Lucyna Ćwierczakiewiczowa – kobieta, która wyprzedzała swoją epokę
To jedna z najciekawszych Polek przełomu XIX i XX wieku. Kobieta wygadana, szczera do bólu, przebojowa, a nade wszystko pracowita i zaradna.
„Najsmaczniejsza rumiana sztuka mięsa, jest to kawał mięsa bez kości, dobrze zbity, osolony, opieprzony, włożony w rondel w masło, podlany trochę wodą i uduszony do miękkości, przewracając często, aby się nie przypaliło” – taką radę gospodyniom dawała najsłynniejsza polska autorka książek kucharskich. Kobiety wciąż korzystają z przepisów Lucyny Ćwierczakiewiczowej, która odeszła przed 115 laty.
To jedna z najciekawszych Polek przełomu XIX i XX wieku. Kobieta wygadana, szczera do bólu, przebojowa, a nade wszystko pracowita i zaradna. Słowem: niekonwencjonalna, jak określiła ją Izabela Wodzińska w książce poświęconej Ćwierczakiewiczowej. Pisarka Eliza Orzeszkowa nazwała ją „herod-babą”. „Ruchliwa, krzykliwa, nieustraszona, gotowa zawsze do celów swych ludzi za gardła brać albo im oczy wydzierać” – tak ją postrzegała. I nie ma w tym opisie przesady.
Wiedziała, czego chce
Przyszła autorka szalenie popularnych książek kucharskich i symbol polskich tradycji kulinarnych przyszła na świat w rodzinie von Bachmanów 17 października 1829 roku. Edukowała się w domu – nauczono ją m.in. francuskiego, malarstwa i gry na fortepianie. Sama Ćwierczakiewiczowa nazywała swoje wychowanie „powierzchownym”. Rola przykładnej żony i sumiennej pani domu, jaka przypadała ówczesnym pannom, nie pasowała jej. Miała nietypowe jak na tamte czasy poglądy – nie tylko dotyczące gotowania, ale również zdrowia, czystości i higieny.
Jej pierwsze małżeństwo z obywatelem ziemskim Feliksem Staszewskim rozpadło się szybko. Drugi związek okazał się znacznie trwalszy – jako dwudziestotrzylatka wyszła za inżyniera Stanisława Ćwierczakiewicza. Małżeństwo było udane, jednak charyzmatycznej Lucynie bycie przykładną gospodynią u boku męża nie wystarczało. Wiedziała, co chce robić: pisać książki kucharskie. Dopięła swego i jeszcze przed trzydziestymi urodzinami, za pożyczone pieniądze, wydała „Jedyne praktyczne przepisy wszelkich zapasów spiżarnianych oraz pieczenia ciast”.
Książka się spodobała, więc Ćwierczakiewiczowa poszła za ciosem i dwa lata później, w 1860 roku, opublikowała słynne „365 obiadów za 5 złotych”. Ten poradnik okazał się strzałem w dziesiątkę – był bestsellerem, doczekał się ponad 20 wznowień. W „Słówku do gospodyń” w ósmym wydaniu, Ćwierczakiewiczowa pisała: „Rozprzedawszy już siedem edycji po dwa tysiące egzemplarzy niniejszych obiadów, uważam, że książka ta stała się rzeczywiście pożyteczną gospodyniom naszym”. Dodając, że opracowane przez nią przepisy skierowane są do klasy średniej.
Książka „365 obiadów” stała się hitem ówczesnych czasów, bo autorka zaproponowała w niej składające się z kilku dań menu na każdy dzień, propozycje posiłków dostosowując do pór roku. Zaproponowała również przepisy na okres postu i adwentu. W ósmym wznowieniu zaznaczyła, że „ponieważ nie zawsze mieć można na zawołanie ryby, podałam tu jako dodatek 120 obiadów postnych bez ryb”. Wstęp zakończyła dowcipnie, jak to miała w zwyczaju: „Życząc dobrego apetytu wszystkim, co mego układu obiady jadać będą, cieszę się nadzieją, że niejedna gospodyni i żona zawdzięczy mi umniejszenie sobie kłopotu i dobry humor męża po smacznym obiedzie”.
Mądrości z kalendarza
Lucynie Ćwierczakiewiczowej los kobiet naprawdę leżał na sercu. W „Podarunku ślubnym. Kurs gospodarstwa miejskiego i wiejskiego dla kobiet” zwracała uwagę, aby „wchodząca w życie kobieta nie szła omackiem po ciemnej drodze, nie szukała nieznanych sobie ścieżek, ale od razu stała się panią znanego przedmiotu i tylko własnym doświadczeniem dochodziła do coraz większej na tym polu umiejętności rządzenia domem i gospodarstwem”.
Była bardzo aktywna. W latach 1865-1894 współpracowała z „Bluszczem” i „Kurierem Warszawskim”. W tym pierwszym magazynie prowadziła dział mody i gospodarstwa domowego. Od 1875 roku redagowała kalendarz dla kobiet („Kalendarz na rok... Kolęda dla Gospodyń”). W swoich tekstach nie tylko udzielała wskazówek dotyczących gotowania i prowadzenia domu – opowiadała się również za emancypacją kobiet i propagowała ich samodzielną pracę zawodową. Interesowały ją nowinki techniczne, sporo miejsca poświęcała ogrodnictwu, hodowli czy medycynie. Sposób, w jaki pisała, bardzo odpowiadał czytelniczkom. Wielki sympatyk działalności Ćwierczakiewiczowej Bolesław Prus nazywał jej kalendarz „szacownym dziełem” i „delicjami”.
Lucyna Ćwierczakiewiczowa nie osiadała na laurach. Wydawała kolejne książki, nie tylko kucharskie – ich łączny nakład przewyższał wydania dzieł Mickiewicza czy Słowackiego. W okresie szczytu popularności Ćwierczakiewiczowa zgarniała wyższe honoraria niż Henryk Sienkiewicz. Spod jej pióra wyszły m.in. „Poradnik porządku i różnych nowości gospodarskich” (1876), „Nauka robienia kwiatów bez pomocy nauczyciela” (1879) czy „Jedyne praktyczne przepisy konfitur, różnych marynat, wędlin, wódek, likierów, win owocowych, miodów oraz ciast” (1885). Od 1870 roku przy Królewskiej 3 prowadziła salon, w którym podejmowała gości przyrządzanymi przez siebie daniami.
Za swoje publikacje Lucyna Ćwierczakiewiczowa w 1883 roku otrzymała imponujące honorarium w wysokości 84 tys. rubli – stanowiło to trzykrotną wartość sporego majątku ziemskiego. Zarobki i popularność nietuzinkowej kucharki sprawiły, że autorce „365 obiadów” zaczęto poświęcać felietony w pismach warszawskich. A że nigdy nie trzymała języka za zębami, była inteligentnie uszczypliwa oraz postępowa w poglądach, stała się prawdziwą celebrytką swoich czasów. Opowiadano o niej anegdoty – szczególnie o jej tuszy i niewybrednych żartach.
Prekursorka zdrowego trybu życia
Bolesław Prus pisał, że „do sakramentu małżeństwa potrzebne są następujące kwalifikacje: pełnoletność, wolna a nieprzymuszona wola i 365 obiadów za 5 złotych Ćwierczakiewiczowej”. Ułożył również o słynnej kucharce anegdotkę: „O czym u nas nie marzył Mickiewicz/ To zdobyła pani Ćwierczakiewicz”.
Lucyna Ćwierczakiewiczowa była publicystką – pisała opowiadania, nowele, felietony, była też działaczką społeczną. Chętnie pomagała ubogim, dawała schronienie sierotom. Własnych dzieci nie miała, ale zaadoptowała dziewczynkę.
Miała ogromny wpływ na ówczesną opinię publiczną. Łączyła tradycję z nowoczesnością. Umiała zaskarbić sobie przychylność czytelników. Promowała zdrowy tryb życia, chwaliła systematyczną gimnastykę, tłumaczyła teksty zagranicznych specjalistów, radziła, że trzeba regularnie wietrzyć mieszkanie i czyścić wszystkie kąty, a także… codziennie zmieniać bieliznę. Uważała, że „dom, w którym każdą rzecz za gotowy grosz kupują, jest na podobieństwo hotelu, gdzie nie ma nic własnego”.
Autorka „365 obiadów za 5 złotych” w 1901 roku zachorowała na zapalenie płuc. Zmarła 26 lutego. Pochowano ją na Cmentarzu Ewangelicko-Reformowanym (kalwińskim) w Warszawie. Pogrzeb, zgodnie z jej wolą, był skromny. Autorka książki o niekonwencjonalnej kucharce Izabela Wodzińska uważa, że Ćwierczakiewiczowa „znacznie wyprzedziła swoją epokę i stała się prekursorką obowiązującego dzisiaj trybu życia”.
RAF
POLECAMY RÓWNIEŻ: