Nie świętuje 70. urodzin. "Czekam, aż ten obłęd się skończy"

Martyna Jakubowicz przez pierwsze pięć lat życia była wychowywana przez dziadków. Później jednak wróciła pod opiekę rodziców, co okazało się być dla niej nie lada wyzwaniem - nie tylko znalazła się w zupełnie innym otoczeniu, ale także musiała dostosować się do nowych zasad. Niestety dzieciństwo w cieniu wojennych traum i samotności, odbiło piętno na jej późniejszym życiu.

Wokalistka wyznała, że życie z ojcem, który był w AK, nie było łatwe. W jej domu ponad wszystko liczyło się posłuszeństwo. Nie przywiązywało się również zbyt dużej wagi do uczuć. Zbudowanie więzi z rodzicami nie było więc łatwe - w końcu długo wychowywali ją dziadkowie.

- Wypracowałam sobie bardzo silną więź emocjonalną z ludźmi, których miałam wokół siebie. I po pięciu latach ktoś decyduje, że kończymy z tym, i jest kompletnie inna rzeczywistość, w zasadzie dziecko wraca do obcych sobie ludzi. Nie rozumiesz, co się stało, co zrobiłaś źle - wyznała w "Urodzie Życia" gwiazda.

Niestety niełatwe dzieciństwo przepłaciła sporymi problemami ze zdrowiem.

- Najpierw choroba Hashimoto, potem depresja lub odwrotnie. Antydepresanty w drugiej licealnej. Przestałam je brać po jakimś czasie i wyrzuciłam, bo nie chciałam być uzależniona od takiej chemii. Silne doznania, cierpienie, samotność – to po prostu bije w człowieka, w jego system immunologiczny. Zaczęłam mieć kłopoty z pamięcią. Nie pamiętałam nazwisk, nazw i dat. To się zaczęło chyba w szóstej klasie podstawówki i trwa do dzisiaj - dodała wokalistka.

Czytaj też: "Ludzie są wściekli". Po jej apelu we Wrocławiu "zdarzył się cud"

Niestety jakiś czas temu okazało się, że Martyna Jakubowicz zmaga się z kolejnymi problemami.

"Siedem lat temu zachorowałam na małopłytkowość nabytą. Oznaczało to, że poziom moich płytek krwi osiągał poziom 6 tys., a to oznacza, że był poza dolną granicą normy, która wynosi 140 tys. Taki poziom płytek oznacza małą krzepliwość krwi i objawia się m.in. skazą krwotoczną oraz krwotokami wewnętrznymi i zewnętrznymi, czyli w najgorszym scenariuszu to trochę jak Ebola" - wyznała w facebookowym poście w sierpniu 2022 roku.

Chorobę na szczęście udało się opanować. Mówiła o tym rok później Patrycja Jakubowicz, córka i menadżerka artystki. - Aktualnie choroba jest pod kontrolą. Artystka nadal przyjmuje leki. Na szczęście nie uniemożliwia to koncertowania, z którym jej organizm radzi sobie dość dobrze. Oczywiście, koncerty planowane są w taki sposób, by artystki nadmiernie nie forsować - podkreślała w ShowNews.

Z okazji swojej 70. rocznicy urodzin Jakubowicz dodała na Facebooku wymowny post. Okazało się, że legendarna wokalistka nie świętuje urodzin. Powód jest przejmujący.

"Urodziłam się dziesięć lat po zakończeniu drugiej wojny światowej. Od trzech lat data moich urodzin zbiega się z datą inwazji Rosji na Ukrainę dlatego też urodzin nie obchodzę. Czekam aż ten obłęd się skończy!" - napisała.

Czytaj też: Martyna Jakubowicz: Muszę przestać wracać do traum z przeszłości

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl