Lucyna Ćwierczakiewiczowa – pierwsza celebrytka kulinarna
Jej książki kucharskie sprzedawały się lepiej niż dzieła najsłynniejszych ówczesnych pisarzy – Sienkiewicza czy Prusa. „O czym u nas nie marzył Mickiewicz, to zdobyła pani Ćwierczakiewicz” – żartował autor „Lalki”.
03.06.2015 | aktual.: 05.06.2015 15:26
Jej książki kucharskie sprzedawały się lepiej niż dzieła najsłynniejszych ówczesnych pisarzy – Sienkiewicza czy Prusa. „O czym u nas nie marzył Mickiewicz, to zdobyła pani Ćwierczakiewicz” – żartował autor „Lalki”. Budziła kontrowersje swoim ekspresyjnym zachowaniem i złośliwymi komentarzami, ale jednocześnie była wrażliwą społecznie kobietą, która wyprzedzała swoją epokę, promując zdrową dietę, higienę czy aktywność fizyczną.
Lucyna von Bachman przyszła na świat w 1829 r. w Warszawie, w rodzinie oficera carskiego wojska. Dziewczynka odebrała dość dobre wykształcenie, choć sama przyznawała po latach, że domowe lekcje śpiewu, malarstwa, gry na fortepianie czy języka francuskiego traktuje jako „niby-edukację”.
Bardzo wcześnie wyszła za mąż, ale obywatel ziemski Feliks Staszewski był bardziej wyborem rodziców niż serca. Nic dziwnego, że małżeństwo szybko się rozpadło, a Lucyna już w wieku 23 lat miała drugiego męża – inżyniera Stanisława Ćwierczakiewicza. „Ten mój najzacniejszy i najukochańszy z ludzi mawiał mi, żem szła przez życie jak kometa, paląc wszystko za sobą” – wspominała.
Energia rzeczywiście ją rozpierała, a najwięcej radości przynosiły eksperymenty w kuchni, choć pierwsze doświadczenia na tym polu nie były udane. Ciastka upieczone przez kilkunastoletnią Lucynę dla ówczesnego ukochanego „popaliły się tak, że po odjęciu papieru były czarne i od spodu trzeba je było zeskrobać”.
Jednak z czasem kobieta zdobyła dużą wiedzę kulinarną, którą postanowiła podzielić się ze światem. Pożyczyła trochę pieniędzy i w 1858 r. wydała „Przepisy wszelkich zapasów spiżarnianych oraz pieczenia ciast”. Książka okazała się przebojem i otworzyła przed Lucyną Ćwierczakiewiczową drzwi do wielkiej kariery.
Kolęda z bonusem
W 1860 r. ukazała się książka, która miała zapewnić autorce nieprzemijającą sławę – „365 obiadów za pięć złotych”. W swoich przepisach znakomicie połączyła tradycję z nowoczesnością. Oprócz przepisów na smakowite zupy, sosy, pasztety, ryby, mięsa, leguminy czy kremy zamieszczała też „szczegółowe dyspozycje obiadów” na cały rok, biorąc pod uwagę sezonową dostępność produktów. Była pierwszą autorką książek kucharskich, która zwróciła uwagę na rolę warzyw w polskim jadłospisie.
Poradnik „365 obiadów za pięć złotych” okazał się ogromnym hitem, a jego nakład sięgnął 130 tysięcy egzemplarzy. „Do sakramentu małżeństwa potrzebne są następujące kwalifikacje: pełnoletność, wolna a nieprzymuszona wola i „365 obiadów za 5 złotych” Ćwierczakiewiczowej” – pisał Bolesław Prus, który był wielkim miłośnikiem twórczości „pierwszej damy polskiej kuchni”, a zwłaszcza przygotowywanego przez nią od 1875 r. kalendarza „Kolęda dla gospodyń przez Autorkę 365 obiadów”. Ukazujący się co roku poradnik zawierał opis prac gospodarskich na każdy miesiąc, przepisy, artykuły o higienicznym trybie życia, nowinki techniczne, porady z dziedziny ogrodnictwa czy medycyny, a nawet kącik literacki.
Bolesław Prus regularnie recenzował publikację na łamach „Kuriera Warszawskiego”. „Największą osobliwością Kolędy jest dołączające się do niej premium w formie butelki soku i słoika gruszek w occie. Jeżeli każdy egzemplarz książki posiada tego rodzaju dodatek, to naprawdę wypada się lękać, co autorka w roku bieżącym dołoży do swego wydawnictwa. (…) W każdym razie Kolęda jest książką fachową i pożyteczną. Szczerze pragnąłbym doczekać tych czasów, kiedy u nas nie tylko „gospodynie”, ale także szewcy, krawcy, ślusarze, stolarze otrzymają specjalne noworoczniki, obejmujące tyle przynajmniej nowych i praktycznych wiadomości, ile znajduje się ich w kalendarzu autorki 365 obiadów” – zachwycał się Bolesław Prus.
Błogosławiona działalność
Lucyna Ćwierczakiewiczowa nie spoczywała na laurach. Na rynku ukazywały się jej kolejne książki, m.in. „Poradnik porządku i różnych nowości gospodarskich” czy „Nauka robienia kwiatów bez pomocy nauczyciela”. W kobiecym piśmie „Bluszcz” przez ponad pół wieku redagowała rubryki poświęcone modzie i gospodarstwu domowemu.
