to moje prawdziwe wewnętrzne ja. Jestem osobą wrażliwą, która na świat patrzy jak dziecko. Może dlatego tak kocham swój zawód (na co dzień prowadzi przedszkole w Polsce - przyp. red.). Nie wstydzę się tego, a wręcz w sobie pielęgnuję.

Okoliczności życiowe zmusiły ją do tego, by przyjąć rolę silnej kobiety, która w wielu sprawach musi konfrontować się z przeciwnościami losu z pozycji mężczyzny.

- Będąc samotną matką, nie mam marginesu błędu, muszę być odpowiedzialna i nie mogę okazywać słabości. Cały czas na posterunku. Dla mnie to ogromny wysiłek emocjonalny i psychiczny. A w środku jestem małą, kruchą kobietą, która nosi ciężką zbroję, często ponad swoje siły. Ta zbroja trochę przywiera, więc wspaniale jest poczuć się kobietą. Tak stało się przy Piotrze. Pielęgnuję w sobie wrażliwość, bo przecież nie można cały czas być silną.

Piotr Parzysz, dziennikarz Wirtualnej Polski

© Materiały WP

Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Źródło artykułu:WP Kobieta
tvnprogramreality show tvn
Komentarze (84)