Maciej Zień to jedno z najbardziej rozpoznawalnych nazwisk w świecie polskiej mody. Jednak przez ostatni rok kojarzyło się z czymś jeszcze – ze skandalem na Mokotowskiej, po którym projektant wyjechał za granicę. Designer, który od 20 lat nie opuszczał żadnego sezonu, żył na pełnych obrotach, realizując wiele różnych projektów na raz i spełniając największe modowe marzenia gwiazd polskiego show-biznesu, spędził rok z dala od blasku fleszy, smaku spektakularnych sukcesów i tytułów z pierwszych stron gazet. Teraz, po roku przerwy, znów wraca. Cóż, świat polskiej mody zdążył za nim zatęsknić, ale czy on tęskni do niej równie mocno? Co planuje na najbliższy czas i czy naprawdę możemy mówić o wielkim powrocie?
Aleksandra Nagel: Wszyscy piszą o tym, że pan wraca, ale czy pan czuje, że pan tak naprawdę odszedł?
Maciej Zień: Właśnie! Ja nie czuję, żebym wracał, bo tak naprawdę nie przestałem pracować. Może nie organizowałem pokazów, ale wciąż pracowałem. W międzyczasie ukazała się kolekcja Tubądzin by Maciej Zień, która wciąż cieszy się popularnością. Mam grono stałych klientek, z którymi współpracuję. Pracuję nad wieloma projektami, które niedługo po moim pokazie będą miały swoją premierę.
Wycofał się pan z show-biznesu, a to dla projektanta w Polsce spore ryzyko…
Nie wycofałem się, a pozwoliłem sobie na złapanie oddechu. Zdecydowałem się na roczną podróż, którą zawsze pragnąłem odbyć, zważając na to, że od 17 roku pracowałem bardzo intensywnie, prezentując corocznie po dwa pokazy. Mark Twain powiedział kiedyś, że "Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań, złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj". Tak właśnie zrobiłem, a potem narodziła się moja najnowsza kolekcja "Sweet dreams".
Wiele osób potraktowało pana wyjazd do Brazylii jako ucieczkę…
Akurat mija dwadzieścia lat, odkąd zacząłem projektować i pokazywać regularnie kolekcje. Uważam, że nie muszę nikomu tłumaczyć, dlaczego postanowiłem odpocząć. To moja prywatna sprawa. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że ludzie się interesują, pytają, plotkują…
Teraz plotkują, że pan wraca, a jaka jest prawda?
Prawda jest taka, że w drugiej połowie września będzie mój pokaz. Pokażę coś nowego, świeżego. Chcę zaprezentować nowe spojrzenie na modę, a jednocześnie nawiązać do tego, co zrobiłem przez ostatnie dwie dekady.
Zobacz także:
Get the look
"Sweet dreams" Macieja Zienia
Pojawi się też pan w PTAK Fashion City?
Moi znajomi śmieją się, że jak wracam, to na pełnych obrotach. 17 września, podczas weekendu Fast Fashion, zaprezentuję stworzone przez siebie stylizacje. To nie będzie mój pokaz. Występować będę w roli stylisty. Projekty stworzone od A do Z przeze mnie zaprezentuję dwa dni później podczas niezależnego pokazu.
Czy po słynnym skandalu było panu trudno zorganizować pokaz? Czy sponsorzy mieli wątpliwości? Szczerze? Nie (śmiech). Określenia słynny czy wielki skandal są przesadzone i zbyt pompatyczne. "Wielki skandal" miał bardziej miejsce medialnie niż w wymiarze realnym. Bez problemu przekonałem ich do swojej wizji. Będzie to wydarzenie na najwyższym artystycznym poziomie. Nie było żadnych problemów. Może pomogło również to, że pracuję nad kolekcją od pół roku i mogłem pokazać im z dużym wyprzedzeniem, jak to wszystko będzie wyglądać.
Czy to jest kolekcja dedykowana na konkretny sezon?
Śmieję się, że to będzie zima-wiosna. Teraz w modzie wszystko jest dozwolone! Nie tylko ja, ale i wielu światowych projektantów odchodzi od sezonowości, jednego stylu. Projektanci mieszają, łączą różne inspiracje, stawiają na indywidualizm. Na jednym pokazie pojawia się na raz kilka epok! Totalny modowy miszmasz!
