Magdalena Grochocka urodziła się z rozszczepem wargi i podniebienia. Jednym postem wywołała ważną dyskusję
Magdalena Grochocka w dzieciństwie przeszła szereg operacji i musiała zmierzyć się z upokorzeniami i wyzwiskami. Jako dorosła kobieta zdecydowała się na operację korekcyjną, a swoją historię opisała w sieci. Jej post polubiło ponad 24 tys. internautów, a autorka została zasypana wiadomościami i komentarzami od osób, które zmagają się z tym samym problemem.
19.03.2021 14:44
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Katarzyna Pawlicka, WP Kobieta: Większość z nas myśli, że rozszczep wargi i podniebienia to jedynie defekt estetyczny.
Magdalena Grochocka: Rozszczep wargi i podniebienia to wada twarzoczaszki – dziecko rodzi się z przerwą między jamą ustną a nosem, co bardzo często wpływa także na kwestie zdrowotne. Każdy przypadek jest inny, ale ja od dziecka borykałam się z wieloma problemami, chociażby z chorymi uszami. Lekarze twierdzili, że rozszczep mógł mieć na to wpływ. Do tego doszły alergie i dolegliwości żołądkowe. Te drugie wiązałabym przede wszystkim ze stresem.
Kolejna kwestia to obniżona odporność organizmu. Długotrwałe leczenie antybiotykami wszelakich infekcji tylko pogarszało sytuację. W dzieciństwie bardzo dużo chorowałam, co zostało mi zresztą do dziś. Do tego dochodzą wady wymowy – wiele osób z rozszczepem mówi "przez nos" bądź ma problem z wymawianiem spółgłosek. Ja w dzieciństwie nie wymawiałam "R", jednak rodzice pędem zaprowadzili mnie do logopedy i szczęśliwie problem został rozwiązany.
Wspomniałaś o silnym stresie. W poście, który zamieściłaś w sieci, wprost pisałaś o "latach upokorzeń w szkole".
Pochodzę z dość małej miejscowości. Nie wiem, czy podejście rówieśników wynikało z wychowania czy niewiedzy. Natomiast czas przełomu między podstawówką i gimnazjum był najgorszy – bardzo często zdarzało mi się słyszeć przykre słowa, które najczęściej padały z ust chłopaków. Wyzwiska typu "krzywy ryj" czy "kartofel" były na porządku dziennym. Przy czym nigdy nie słyszałam przykrych słów od dorosłych, zawsze od rówieśników.
Na samą myśl o szkole bolał mnie brzuch. W efekcie nabawiłam się zespołu jelita drażliwego. Dzisiaj jest to choroba cywilizacyjna, na którą cierpi mnóstwo osób, ale wtedy właściwie się o niej nie mówiło. Poza genetyką, przyczynami ZJD są wpływy środowiskowe i infekcje. Takie doświadczenia rzutują na dorosłe życie. Dziś staram się do nich nie wracać. Myślę, że skutecznie się wyleczyłam.
Operacja rozszczepu wargi i podniebienia nie jest refundowana? Nie można skorygować tej wady już we wczesnym dzieciństwie?
Szczelina jest na tyle duża, że dziecko jak najszybciej po urodzeniu jest poddawane operacji. Ale na takim etapie nikt nie zwraca uwagi na efekty wizualne. Natomiast operacje kształtujące ostateczny wygląd nosa możemy zrobić dopiero, gdy kości są w pełni wykształcone – w momencie osiągnięcia dorosłości. Na studiach przeszłam finansowaną z NFZ operację na przegrodę nosową. Niestety, była bardzo nieudana, a lekarze, mówiąc kolokwialnie, mnie olali. Operujący mnie lekarz nie był obecny na oddziale, gdy wypisywano mnie ze szpitala. Wyszłam tak, jak stałam – z kartą wypisu, bez zaleceń. Nikt się mną nie zainteresował.
Zobacz także
Co w twoim przypadku było impulsem do zmiany i podjęcia decyzji o zabiegu?
Do ostatecznej decyzji dojrzewałam latami. Największą rolę odegrała kwestia finansowa. Operacje korekcyjne, które robi się prywatnie, nie należą do najtańszych – moja kosztowała 20 tys. złotych. W dźwignięciu tego kosztu pomogli mi rodzice. Cena operacji jest oczywiście niższa, gdy pacjent jest zdrowy i chce dokonać operacji typowo estetycznej. Ale w moim przypadku korekta była dość inwazyjna i wymagająca: obejmowała przegrodę nosową, zmniejszenie skrzydełek i uformowanie nowego kształtu nosa. Musiał przeprowadzić ją lekarz, który specjalizuje się w tego typu operacjach.
Zdaję sobie sprawę, że nie każdy może pozwolić sobie na taki wydatek i ubolewam, że w naszej sytuacji nie można liczyć na refundację. Warto jednak wiedzieć, że w klinikach funkcjonują płatności ratalne na bardzo dobrych warunkach. Dostałam wiele pytań odnośnie operacji, a wśród nich dominującym było pytanie właśnie o koszty.
Załatwia się to w taki sam sposób, jak np. kredyt na mieszkanie czy samochód?
To dość popularne w ostatnich latach rozwiązanie. Kliniki współpracują z firmami, które udzielają pożyczek wyłącznie na cele medyczne. Dotyczy to nie tylko operacji chirurgicznych, ale również trwałej depilacji czy leczenia zębów. Decydując się na zabieg i tego typu finansowanie, nie otrzymujemy pieniędzy na konto – są one przekazywane bezpośrednio do kliniki.
Ktoś próbował cię zniechęcić do zabiegu?
Nikt mnie nie zniechęcał, choć pojawiały się głosy, że przecież wszystko ze mną w porządku. One brały się jednak z tego, że bliskie mi osoby przyzwyczaiły się do mojego wyglądu i nie zwracały uwagi na wady. To jest zresztą bardzo ciekawe – kiedy z małej miejscowości wyjechałam na studia do Warszawy, szybko okazało się, że nikt nie zwraca uwagi na moje usta czy nos. Wszelkie docinki ustały, nie słyszałam żadnych przykrych komentarzy i nie mogłam narzekać na brak powodzenia u płci przeciwnej. Natomiast moja pewność siebie wciąż była obniżona i rzutowała na nieśmiałość w codziennych sytuacjach i relacjach z innymi ludźmi.
Jak wyglądała rekonwalescencja?
Wiele osób pytało mnie o to w komentarzach, bo poza barierą finansową istnieje potężny lęk przed bólem. To powoduje, że ludzie zwlekają z operacją bądź się na nią nie decydują. Ból faktycznie się pojawia, gdy mija znieczulenie, ale nie jest bardzo uciążliwy. Przez kilka pierwszych dni po zabiegu dyskomfort wiąże się przede wszystkim z zatkanym nosem – po operacji nosa do przegród wkładane są tampony, więc oddychać można tylko przez usta. Ale późniejszy efekt jest warty poświęcenia.
Twój post, w którym zamieściłaś zdjęcia przed i po oraz opisałaś swoją historię, polubiło na Facebooku ponad 20 tys. osób. Jakie głosy dominowały?
Odzew był przede wszystkim bardzo pozytywny: pojawiło się dużo słów wsparcia i komplementów. Kobiety pisały, że jestem niesamowicie odważna, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że warto było te zdjęcia pokazać i opowiedzieć o operacji. Zgłosiło się do mnie wiele osób z rozszczepem wargi z pytaniami o przebieg zabiegu, koszty i rekonwalescencję. Jeszcze bardziej uświadomiłam sobie, że jest to w Polsce temat marginalizowany, o którym właściwie się nie mówi. Osoby z rozszczepem często pozostają w cieniu, nie rozmawiają z nikim na temat swojej przypadłości. Dostałam też kilka wiadomości od osób, którym jest naprawdę ciężko.
Jakaś poruszyła cię szczególnie?
Najbardziej poruszyła mnie historia młodej dziewczyny, która wprost przyznała, że rodzice jej nie wspierają, a rodzeństwo ubliża jej na każdym kroku. Mimo to, postanowiła o siebie zawalczyć. Jest z tym niestety sama. Wspomniała mi, że ma uraz do psychologów – kiedy wybrała się do jednego z nich, ten zamiótł sprawę pod dywan i została zupełnie bez pomocy. Kilka komentarzy rozbawiło mnie też do łez. Na przykład pojawiły się głosy, że to wielka ściema i na zdjęciach są dwie różne osoby. Pomyślałam, że to w sumie dobrze, skoro różnica jest tak widoczna!
Uświadomiłam sobie jednocześnie, jak wiele jest w Polsce osób borykających się z podobnymi problemami. Chodzi już nie tylko o wygląd, ale również o stan psychiczny. W niedalekiej przyszłości chciałabym założyć fundację wspierającą takie osoby. Jej celem byłaby pomoc w zakresie psychologicznym i medycznym, ale również edukacja i kampanie społeczne. O problemie rozszczepów nie mówi się prawie wcale, a z komentarzy i wiadomości wynika, że ma on naprawdę duże rozmiary.
W komentarzu wspomniałaś o inicjatywie Sercem Malowane. Na czym ona polega?
