Blisko ludzi"Mam wybór: żyć jak wolny człowiek, albo żyć jak bydło"

"Mam wybór: żyć jak wolny człowiek, albo żyć jak bydło"

Dla Ukraińców jest bohaterką narodową. Rosjanie traktują ją zaś jak „córkę szatana”. O Nadii Sawczenko świat usłyszał, gdy oskarżono ją o współudział w zamordowaniu dwóch rosyjskich dziennikarzy. Pilotka walczy nie tylko o własną wolność. Jej sprawa włączyła się w medialną wojnę, jaką toczą ze sobą oba kraje. Nie tylko ona stanęła na froncie. Coraz więcej kobiet decyduje się dołączyć do ukraińskiej armii.

17.03.2016 | aktual.: 17.03.2016 11:47

18 czerwca ubiegłego roku Sawczenko trafiła jako jeniec w ręce prorosyjskich separatystów. Miesiąc później została osadzona w areszcie w rosyjskim Woroneżu. Oskarżono ją o przyczynienie się do śmierci dwóch rosyjskich dziennikarzy, którzy relacjonowali zajścia na Ukrainie. Według władz miała nakierować ogień artyleryjski na reporterów. Prawnicy Sawczenko mają jednak dowody na to, że kobieta nie mogła być w tamtym miejscu. Bilingi jej telefonu wyraźnie wskazują, że w chwili ostrzału znajdowała się w rękach rebeliantów w Ługańsku.

Jej aresztowanie stało się sprawą medialną na całym świecie. Wideo, na którym widać jak separatyści przesłuchują przykutą kajdankami do rury Ukrainkę, ma już blisko milion odsłon. Od 3 marca Sawczenko prowadzi tzw. suchą głodówkę i nie przyjmuje płynów. Rozpoczęła ją na znak protestu przeciwko decyzji sądu o odroczeniu jej wystąpienia. Wówczas prokurator żądał dla niej kary 23 lat pozbawienia wolności w kolonii karnej. Wyrok w sprawie ukraińskiej nawigatorki ma zostać ogłoszony podczas dwudniowej sesji sądu rozpoczynającej się 21 marca. O uwolnienie nawigatorki apeluje jej zdesperowana matka. Maria Sawczenko zwróciła się do światowych liderów, prosząc ich o „zaangażowanie wszystkich sił, by uratować jej córkę przed więzieniem”.

Wojowniczki

Coraz więcej kobiet włącza się w walkę przeciwko Rosji. Na froncie zobaczyć można nie tylko żołnierzy, ale też ochotniczki z karabinami w ręku. Kilka z nich uwieczniła ostatnio na nietypowych zdjęciach organizacja „Fotoprojekt”. W projekcie fotograficznym „Gdyby nie wojna” wzięło udział 12 kobiet służących w ukraińskich siłach zbrojnych. Na parę chwil zrzuciły codzienne mundury i pozwoliły się zobaczyć z zupełnie innej strony.

Każda z kobiet pozuje na tle wysmakowanego wnętrza i eleganckich rekwizytów, wystrojona niczym na bal. Zamiast torebek od projektantów, większość trzyma jednak w rękach to, co na co dzień jest ich narzędziem pracy: karabiny, pistolety i krótkofalówki. Każda opowiada, w jaki sposób trafiła „w kamasze” i czym się zajmuje. Niektóre pracują w charakterze specjalistek medycznych, inne służą na pierwszej linii frontu. Droga większości z nich zaczęła się na Majdanie. Wspominają wcześniejsze życie w cywilu, snują plany i marzenia na przyszłość. Daleko im jednak od mdłego sentymentalizmu – to prawdziwe twardzielki.

Diana, pseudonim „Dana”, to istny „człowiek-orkiestra”. Robiła w życiu wiele różnych rzeczy. - We wczesnym dzieciństwie marzyłam, by zostać cesarzową. Później – mistrzynią świata. Na studiach chciałam zostać projektantką mody – to właśnie mój tytuł zawodowy „disagner-couture” – opowiada. - Przed wojną marzyłam, że zostanę szefem służby penitencjarnej, albo służb zwalczających korupcję - dodaje. W jej bogatej biografii znalazła się również praca w charakterze trenerki fitnessu, kickboxingu i jogi. W wolnym czasie pisze wiersze oraz piosenki dla ukraińskich wykonawców rockowych.

Wiktoria z batalionu „Ajdar”, pseudonim „Dzika”, jest dowódcą grupy zmechanizowanej. Motoryzacją interesowała się od dziecka. Przyznaje, że na wojnie znalazła przyjaźń i miłość oraz zrozumiała, kim naprawdę jest. Jest przekonana o słuszności swoich wyborów i ma poczucie misji. Do sesji pozuje z karabinem oraz wojskowym plecakiem zawieszonym na zabytkowym krześle.

Choć niektóre panie prezentują się niezwykle subtelnie, to tylko pozory słabości – są silne duchem i nie szczędzą ostrych komentarzy dotyczących sytuacji politycznej na Ukrainie: - Chcę żyć. Ale mam też wybór: żyć jak wolny człowiek, albo żyć jak bydło – mówi Olena. - Muszę zachować w swoim sercu i umyśle dobro, miłosierdzie, sprawiedliwość, uczciwość.

W podobny sposób ocenia sytuację Ksiusza, pseudonim „Jaskółka”, z batalionu „K-1”: - Często pytają mnie, czy zdarzało mi się walczyć z bronią w ręku? Czy strzelałam do ludzi? Tak, chwyciłam za broń, ale dla obrony. By bronić swojego domu i tych, którzy potrzebują pomocy... To nie usprawiedliwienia, to stwierdzenie faktu – mówi Ksiusza. – Wojna nauczyła mnie cenić wiele rzeczy: pokój, ciszę i spokój. Nauczyła mnie żyć tu i teraz.

W sesji nie brakuje akcentów feministycznych. - Nie raz pytano mnie, czemu ja, kobieta, pojechałam na wojnę? To, że jestem kobietą, nie oznacza, że jestem słaba. A to, że jestem ładna, nie oznacza, że nie mam swojego rozumu – mówi Irina, pseudonim „Margo”. Sama zostawiła w domu córkę, ale na wojnę pojechała z jej „błogosławieństwem”: - Córka powiedziała: „Mamo, jedź i bij tych wszystkich separatystów!” – wspomina Irina.

„W ciągu ostatnich dwóch lat tysiące Ukrainek doświadczyło wojny... Celem sesji oraz całego projektu „Gdyby nie wojna” jest pokazanie Bohaterek takimi, jakimi są w rzeczywistości. Bez dopisanych historyjek i wymyślonych scenariuszy” – czytamy w opisie projektu – „Na zdjęciach nie zobaczycie ich jednak w mundurach, czy na pierwszej linii frontu, wyczerpanych i zmęczonych. To jedyna rzecz, którą pozwoliliśmy sobie zmienić. Bardzo chcieliśmy, by te wspaniałe kobiety mogły choćby na kilka godzin poczuć się inaczej - mówią członkowie "Fotoprojektu".

KP, (md) / WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)