Jest jakaś nić przewodnia w pana kolekcji?
Mój znak rozpoznawczy to sukienki koktajlowe i wieczorowe. Na to położyłem szczególny nacisk. Uważam, że nie ma tego wiele w polskiej modzie. Coraz trudniej znaleźć coś ciekawego na rynku. Wszyscy idą w basic i modę pret-a-porter.
*Może to jest jedyne wyjście, by przetrwać? W końcu, ile kobiet w Polsce potrzebuje wieczorowej sukni? Ile razy w życiu ją założy? Tego typu kreacje kupuje tylko na swój własny ślub. Czy to nie za duże ryzyko? Inni projektanci decydują się na modę codzienną, bo na inną nie mogą znaleźć klientów. Czy pan będzie ich miał? *
Zależy jaki kto ma apetyt na klientów. Ja mam grono stałych klientek, które cały czas przyjmuję. Mi to wystarczy. Nie chcę więcej. To mój świat, moja wizja. Chciałbym przy tym zostać.
"Sweet dreams" Macieja Zienia
Skandal sprzed roku skończył się pana wyjazdem z kraju. Czy było w panu dużo goryczy z powodu tego, co się stało? Czego pana nauczyło to wydarzenie?
To prawda, że media to rozbuchały. Ja nie czułem, że zrobiłem coś złego. To był po prostu konflikt projektanta ze wspólnikiem. Co zresztą zdarza się wielu projektantom i artystom również. Zawsze uważałem, że to moja prywatna sprawa i starałem się tego głośno nie komentować. Wszystko, co komentowałem było od razu przekształcane, przekłamywane. To był dla mnie trudny czas, a czego się nauczyłem? Na pewno tego, że trudno jest pogodzić biznes ze sztuką.
Miałem też czas na to, by się zdystansować, ale też zatęsknić za modą, za tym pędem pracy twórczej. Mogłem pojeździć po świecie. Byłem w Brazylii, ale to wszyscy wiecie (śmiech). Byłem w Afryce. Pojeździłem po Europie. To był mój czas, w którym sobie odpuściłem, odpocząłem, zebrałem siły i jestem gotowy do pracy.
Czy te inspiracje z podróży znajdą miejsce w kolekcji?
Na pewno pojawi się dużo rękodzieła. Nie są to jednak dosłowne inspiracje. Kolekcja „Sweet dreams” będzie miksem rożnych doznań i pomysłów.
*Nie bał się pan, że wraca do tej polskiej mody – niepewnej, bez większych pieniędzy, ryzykownej? Wielu projektantów mówi, że nie jest łatwo. Klient ma tak wiele możliwości. Może kupić w sieciówce, przez internet, może wybrać światową markę, lub postawić na niszowego krawca. Wreszcie zajrzeć do butiku polskiego projektanta. Czy przy tych wszystkich możliwościach bycie projektantem w Polsce to wciąż opłacalny biznes? *
Na pewno przeżywamy rewolucję i to nie tylko w modzie, ale w każdej dziedzinie sztuki. Trzeba umieć się odnaleźć. Ja miałem czas, aby się nad tym zastanowić i obrać odpowiedni kierunek. Obserwowałem skąd wieje wiatr. Teraz zamierzam kłaść większy nacisk na e-commerce, aniżeli budowanie czy wynajmowanie wielkopowierzchniowych sklepów.
"Sweet dreams" Macieja Zienia
Czyli nie będzie atelier ZIEŃ, jak dawniej na Mokotowskiej?
Na ten moment otwarcia takiego atelier nie planuję. Za tym mi nie tęskno. Zatrudnianie masy ludzi i branie za nich odpowiedzialności, za ich rodziny – to naprawdę jest spore wyzwanie. Staram się ten biznes przeorganizować w trochę inny sposób. Grupę osób zatrudnionych na stałe chcę ograniczyć do minimum.
*„Sweet dreams” to tytuł kolekcji, a jakie jest pana największe zawodowe marzenie? *
Abym cały czas miał radość z tworzenia i nie zabrakło mi weny.