Martyna Wojciechowska 11 lat temu zostawiła małą córkę. W święta się załamała
Martyna Wojciechowska udzieliła wywiadu, w którym wraca do swoich pierwszych samotnych świąt Bożego Narodzenia. Jako świeżo upieczona matka chciała znów poczuć się sobą w dalekich górach. Pożałowała, gdy na Skypie zobaczyła malutkie dziecko.
12.11.2019 | aktual.: 12.11.2019 09:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Początki macierzyństwa nie były łatwe dla znanej podróżniczki. – Jak wiele z nas, kobiet, nie mogłam się odnaleźć, nie wiedziałam, kim jestem i co to znaczy być matką. Przytłoczyła mnie odpowiedzialność – mówi szczerze "Twojemu Stylowi". – Czułam się, jakbym zniknęła. W akcie desperacji postanowiłam, że nie odpuszczę projektu, który rozpoczęłam długo przed zajściem w ciążę, i przekonam się, ile Martyny zostało w Martynie – wyjaśnia Wojciechowska.
Martyna Wojciechowska – córka
Dziennikarka podjęła decyzję, że poleci na Antarktydę. Celem wyprawy był Masyw Vinsona, jak tłumaczy 45-latka, jej szósty szczyt w Koronie Ziemi. – Choć nie byłam w dobrej formie – miałam skomplikowane cesarskie cięcie – niemal od razu, z dzieckiem w nosidełku, wróciłam do pracy w "National Geographic" – opowiada. Była zmęczona obowiązkami, wybór wydawał się więc łatwy.
Wojciechowska, żeby przygotować się do wyprawy, codziennie o 6 rano szła biegać z wózkiem i dwoma psami. Gdy poczuła się gotowa, poprosiła mamę, by zajęła się Marysią. Plan był taki, że zdobędzie szczyt i wróci do domu na święta.
– Ale nic nie szło zgodnie z planem, nie było pogody. Przyszedł moment załamania – połączyłam się z mamą na Skypie, zobaczyłam ośmiomiesięczną Maryśkę i zaczęłam płakać, że podjęłam złą decyzję i chcę wracać – wspomina tamte chwile. – A mama powiedziała: Widocznie potrzebowałaś tego wyjazdu. Jeśli nie zrealizujesz celu, będziesz na siebie zła. Tu nic się nie dzieje, święta zrobimy, jak wrócisz. A teraz pomachaj dziecku, spakuj plecak i idź w góry – kończy Wojciechowska. Nie poddała się wtedy, a dziś córka idzie w jej ślady. WIdać już, że Marysia złapała podróżniczego bakcyla.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl