"Mama nie była już jego więźniem. Ja przejęłam tę rolę". Po latach opowiedziała, co zrobił jej ojciec
Nikt nigdy nie domyślił się, przez co przechodziła. W domu ukochany "tatuś" urządził jej piekło. Czasem przychodzą takie chwile, w których przypomina sobie to, co jej robił. Przeżywa to jeszcze raz, potem kolejny. Carrie ma 38 lat, ale w tych powracających koszmarach dalej jest 8-letnią dziewczynką. Ofiarą pedofila.
Nikt z rodziny nie zorientował się przez te wszystkie lata, że coś jest nie tak. Ojciec Carrie Bailee wiedział jak bić, żeby nie było śladów. Zawsze uderzał ją w tył głowy. Tam siniaka nie zobaczy się łatwo.
W szkole też nikt nie podejrzewał, że w domu przechodzi piekło. Była jedna nauczycielka, może dwie, które zastanawiały się nad jej dziwnym zachowaniem. Zrzucały jednak winę na to, że rodzice Carrie się rozwodzą. Trudno jej musiało być przecież z tym, że rodzina się rozpada...
Ale to, że tata wykorzystuje ją seksualnie, nie przeszło im przez myśl.
- Zachowywałam się idiotycznie. Czasem jakby traciłam przytomność. Innym razem chodziłam wzdłuż płotu, który odgradzał naszą szkołę od ulicy i wciśnięta w kratę przesuwałam się krok po kroku. Gdybyś zobaczyła taką osobę, to od razu stwierdziłabyś, że coś z nią nie tak. Mnie nikt nigdy nie zapytał, czy dobrze się czuję. Nikt nie pytał, a ja nie chciałam opowiadać o sobie. Było mi wstyd, kim jestem. Bałam się, że ludzie dowiedzą się, jak bardzo złym człowiekiem byłam. Pedofile potrafią manipulować swoimi ofiarami. Wiesz, że jeśli to wszystko się wyda, to nie będzie ich wina, tylko twoja – opowiada Carrie w rozmowie z Deborą Snow z "Sydney Morning Herald".
Tu leży niegrzeczna dziewczynka
Któregoś dnia tata zabrał ją do piwnicy. Pośrodku gratów było miejsce nieprzykryte deskami. Surowa ziemia. Wskazał jej ręką to miejsce i powiedział: "Tam leży ostatnia, niegrzeczna dziewczynka". Ale od strachu gorsze było poczucie wstydu.
Carrie nigdy nie miała szczęśliwego dzieciństwa, choć patrząc na zdjęcia z jej młodości, trudno dostrzec, że żyła w piekle. Jej tata chętnie pozował z nią i jej starszą siostrą do fotografii. Takie pozory normalności. Jej matka szybko od nich odeszła. Chorowała na raka. Mąż bił ją "od zawsze". Rozwiedli się, gdy Carrie była jeszcze dzieckiem.
- Mama nie była już jego więźniem. Ja przejęłam tę rolę na wiele lat - wspomina Bailee w swojej książce "Flying on broken wings" ("Latając na połamanych skrzydłach").
Miała cztery latka, gdy ojciec skrzywdził ją po raz pierwszy. Któregoś dnia bawiła się w ogrodzie przed domem. Było gorąco, więc ściągnęła ubrania. Kiedy tata ją tak zobaczył, zaciągnął ją za włosy do domu, do łazienki. Wrzucił ją do wanny i powiedział, że teraz będzie musiał ją ukarać za to, co zrobiła. Szczotką szorował "miejsca, do których nie sięgało mydło".
Carrie pamięta też, jak kilka lat później postanowił ją brutalnie ukarać za to, że bawiła się za głośno w kuchni. Związał ją gumą, taką którą dzieci bawią się na podwórku, i zgwałcił. Miała 8 lat. - Ta kara zmieniła na zawsze moje życie. Nie byłam w stanie się ruszyć. Dziś pamiętam już tylko ból, który sparaliżował moje ciało - opowiada.
Tatuś
Carrie była wykorzystywana przez ojca całe dzieciństwo. Jej siostra Jillian do perfekcji miała opanowane symulowanie choroby do tego stopnia, by tata nie mógł jej nic zrobić. A miał przerażające fantazje. Pedofil nie tylko sam krzywdził dzieci, ale też sprzedawał je znajomym.
