Blisko ludziLesia walczy o życie trzyletniej córki. Od roku nie widziała syna, który został z babcią w Ukrainie

Lesia walczy o życie trzyletniej córki. Od roku nie widziała syna, który został z babcią w Ukrainie

Lesia Bondarenko codziennie drży o życie dwójki swoich dzieci. Trzyletnia Eva walczy z rakiem w barcelońskiej klinice, a siedmioletni Eliasz kryje się w piwnicy przed rosyjskimi bombami w ukraińskiej wiosce oddalonej o 200 km od Buczy. "Strach jest tak silny, że trudno go opisać" – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.

Lesia i jej córka Eva w barcelońskiej klinice
Lesia i jej córka Eva w barcelońskiej klinice
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Katarzyna Pawlicka

Porażającą diagnozę usłyszeli 17 maja 2021 roku. "Rak – neuroblastoma – IV stopień". To podstępna choroba, złośliwy nowotwór, którego objawy są na początku na tyle dyskretne i niekonkretne, że niemal niezauważalne zarówno dla rodziców, jak i lekarzy. Ospałość, brak apetytu, rozdrażnienie, zaparcia – łatwo przyporządkować je przecież "kryzysowi trzylatka", a to właśnie u dzieci w tym wieku diagnozuje się tego raka najczęściej.

Ponad roczna walka z nowotworem

Eva w chwili diagnozy była 2,5-letnią dziewczynką. - Z placu zabaw trafiliśmy na oddział onkologii dziecięcej i tutaj codziennie toczymy nierówną walkę z przeciwnikiem. Ewa nie pamięta innej rzeczywistości... Nie zna dzieci innych niż te chore - relacjonuje jej mama, która przez cały ten czas czuwa przy córce.

Żmudnego i skomplikowanego leczenia podjęli się lekarze z Barcelony. Dziewczynka pojechała tam z mamą. W Ukrainie został jej brat.

- Musiała przeżyć tyle bólu i łez, wiele testów i zastrzyków, badań i znieczuleń, operacji, chemioterapii, radioterapii - mówi Lesia, która sama ma zaledwie 26 lat, a na barkach dźwiga tak wiele.

Gdy dowiedziały się, że choroba jest w remisji, nie mogły uwierzyć we własne szczęście. Niestety po dwóch miesiącach rak powrócił ze zdwojoną siłą. By trzylatka przeżyła, musi kontynuować kosztowne leczenie.

- Eva jest obecnie leczona chemioterapią w połączeniu z immunoterapią. Do szpitala jedziemy około południa, a wieczorem wracamy do domu. Każda wizyta w szpitalu to dla niej bardzo trudny moment, to zawsze ból i łzy. Nie da się do tego przyzwyczaić. Gdybym mogła, wzięłabym na siebie całe cierpienie, aby utrzymać ją przy życiu – mówi Lesia, która robi wszystko, by córka nie czuła, jak jej mama bardzo się boi.

Mała Eva bardzo cierpi
Mała Eva bardzo cierpi © Archiwum prywatne

Odkąd Rosja zaatakowała Ukrainę drży zresztą nie tylko o życie córki, ale też jej brata – siedmioletniego Eliasza, który został z babcią w domu. To mała wieś w obwodzie czerkaskim, 200 km od Buczy. Przed nalotami bombowymi ukrywa się w piwnicy.

Najgorszy rok w życiu

- Myślałam, że ostatni rok był najgorszy w moim życiu, a 2022 jest jeszcze gorszy. Strach jest tak silny, że trudno go opisać. Synka nie widziałam od ponad 12 miesięcy. Miał odwiedzić nas w Barcelonie w marcu, jednak wojna wszystko pokrzyżowała. Codziennie mam z nim kontakt telefoniczny i przez internet, ale to nie to samo. Kiedy rozmawiamy, mówi, że boi się samolotów i głośnych syren. A ja boję się o jego życie. Codziennie czytam o morderstwach i gwałtach na cywilach. Także malutkich dzieciach. Także chłopcach – Lesi trudno jest powstrzymać łzy.

Pocieszenia szuka w dniach, gdy Ewa czuje się dobrze. Jak przyznaje, jej córeczka jest niesamowitą dziewczynką - bystrą i uśmiechniętą. Przede wszystkim lubi układać puzzle i rysować. Kiedy jest w nastroju i jako takim stanie fizycznym, spędzają czas na zabawie.

Eva większość czasu spędza w szpitalu, ale ma też lepsze dni
Eva większość czasu spędza w szpitalu, ale ma też lepsze dni © Archiwum prywatne

Na to nie będzie jednak teraz zbyt wiele czasu. Lekarze sprawdzili, że dotychczasowe leczenie działa, ale dziewczynka, by przeżyć, musi kontynuować je przez kilka następnych miesięcy. Właśnie rozpoczęła kolejny cykl chemioterapii.

- Przed nami kolejne dwa tygodnie bólu i cierpienia. Potem mamy przerwę kilka dni, wówczas staram się spędzać czas z Evą na świeżym powietrzu, dużo spacerujemy, gramy w piłkę. Chcę żeby miała czas na regenerację i odpoczynek od tego szpitalnego bólu – przyznaje Lesia.

Nadzieja miesza się jednak z paraliżującym strachem – by Eva mogła kontynuować leczenie, potrzebne są pieniądze. Bez nich dziewczynka umrze.

Pomoc o Polaków

- Abu uratować nasze dziecko, musimy prosić nieznajomych o pomoc. Na szczęście pomagają nam również osoby z Polski, które wspierają nas życzliwymi słowami i każdego dnia podejmują działania na rzecz rozpowszechniania zbiórki. Jestem im ogromnie wdzięczna, ale to niestety wciąż kropla w morzu potrzeb – deklaruje młoda mama.

Lesia dziękuje Polakom, którzy jej pomagają
Lesia dziękuje Polakom, którzy jej pomagają © Archiwum prywatne

W tym czasie jej bliscy walczą na różne sposoby z okupantem. Partner jej siostry broni Ukrainy na wschodzie kraju. – Tam ostrzał trwa dzień i noc. Cała rodzina jest w stanie ciągłego stresu i niepokoju. Codziennie czekamy na telefon, by usłyszeć, że żyje. To nie do opisania ból, który wciąż na nowo odczuwamy. Śmierć nas otacza, znajdujemy się w okropnej rzeczywistości i nic nie możemy na to poradzić – relacjonuje moja rozmówczyni.

Mimo tak trudnej sytuacji w przyszłość patrzy z nadzieją. I wciąż nie boi się marzyć. - Chciałabym, żeby Eva była zdrowa. Żeby zarówno ona, jak i jej brat mieli szczęśliwe dzieciństwo. Bez bólu, bez łez. By w końcu, po wielu miesiącach rozłąki, mogli się zobaczyć. Najlepiej w naszym rodzinnym kraju – już bez wojny – wyznaje.

Jeśli chcesz pomóc w uratowaniu życia małej Evy, link do zbiórki znajdziesz TUTAJ.

Katarzyna Pawlicka, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
ukrainawojnanowotwór

Wybrane dla Ciebie