Lubimy okazje, rabaty i grupowe zakupy
Popularność "zakupów grupowych" w Polsce wynika w dużej mierze z tradycji targowania się. "Przez wiele lat żyliśmy w kulturze łapania okazji: jeżeli coś jest tańsze to kupujemy, bo potem tego nie będzie" - twierdzi dr Julita Koszur z SWPS.
Popularność "zakupów grupowych" w Polsce wynika w dużej mierze z tradycji targowania się. "Przez wiele lat żyliśmy w kulturze łapania okazji: jeżeli coś jest tańsze to kupujemy, bo potem tego nie będzie" - twierdzi dr Julita Koszur z SWPS.
Wizyta u fryzjera za 99 zł zamiast 330 zł, nauka windsurfingu w cenie 39 a nie 80 zł to przykłady okazji, które można znaleźć w internetowych serwisach oferujących tzw. zakupy grupowe.
Dzięki nim każdy internauta - po zarejestrowaniu w serwisie - może kupić różnego rodzaju usługi w niższych cenach. Oferta dochodzi do skutku, gdy wykupi ją określona liczba chętnych. Wówczas każdy nabywca dostaje odpowiedni bon uprawniający do skorzystania z niej.
Zdaniem dr Julity Koszur z wrocławskiego oddziału Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Polsce popularność zakupów grupowych częściowo wynika z lat życia w PRL-u, kiedy w sklepach niemal na wszystko trzeba było "polować". "Tradycja targowania się i łapania okazji wciąż jest u nas bardzo żywa" - wyjaśnia rozmówczyni.
Zaznacza jednak, że zamiłowanie Polaków do tańszych zakupów grupowych nie jest niczym wyjątkowym.
"Nikt z nas nie chce mieć poczucia, że stracił fajną ofertę. Zrobienie dobrego interesu każdemu sprawia przyjemność i działa na nasz ośrodek przyjemności w mózgu" - zaznacza dr Koszur.
Podkreśla, że serwisy oferujące zakupy grupowe są tak skuteczne m.in. dlatego, że wykorzystują "stare jak świat zasady wywierania wpływu społecznego". "W dodatku te zasady są tu przełożone na język stron internetowych" - ocenia badaczka.
POLECAMY:
Zauważa, że interfejsy wszystkich serwisów tego typu są zbudowane tak, by maksymalnie zwiększyć naszą motywację do kupna. Zawsze bardzo wyrazista jest ikonka "kup teraz", pojawiają się też liczniki czasu, klepsydry i bardzo dużo liczb.
"Interfejsy mówią językiem korzyści - ile zaoszczędzisz procentowo czy kwotowo, co zyskujesz. Nacisk na to ile oszczędzamy a wręcz ile możemy zyskać działa na nas bardzo mocno" - ocenia dr Koszur. Jedną z klasycznych zasad wpływu społecznego wykorzystywaną przez serwisy jest - zastosowana w dwóch wariantach - reguła niedostępności.
Jak wyjaśnia dr Koszur, pierwszy wariant to reguła czasowej niedostępności. Kupony na dany produkt czy usługę można kupić tylko przez np. 11 godzin, albo tylko dzisiaj. Drugi wariant to reguła niedostępności ilościowej. Polega na tym, że oferta jest limitowana do 20 czy 100 kuponów, a jedna osoba może kupić jeden kupon. "Mamy wrażenie, że zaraz ktoś mi tę atrakcyjną ofertę sprzątnie. W ten sposób podkręcona zostaje moja motywacja do kupna" - podkreśla.
Inny często wykorzystywany mechanizm to "społeczny dowód słuszności". "Informacja, że już 100 osób kupiło dany produkt jest dla nas bardzo ważna, bo mówi nam że jest on wartościowy. Skoro inni się na niego zdecydowali, być może ja też powinnam. W końcu 100 osób nie kupiłoby bubla" - tłumaczy dr Koszur. Jej zdaniem bardzo mocno działają na nas stare, przekreślone ceny i umieszczenie obok ceny nowej. "Kotwiczymy się na tej starej cenie wyjściowej, a tak naprawdę nie porównujemy ile taka usługa kosztuje gdzie indziej" - zaznacza badaczka.
Kto najchętniej robi "zakupy grupowe"? Zdaniem dr Koszur są to osoby, które aktywnie korzystają z internetu i serwisów społecznościowych, ponieważ one w dużym stopniu napędzają modę na kolektywne zakupy.
"Są też osoby, które szukają okazji, by niewielkim kosztem podnieść sobie jakość życia. Chcą korzystać z dóbr z wyższej półki: SPA, wyjazdów weekendowych, atrakcyjnych restauracji, na które przy normalnych cenach nie mogłyby sobie tak często pozwolić. To dobra, które mają budować pozycję takich osób jako grupy, która wiedzie fajne, atrakcyjne życie w mieście" - mówi Koszur.
Z badań przeprowadzonych w 2010 r. w Polsce wynika że 30 proc. korzystających z zakupów grupowych stanowią mieszkańcy miast powyżej 200 tysięcy mieszkańców. Jednocześnie można zauważyć, że wśród odbiorców tego typu serwisów znajdują się też mieszkańcy małych miejscowości (13 proc.) a nawet wsi (16 proc.).
Na długo zanim powstały serwisy takie jak Groupon jako pierwsi zakupów grupowych dokonywali Chińczycy. Zainteresowani kupnem np. mebli czy ubezpieczenia samochodowego - poprzez fora dyskusyjne i portale społecznościowe - zbierali się w grupy. Tak powstało takie zjawisko "tuangou".
"Działając jako zorganizowana grupa zwiększali swoją siłę i mogli negocjować ze sprzedawcą wielkość rabatu. Jeśli cena im odpowiadała decydowali się na skorzystanie z oferty. Współczesne serwisy do zakupów grupowych oczywiście funkcjonują inaczej. Jako konsumentka nie muszę już tworzyć grupy, wystarczy że kliknę i zadeklaruję chęć kupienia" - powiedziała dr Koszur.
Podkreśla, że Polacy lubią kupować grupowo i w większości są z tych zakupów zadowoleni. "Jednak trzeba pamiętać, że przy takim kupowaniu bardzo ważny jest rozsądek" - dodaje. (PAP/ma)