Mamo a dlaczego? Proste odpowiedzi na trudne pytania
Mamo a czy ty będziesz moją żoną? Mamo a czy ja zawsze będę z wami? Mamo a czy ty też masz siusiaka? Mamo a czy ja się zamienię w aniołka? A jak tata będzie miał dużo lat to umrze? A ty umrzesz?
Mamo a czy ty będziesz moją żoną? Mamo a czy ja zawsze będę z wami? Mamo a czy ty też masz siusiaka? Mamo a czy ja się zamienię w aniołka? A jak tata będzie miał dużo lat to umrze? A ty umrzesz? Cztery i pół roku ma moja pociecha i dokładnie takie pytania usłyszałam. I zapewne niejedno jeszcze przede mną. Jak to jest z trudnymi pytaniami? Co mówić, jak mówić?
„Trudne dziecięce pytania”… Wystarczy wpisać hasło w internetową wyszukiwarkę, w jednej chwili posypią się dobre rady na temat najbardziej wartościowych odpowiedzi. Powiedz to i to, takimi słowami, a twoje dziecko będzie usatysfakcjonowane, spokojniejsze i oczywiście mądrzejsze. Termin „trudne” odnosimy obecnie do pewnej grupy pytań trochę niecodziennych, żeby nie powiedzieć „nie na miejscu”, bo przecież głupich pytań nie ma. Na pewno rzadkich, nietypowych. Co tak naprawdę leży u podstaw tej magii pytań, dlaczego obdarzamy je takim wyróżnieniem? Czy to naprawdę dziecko jest sprawcą chwilowego niepokoju, z którym zmaga się rodzic? A może sam rodzic?
Taką wątpliwość zasiała we mnie wieczorna rozmowa mojego synka z tatą, kiedy to zapytał go czy on (tatuś) umrze. Na co tata, z dziarską miną, odpowiada „och synku, jeszcze dużo lat będę żył”, mając nadzieję na zakończenie tematu. Odpowiedź okazała się niezadowalająca. „Ale tato ja nie chce żebyś ty nie żył”. Dzielny tata próbuje dalej, opowiadając w skrócie koleje życia ziemskich istot, z naciskiem na życie. Znowu nietrafione, czteroletnia bródka zaczyna drgać, głosik się łamie i znowu słowa: „ja nie chcę żebyś ty umarł. A mama też umrze? I ja zostanę sam?” Ze wzruszającego dialogu rozwinęła się rodzinna rozmowa, w której tak naprawdę trudno mówić o satysfakcjonującej odpowiedzi. Synek zasnął uspokojony, że mama i tata są i będą. Ale jak długo będą, tego nie wie ani on, ani niestety nikt, na szczęście. Dla czteroletniej główki takie dylematy nie są już przeznaczone, ale rodzic musi zmierzyć się z uporządkowaniem zarówno dziecięcego jak i swojego niepokoju.
Temat śmierci zawsze budzi w nas mieszane emocje – niepokój, lęk, obawę, strach. Nie ma tu żadnej pewności, żadnych informacji, nie ma poczucia bezpieczeństwa. Dzieci wypowiadają pytania w sposób zupełnie pozbawiony emocjonalnego zabarwienia, narasta ono wraz z otrzymywanymi informacjami, dla nas natomiast świadomość tematu nie jest korzystna. Na pierwsze, drugie pytanie odpowiadamy spokojnie, im dalej brniemy jednak w problem, tym bardziej zaczynamy się zastanawiać. I często wpadamy we własne sidła, z jednej strony odpowiedź znamy, z drugiej boimy się ją wypowiedzieć, szczególnie gdy dziecko pyta: „czy zawsze będziesz żyła?”
„Skąd się wziąłem w twoim brzuchu?” Ośmielę się przypuszczać, że wyjaśnienie tego pytania przychodzi nam swobodniej, opowieści o poszukiwaniach na polu kapusty lub prezencie od bociana stanowią już rzadkość. Trudniej jest natomiast z pytaniami, które stanowią jednocześnie potwierdzenie naszych słabości i problemów. „Dlaczego płaczesz?” „Dlaczego krzyczałeś na mamę?” „Dlaczego tata z nami nie mieszka, a czy on zjadł kolację?”. Wspomnienia z okresu ciąży, oczekiwanie na narodziny maleństwa, są dla nas przecież przyjemnym okresem, mówienie o tym jest więc również przyjemne, często wręcz zabawne. Nie jest za to łatwo mówić spokojnie dziecku o czymś, o czym nie potrafimy spokojnie nawet myśleć.
Dziecko dąży naturalnie do zaspokojenia potrzeby bezpieczeństwa, chce potwierdzić swoją akceptację, dąży do bliskości, więc pyta. Czy istnieją mądre odpowiedzi, słowa, które zaspokoją dziecięcą ciekawość, a nam dadzą pewność, że udzielamy wartościowych informacji? Przede wszystkim doceńmy potrzebę informacji u naszego dziecka, pokażmy swoją gotowość do pomocy. Dzięki pytaniom mamy najlepszą możliwość poznania, co nurtuje malucha, z czym ma trudność, czego potrzebuje. Dziecko karcone lub wyśmiewane za pytania przestanie pytać, my, w konsekwencji, przestaniemy być uczestnikiem jego życia.
Odpowiadajmy spokojnie, bez zniecierpliwienia, z szacunkiem do małego człowieka. Z zależności od wieku dziecka i potrzeb – konkretnie lub na przykładach, z uśmiechem na ustach lub z powagą, ale zawsze ze wsparciem. Wiele pytań można przewidzieć, oswoić się wcześniej, jak np. pytania o poczęcie. Oczywiście są takie, które spadają na nas nagle i odbierają nam mowę, szczególnie w nagłych, trudnych sytuacjach, takich jak choroba, rozstanie.
Warto uświadomić sobie jednak, że często nie o same informacje chodzi ale o nasz czas, uwagę, spojrzenie, zrozumienie. Przytulenie malca i kilka słów oznaczają: „jesteś dla mnie ważny”, a to buduje poczucie bezpieczeństwa. Nasz spokój to informacja dla dziecka, że wszystko jest dobrze, że nic złego się nie dzieje. Dziecko patrzy na to, czego nie rozumie, przez nasz pryzmat, dlatego tak ważne są nasze reakcje w takich sytuacjach, tych niejasnych, dwuznacznych. „Dziecięce trudne pytania”, to tak naprawdę „dorosłe trudne pytania”. Im szybciej sami znajdziemy odpowiedź, tym łatwiej będzie nam przy dziecku. Powodzenia!
(dja/sr), kobieta.wp.pl