Szybko stała się bardzo bogatą osobą. W samym 1883 r. ze sprzedaży książek zarobiła oszałamiającą kwotę 84 tys. rubli, co stanowiło wartość trzech sporych majątków ziemskich. Otrzymywała wyższe honoraria niż najpopularniejsi ówcześni pisarze. „Tylko Sienkiewicz i Ćwierczakiewiczowa rozchodzą się w takiej ilości egzemplarzy, a spotkać ich można i w kuchni, i w salonie” – mawiano w Warszawie.
„…Czymże są moje muzyczne sukcesy wobec sławy Pani? Iluż to mężów, których żony dzięki Pani znają się na kuchni, błogosławi i po wsze czasy błogosławić będzie działalność Pani kiedy już moja muzyka przebrzmi?” – pisał w liście do Ćwierczakiewiczowej słynny wirtuoz fortepianu Ignacy Jan Paderewski. „Ktoś powiedział, że droga do serca mężczyzny prowadzi przez żołądek. Do tego zdania zastosowałam moją działalność, ty zaś, Mistrzu, grą i twórczością swoją trafiasz do dusz i serc wszystkich ludzi. Mamy więc oboje pewne, choć różne zasługi...” – odpowiedziała słynna kucharka.
Nie grzeszyła skromnością. „Śmiało, bez zarozumienia co do mojej znajomości kulinarnej powiedzieć mogę: nie mam dziś w języku polskim konkurencji w tym kierunku” – pisała Ćwierczakiewiczowa.
Sukcesy, bezpośredni sposób bycia oraz cięty język nie zjednywały jej przyjaciół. Otyła sylwetka Ćwierczakiewiczowej była ulubionym tematem karykatur i żartów. Opowiadano, jak znana ze skąpstwa celebrytka wykłóca się z przekupkami o każdy grosz. Słynne były jej wizyty w teatrze, podczas których zajadała się czekoladkami i głośno komentowała kiepską grę aktorów.
Do legendy przeszła wymiana zdań między Ćwierczakiewiczową a pisarką Elizą Orzeszkową. Na pytanie autorki „Nad Niemnem”: „Więc pani pisze o plackach?” odpowiedziała podobno pytaniem: „A pani pod placki?”.
Kuchnia z perspektywy świata
Mottem jej książek było zdanie: „Żonom zawsze powtarzam, że smacznie przyrządzony obiad jest podstawą szczęścia domowego i dobrego humoru męża”. Jednak Ćwierczakiewiczowa była jednocześnie wielką zwolenniczką emancypacji i zwiększenia praw kobiet. Jej zdaniem kucharka miała przestać być kurą domową, ale „artystką, scjentystką i pragmatykiem jednocześnie”. „Zatem osobą o szerokich horyzontach: widzi ona świat nie z perspektywy kuchni, lecz kuchnię z perspektywy świata” – pisała.
Zdecydowanie wyprzedzała swoją epokę. Promowała wynalazki mające ułatwiać życie kobietom, np. kuchnie gazowe czy maszyny piorące. Była pionierką w propagowaniu zdrowej diety, aktywności fizycznej, a zwłaszcza higieny. „Każda z nas wie, że porządek w domu jest nie tylko jednym z najważniejszych warunków dobrego gospodarstwa, ale, że porządek umila nam życie – oczyszcza atmosferę nas otaczającą a tem samym wpływa na nasze zdrowie, swobodę myśli i dobry humor” – pisała.
Zachęcała nie tylko do zachowania czystości w kuchni, ale również regularnego prania odzieży i racjonalnego ubierania. „Odziewajmy zawsze starannie ciało nasze według najpiękniejszych wzorów najmędrszej naszej mistrzyni, przyrody, stosownie do pory roku i budowy naszego organizmu” – przekonywała.
Jej warszawskie mieszkanie przy ul. Królewskiej 3 było centrum życia towarzyskiego. W każdy czwartek odbywały się tam słynne obiady, podczas których deklamowano także wiersze, słuchano muzyki i dyskutowano na poważne tematy.
Także polityczne, ponieważ Lucyna Ćwierczakiewiczowa była gorącą patriotką. Do legendy przeszło jej wystąpienie podczas mszy w katedrze, gdy ekspresyjnie zaprotestowała przeciwko nielubianemu hierarsze. „Powolny sługo carski, arcybiskupie Feliński! W imieniu dobrych Polaków, co wyszli z katedry, w imieniu całego narodu polskiego, przeklinam ciebie, przeklinam do trzeciego pokolenia!” – krzyczała.
Ćwierczakiewiczowa pomagała uwalniać więźniów z carskich aresztów, organizowała obiady dla ubogich, przyjmowała na wychowanie sieroty. Część majątku przeznaczyła na coroczne stypendia dla biednych studentów.
W lutym 1901 r. zachorowała na zapalenie płuc i po kilku dniach umarła. Jej pogrzeb był skromny, zgodnie z ostatnią wolą Lucyny Ćwierczakiewiczowej, która zarządziła: „żadnych wielkich kosztów pogrzebowych nie pozwalam ponosić: tyle jest biedy na świecie, więc uważam to za grzech”.
Rafał Natorski/(mtr), WP Kobieta