Stworzyła ją pani Magda Bogulak – właścicielka dwóch warszawskich klinik kosmetologicznych. Inicjatywa zrzesza linergistki (specjalistki zajmujące się makijażem permanentnym) z całej Polski, które całkowicie za darmo wykonują taki makijaż osobom z rozszczepem wargi i podniebienia. Od pani Magdy wiem, że gama zabiegów się rozszerza – w ramach inicjatywy można wykonywać nie tylko makijaż permanentny ust, ale również mikropunkturę blizn, które także stanowią duży problem przy rozszczepach.
Akcję można bez problemu znaleźć na Facebooku i przez grupę poszukać linergistki w miejscu swojego zamieszkania. Akcja Sercem Malowane to również cykliczne metamorfozy, gdzie poza wykonaniem makijażu permanentnego ust, dziewczyny z rozszczepem korzystają z usług fryzjerów i makijażystów. Następnie takie metamorfozy są udokumentowane pięknymi zdjęciami i filmami. To przepiękna, bezinteresowna akcja za przysłowiowy uśmiech, przynosząca wszystkim mnóstwo radości.
Co zmieniło się w twoim życiu po operacji?
Kiedy kilkanaście dni po operacji chirurg zdjął mi całkowicie opatrunek i po raz pierwszy spojrzałam w lusterko, rozpłakałam się przy nim jak dziecko. Mąż, który czekał na mnie pod gabinetem, wystraszył się, że coś poszło nie tak. Ale to były wyłącznie łzy szczęścia i wzruszenia. Zyskałam o wiele lepsze samopoczucie, o wiele chętniej zaczęłam spoglądać w lustro i na pewno zwiększyła się moja pewność siebie. Zrobiłam dla siebie coś, o czym marzyłam od dawna. Niektórzy marzą, żeby wygrać w totka, a ja marzyłam o lepszym wyglądzie.
Jesteś żywym przykładem, że operacje plastyczne mogą całkowicie odmienić życie. Skąd w nas tak wiele uprzedzeń na ich temat?
Wielokrotnie słyszałam, że operacja plastyczna to fanaberia. Na pewno pośrednio za takie głosy winę ponoszą media, szczególnie społecznościowe. Za ich pośrednictwem ludzie obserwują bardzo znane osoby, które na przestrzeni kilku lat zmieniają się tak, że trudno je poznać. Uwielbiamy oceniać innych, zwłaszcza z kanapy, nie ponosząc za to konsekwencji. Nieprzychylne komentarze biorą się też pewnie ze zwykłej zazdrości czy zawiści tych, którzy też chcieliby coś zmienić, ale nie mają z różnych przyczyn takiej możliwości.
Pod moim postem pojawiało się sporo komentarzy typu: "super, że zrobiłaś to dla siebie, bo w grę wchodził aspekt zdrowotny". Ale przecież jeśli ktoś chce powiększyć piersi czy usta, nie robi przy tym nikomu krzywdy, korzysta z własnych pieniędzy, to ma do tego prawo i nie powinniśmy go oceniać. Kobiety, które na ulicach krzyczą "nasze ciało – nasza sprawa" w kontekście aborcji, są gotowe krytykować te, które zdecydowały się na operację plastyczną czy inny zabieg estetyczny. W takich sytuacjach wychodzi z nas hipokryzja.
Powiedziałaś, że najbardziej okrutne w stosunku do ciebie były dzieci. Myślisz, że jest szansa, by wreszcie skończyć z prześladowaniami w szkole?
W szkole w ogóle nie mówimy o inności. A przecież właściwie w każdej klasie jest dziecko, które z różnych powodów odbiega od innych dzieci – czy to kolorem skóry, czy przez jakąś wadę lub chorobę. Czasem wystarczy kilka zdań wyjaśnienia ze strony osoby dorosłej, by szykany ustały. Ale dziecko, które nie zostało nauczone w szkole tolerancji, jako osoba dorosła też będzie prawdopodobnie oceniać i krytykować innych – wystarczy spojrzeć, co dzieje się w Internecie.
Kolejna kwestia to wychowanie rodziców. Jeśli dziecko od małego słyszy krytyczne uwagi wobec innych osób od własnych rodziców, to skąd ma wziąć właściwe wzorce? W wielu domach brakuje rozmów na trudne tematy, rodzice nie wiedzą, jak je przeprowadzać. Podobnie jak z edukacją seksualną – nie wiemy, jak rozmawiać z dziećmi, więc temat nie istnieje. Później niestety mamy efekty w postaci nastoletnich ciąż czy innych problemów. A psychiatria dziecięca w naszym kraju nie funkcjonuje zupełnie. Dlatego uważam, że potrzebujemy mądrej edukacji, rzetelnych kampanii informacyjnych dotyczących różnych schorzeń i łamania kanonów. Od tego trzeba zacząć zmiany.