Masażystki mają dość. Pytania o masaż z "happy endem" to zmora
- Zdarza się, że klienci pytają wprost o "szczęśliwe zakończenie" albo proszą o masaż w bieliźnie, bo mają "sentyment do brunetek" - mówi masażystka Sandra Kieszkowska. Z podobnym problemem mierzą się masażyści. - Mylą masaż z usługą erotyczną - denerwuje się Michał.
Choć masaż to profesjonalny zabieg wykonywany przez specjalistów, nie brakuje osób, które mylą go z usługą erotyczną. Niesmaczne propozycje klientów są niestety codziennością dla wielu masażystów i masażystek. Jak radzą sobie z takimi sytuacjami?
Pytania o masaż z "happy endem" to prawdziwa zmora
Sandra Kieszkowska, doświadczona masażystka z Flow Medical Massage, opowiada o absurdalnych sytuacjach, które spotykają ją w pracy.
- Pytają: "Czy masuje pani piersi?", jakkolwiek to brzmi z ust mężczyzny, no ale fetysze są różne - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską. Inni, zaczynając rozmowę grzecznie, szybko przechodzą do meritum: "Czy okolice pachwin możemy tak trochę pomasować?". A najbardziej bezpośredni pytają wprost: "Czy masuje pani penisa?".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Masaż bańką chińską
Nie brakuje również wiadomości od osób, które na swoich profilach społecznościowych chwalą się rodzinnym życiem. - Piszą o masażu z happy endem, a na Facebooku widzę ich zdjęcia z żoną i dziećmi – dodaje Sandra.
Okazuje się, że nie tylko mężczyźni bywają odważni w swoich propozycjach. - Prowadzę warsztaty dla par z masażu, po których dostaję zaproszenia do trójkąta. Często to właśnie panie o to pytają.
Sandra podkreśla, że takie sytuacje nie biorą się znikąd. - Problemem są miejsca, które nazywają się salonami masażu, ale wszyscy wiedzą, co tam się dzieje – zauważa.
Klient w garniturze
- Najgorsi są klienci w garniturach, którzy demonstrują, że mają pieniądze - stwierdza Sandra Kieszkowska.
- Przyszedł pan w garniturze, żeby umówić się na masaż. Wybrał mnie, jakby to był konkurs miss. Już wiedziałam, z czym będę mieć do czynienia, ale na szczęście odziedziczyłam po tacie pyskatość – choć staram się jej używać tylko w ostateczności - opowiada. W tej sytuacji jednak się to przydało.
Klient od razu zaznaczył, że chce być masowany nago. Sandra grzecznie, ale stanowczo odpowiedziała, że w salonie obowiązują inne standardy: "Proszę założyć bokserki lub bieliznę jednorazową". Mężczyzna odpowiedział z wyższością: "We Francji czy w Stanach masuje się nago".
Podczas masażu klient zachowywał się nieodpowiednio, próbując dotykać masażystkę. -Strasznie się wiercił, raz ręką zahaczył o moje udo, raz o podbrzusze – posiedziałam, że zaraz zakończę masaż, na co on: "ale jest pani sztywna".
Sytuacji, które mogą wywołać konsternację, jest więcej. - Często słyszę komplementy na temat moich stóp – mówi Sandra. – Masuję na boso, więc klienci zwracają uwagę na ich kształt czy kolor paznokci.
O ile na żywo są to najczęściej "niewinne" komentarze, w internecie ludziom potrafią puścić hamulce. - Prowadzę social media i publikuję filmy o masażu stóp, który ma ogromne znaczenie dla całego ciała, a nawet dla wyglądu twarzy. Wtedy pojawia się wysyp tzw. stópkarzy. Proponowano mi już pieniądze za zdjęcia stóp – opowiada Sandra.
Na tym jednak się nie kończy. Niektórzy klienci, rezerwując masaż przez Facebooka, pytają wprost: "Czy to pani jest na zdjęciu profilowym? Jeśli tak, to zamawiam u pani masaż". Inni starają się być bardziej kreatywni: "Ale pani chłopak ma szczęście, że ma takie rączki. Czy swojego chłopaka też pani tak masuje?" - pytają.
Sandra przyznaje, że najbardziej zaskakujące są propozycje, które wykraczają poza granice profesjonalizmu.
- Raz klient stwierdził, że chce, żebym masowała go w bieliźnie, bo miał wielki sentyment do brunetek – wspomina.