- Czy on brał od nich pieniądze? - pyta ją dziennikarka podczas wywiadu.
- Tak. Czasem - odpowiada Carrie.
Ojciec z biegiem lat stawał się coraz potworniejszym sadystą. Zmuszał dzieci do odbywania z nim stosunku. Najczęściej sprowadzał je do piwnicy. Carrie dobrze pamięta, że od drzwi na sam dół było 12 schodów. Jeśli doszła do 12, dobrze wiedziała, że za chwilę zacznie się piekło. - Będę to pamiętać do końca życia - mówi. Opowiada dziś o innych dzieciach, które były krzywdzone w jej domu, pod nosem sąsiadów.
- Miałam 9 lat i nie byłam nawet w stanie się bronić. To nawet nie była walka, bo jak tu walczyć z dorosłym? Czasem w piwnicy pojawiały się inne dzieci i dorośli. Starszych zawsze było więcej. Każde dziecko miało swój scenariusz do odegrania. Były kamery, aparaty…
Uciekła dopiero, gdy skończyła 14 lat. Tata zdążył jej jeszcze zostawić po sobie jedną pamiątkę - ślad po gorącym żelazku przyłożonym do lewej piersi.
Ile może znieść jeden człowiek?
Carrie trafiła do kuratorki o imieniu Sheila. Opowiedziała jej o tym, co działo się w rodzinnym domu. Kobieta poinformowała policję i matkę dziewczyny, która już dłużej nie mogła ignorować cierpienia córek. Ojciec trafił do więzienia, matka zmarła, a Carrie została sama z traumą. Wydawałoby się, że tu historia powinna się skończyć. No bo ile może znieść jeden człowiek?
Kilka miesięcy po tym, gdy uciekła z domu i cała sprawa wyszła na jaw, przeżyła załamanie nerwowe. Trafiła do szpitala psychiatrycznego, skąd niedługo później także uciekła. Próbowała popełnić samobójstwo. I to nie raz. Żyła w schroniskach dla bezdomnych nastolatków.
Miała 17 lat, gdy poznała Terrence’a. Był od niej 10 lat starszy. Wydawał się opiekuńczy, silny. Carrie myślała, że będzie potrafił jej pomóc. Terrence wprowadził ją z kolei w brutalny świat nastoletniej prostytucji. Widziała, jak gwałcił inne dziewczyny, ale nie mogła uciec. Jak wspomina, była przekonana, że tak już wygląda świat. Taki scenariusz nie zdziwiłby nikogo, kto zajmuje się pomaganiem ofiarom handlu ludźmi.
Carrie dopiero po kilku latach znalazła kobietę, która była w stanie jej naprawdę pomóc. Z Kanady wyjechała do Australii, gdzie nie groziło jej to, że spotka swoich dawnych oprawców. Dzięki pomocy działaczek lokalnych organizacji pomagającym uchodźczyniom, dostała wizę gwarantującą jej stały pobyt w kraju. Łatwo nie było. Nie ma takich przepisów, które chronią ofiary pedofilów szukające nowego życia za granicą. Jej się udało. Cudem, jak przyznaje.
To była długa droga
Carrie w Australii wyszła za mąż i urodziła córkę. To właśnie ona namówiła ją, by spisała to, co przeszła. Bailee przyznaje, że nie mogła siedzieć cicho ze swoją historią, kiedy tak wiele kobiet na świecie jest torturowanych przez najbliższych.
- Chciałam, żeby inne ocalone kobiety mogły przeczytać, że nie są same. Chciałam, żeby nie bały się przeszłości i nie czuły wstydu, że to one są temu wszystkiemu winne, bo nie są. Jeśli udało im się przeżyć piekło, to mają jeszcze szansę na dobre życie - mówi.
Carrie została rzeczniczką kobiet, które stały się ofiarami przemocy domowej i handlu ludźmi. Jest ambasadorką Gatehouse Young Women’s Project w Melbourne. Niektóre kobiety, które zgłaszają się po jej pomoc, przeszły dokładnie to samo.
- Pracować z kimś, kto przeszedł coś tak potwornego, kto jeszcze chce o tym mówić i odważnie pokazuje swoją twarz… To niesamowite. Daje tak wiele nadziei kobietom, które jej potrzebują, ale też nam, działaczom - mówi Sally Tonkin, dyrektorka ośrodka, w którym udziela się Carrie.