Mężatka spowiadała się z seksu. Reakcja księdza nią wstrząsnęła
Ewelina usłyszała podczas spowiedzi, że straciła sens tego, czym jest miłość małżeńska. - Byłam wstrząśnięta, nie wiedziałam, co powiedzieć. Wyszłam z kościoła i się rozpłakałam - opowiada w rozmowie z WP Kobieta.
19.06.2024 | aktual.: 15.07.2024 13:03
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ewelina (imię zmienione – przyp. red.) jest w związku małżeńskim od pięciu lat. Razem z mężem są katolikami. Mają już dwoje dzieci i zdecydowali, że nie chcą mieć więcej potomstwa. Na początku stosowali się do zasad naturalnego planowania rodziny, gotowi na dziecko, jednak przez większość czasu nie starali się o nie. Ewelina przyznała, że nie trzymali się sztywno „dozwolonych” terminów poza owulacją i podchodzili do tego z dużą swobodą.
"Bałam się przechodzić znów przez to wszystko"
Zmiana nastąpiła jednak po pierwszym porodzie. Kobieta wyznała, że przez długi czas po porodzie nie współżyli z powodu połogu oraz jej problemów zdrowotnych. Wpadła w depresję poporodową, a z biegiem czasu skorelowanie "niepłodnego" okresu z chęcią na seks stało się trudne, zwłaszcza gdy jej cykl menstruacyjny przestał być regularny. Wiadomość o drugim dziecku była dla niej szokiem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Bałam się przechodzić znów przez to wszystko, co wcześniej - przyznała w rozmowie z WP Kobieta. - Poza tym byłam pewna, że uważaliśmy i dodatkowo mnie to frustrowało
Powiedziała na spowiedzi, że używa antykoncepcji. Tak zareagował
Niedługo przed drugą ciążą Ewelina zdecydowała się na psychoterapię. Uważała to za idealny moment, gdyż mogła pracować nad swoim lękiem przed drugim porodem, połogiem oraz przekonaniami związanymi z ciałem i seksualnością. Zrozumiała, że nie chce więcej dzieci i nie ma zamiaru "zawierzać" NPR-owi (naturalne planowanie rodziny – przyp. red.) z braku sił i zasobów materialnych i psychicznych. Po rozmowie z mężem, który miał podobne odczucia, postanowili używać prezerwatyw. Ewelina wyznała, że wcześniej sporadycznie sięgali po ten środek antykoncepcyjny, traktując to jako odstępstwo od normy. Tym razem jednak, z pełnym przekonaniem, że nie robią nic złego.
Ewelina zdecydowała się podzielić swoimi przemyśleniami w konfesjonale. Usłyszała jednak, że jest egoistką, która straciła sens tego, czym jest miłość małżeńska, gdyż powinna być otwarta na życie oraz, że nie ufa Bogu, który, gdyby zesłał kolejne dziecko, pomógłby jej o nie zadbać.
- Byłam wstrząśnięta, nie wiedziałam, co powiedzieć. Wyszłam z kościoła i się rozpłakałam - opowiada.
Podkreśla, że później inny ksiądz udzielił jej rozgrzeszenia i był znacznie łagodniejszy, aczkolwiek ponownie usłyszała, iż to co robią z mężem jest grzechem. Ewelina dodaje, że chodzi do spowiedzi bez przekonania, czując, że to bezcelowe, skoro nie uznaje antykoncepcji za niewłaściwą.
Czym jest grzech?
Zdaniem o. Grzegorza Mazura, dominikanina, precyzyjne wskazanie, jakie zachowanie będzie grzechem nie jest proste. - Wbrew pozorom moralność chrześcijańska to nie lista zakazów i nakazów, a żaden grzech nie jest zero-jedynkowy - zaznaczył.
Zakonnik przypomina definicję grzechu - to świadomy, dobrowolny wybór zła. - Mamy wiele czynników, które ograniczają dobrowolność, jak różne formy przymusu lub presji. Nie zawsze oddziałują one z zewnątrz, mogą, na przykład, ujawniać się na poziomie uczuć, zwłaszcza tych trudnych, jak strach czy wstyd. To ważne rozróżnienie, bo jeśli ktoś zastosuje antykoncepcję na przykład w poczuciu silnego lęku, na pewno nie od razu będzie to grzech ciężki. Albo jeśli młoda dziewczyna zachodzi w ciążę, partner ją szantażuje, a rodzice grożą wyrzuceniem z domu, i ona - nie radząc sobie z tym - dokonuje aborcji, to owszem popełnia radykalne zło, ale niekoniecznie ciężko grzeszy. Nie ma łatwych odpowiedzi. Żeby dokonać właściwej oceny sytuacji, trzeba spojrzeć na nią wielowymiarowo i starać się najpierw zrozumieć - wyjaśnia.