Sandra apeluje do młodszych koleżanek w branży. - Jeśli masz podejrzenia co do intencji klienta, nie przyjmuj takiej osoby na masaż – radzi. Sama zrezygnowała z oferowania usług z dojazdem, ponieważ to właśnie w takich sytuacjach widzi największe zagrożenie.
- Nie polecam tego początkującym masażystkom. Coraz częściej widzę, że dziewczyny decydują się na masowanie wyłącznie kobiet, bo czują się wtedy bezpieczniej. Nie ukrywa, że w swojej pracy przyjęła szczególne środki ostrożności. - Zawsze mam przy sobie gaz pieprzowy - zaznacza.
Niesmaczne "komplementy"
Dla Iwony Blicharz, masażystki z 10-letnim doświadczeniem, granica między komplementem a przekroczeniem dobrego smaku jest cienka. - Zdarzały się sytuacje, gdy klienci komentowali moją urodę lub ciało w sposób, który wprowadzał niepotrzebne napięcie – przyznaje. – W takich momentach staram się reagować z uśmiechem, ale jasno wskazuję, że rozmowy muszą pozostać na poziomie profesjonalnym.
Jak zauważa Iwona, przekraczanie granic nie dotyczy wyłącznie jednej grupy. - Zdarza się to zarówno Polakom, jak i klientom zagranicznym, najczęściej wśród osób w średnim wieku, które wydają się mieć bardziej liberalne podejście do masażu – tłumaczy.
Tego typu klienci zdradzają się już na etapie rozmowy. - Można ich rozpoznać po zbyt swobodnym zachowaniu lub pytaniach, które wykraczają poza standardowe tematy relaksacyjne – mówi Iwona w rozmowie z Wirtualną Polską.
Kamera to podstawa
Praca masażystki wymaga nie tylko umiejętności, ale także cierpliwości i asertywności. Sasha otwarcie mówi o trudnych sytuacjach w swojej branży. - Najgorsi są klienci, którzy liczą na coś więcej niż zwykły masaż – podkreśla. – Miałam sporo takich przypadków. Wiem, że wiele dziewczyn rezygnowało z tej pracy właśnie przez takie zachowania.
Sasha podchodzi do niestosownych propozycji z dystansem.
- Na pytania o "happy end" odpowiadam spokojnie, że takich usług nie świadczę. Dodaję też, że pan pomylił miejsce – mówi.
Najwięcej problemów sprawiają jej klienci w wieku 45-60 lat. - Niektórzy próbują żartować, że gdyby byli młodsi, to... Resztę można sobie dopowiedzieć – opowiada.
Musi dbać o swoje bezpieczeństwo. - Mam w salonie kamerę. To naprawdę pomaga w trudnych sytuacjach. Staram się też nie pracować bardzo późno, bo wtedy niektórzy panowie pozwalają sobie na więcej - dodaje.
Praca masażysty: nie tylko kobiety są narażone
Jak się okazuje, problem ten dotyka również mężczyzn, którzy pracują w branży. Michał przyznaje, że gdy robił masaże relaksacyjne, nie brakowało niejednoznacznych propozycji. - To byli klienci, którzy przychodzili tam tylko w jednym celu i liczyli na coś więcej.
Bardzo często zdarzają się osoby, które mają nieczyste myśli. - Mylą masaż z usługą erotyczną. Pytają, czy masuję całe ciało, również miejsca intymne. Czasem rzucają dwuznaczne komentarze, których nawet nie chcę cytować - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Czy da się rozpoznać klienta, który oczekuje innej usługi, niż przewidziano? Jak podkreśla Michał, nie ma na to wpływu ani status społeczny, ani wykształcenie. - Raz przyszedł do mnie milioner, który po wykonanym masażu rzucił: "Ale pan mnie podniecił". Takie komentarze są naprawdę nie na miejscu, to brak wyczucia i szacunku dla masażysty - podkreśla.
Choć problemem są głównie klienci płci męskiej, zdarzają się też zapytania od kobiet. - Dosłałem wiadomość od pani, która pytała, czy masuję też "miejsca prywatne". Jak powiedziałem żartobliwe, że "tak, o ile stopy i plecy to miejsca prywatne", już się nie odezwała.
Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski
Jesteśmy ciekawi twojej opinii. Wypełnij ankietę dotyczącą zdrowego stylu życia. Znajdziesz ją TUTAJ.