"Kształty są seksowne". Ewa Farna ma dość komentowania jej figury
Schudła, przytyła, wstrzyknęła coś sobie, zmieniła się nie do poznania – o gwiazdach i ich wyglądzie czytamy na każdym kroku. Ewa Farna jest wśród tych, których waga i dieta są ciągle na celowniku. Plotek i niewybrednych komentarzy w sieci nie brakuje. Artystka postanowiła odpowiedzieć wszystkim tym, którzy uważają, że powinna schudnąć. W punkt.
Zobacz też:
Nie czuje się otyłą
- Cały ten temat wagi jest dla mnie w ogóle absurdem. Ja nie czuję się otyłą osobą, nie czuję, żebym była anormalna. I jeżeli mnie ktoś tak nazywa, to ja tego nie akceptuję. Bo to, że mam 5 kg, a nawet 10 kg więcej, to nie znaczy, że jestem otyła. Poza tym lubię dobre, jakościowe jedzenie, ćwiczę, nie prowadzę niezdrowego trybu życia – mówi Farna w najnowszym wywiadzie dla "Wysokich Obcasów". - Szczerze mówiąc, internauta dla mnie nie jest autorytetem. Słucham swojego ciała, rodziców, swoich trenerów. Osobiście też wolę figurę Beyoncé niż Anji Rubik. Kształty są seksowne – dodaje.
Waga nieshowbiznesowa
Artystka przyznaje, że w porównaniu do wielu gwiazd, ona nie ma idealnej sylwetki. - Temat wagi też się przewija, bo moja waga jest nieshowbiznesowa. A właściwie w Czechach jest z tym gorzej. To czeski dziennikarz przyniósł mi kiedyś na wywiad żyletki i zaproponował, żebym ogoliła sobie ręce, bo mam na nich włosy i to na pewno znaczy, że jestem lesbijką – a miałam 14 lat. Wtedy był ze mną tata, który się oburzył. To w czeskiej prasie ukazała się wzmianka, że wyglądam jak dwie polskie ciężarówki – przyznaje.
Lubi jeść dobrze
Temat jej wagi powraca wciąż jak bumerang. Na każdym zdjęciu internauci doszukują się jakiejś zmiany – przeważnie na gorsze. Absurd goni absurd. Ale Farna pokazuje, że ma do tego ogromny dystans. Szkoda tylko, że musi się z tego wszystkiego tłumaczyć. - Osoba z predyspozycjami do tycia ma w tych warunkach ciężko. I żeby wszyscy to zrozumieli: nie piję coli, nie jem frytek, nie jem hamburgerów, nie smakują mi absolutnie, bo ja lubię jeść dobrze. Na szczęście nie jestem na nic chora, choć mogłoby się okazać, że jakbym była chora, to może by się ci dziennikarze przestali nabijać – opowiada w wywiadzie.
Wsparcie to podstawa
Każdy miałby dość, gdyby codziennie czytał o tym, że jest „przeraźliwie otyły”. Farna przyznaje, że gdyby nie miała wsparcia i poczucia, że ma gdzie wracać i jest kochana przez rodzinę, mogłaby sobie z tym nie poradzić. - Funkcjonuję w tym świecie od 12. roku życia, więc wiem, czego się spodziewać. Ale były takie przypadki w Czechach, że ludzie popełniali samobójstwa z powodu medialnej presji. Często słyszę, że to, co robimy, to nawet nie praca, jednak mało kto zdaje sobie sprawę, że życie pod obstrzałem i na oczach ludzi od małego dziecka nie jest bajką – przyznaje Farna.
A co z reakcją mężczyzn?
- Żaden mi nie powiedział niczego złego o moim wyglądzie. Ale też facet jest dla mnie motywacją do zmiany, bo nie będę ściemniać, że nie chcę dla niego dobrze wyglądać. Ale nie dlatego, że on mnie zmusza, tylko dlatego, że jest wspierający, że ja bym chciała być dla niego taka "wow" – mówi artystka. I daje dobrą radę dla innych kobiet. - Jeżeli facet ci będzie mówił: "Może byś tutaj coś z tym noskiem zrobiła, i coś tu", to po prostu spier... od niego, bo jest jakiś kiepski. (…) Powiem szczerze, mnie trudno konkurować z dziewczynami po operacjach. Trudno mi być z nimi na jednej okładce, trudno mi być z nimi na jednym bankiecie, kiedy wszyscy je otaczają i komplementują: "Jak ty cudnie wyglądasz!". A ja, taka większa dziewczyna ze wsi, trochę źle się czasami czuję z tym, że nie słyszę tony komplementów, bo sobie czegoś nie wstrzyknęłam – dodaje Farna.