Miała być dozgonna miłość. Skończyło się dramatami i poniżaniem
- Żałuję małżeństwa z tym człowiekiem, ale jeszcze bardziej wspólnych interesów – mówi Karolina. Mąż miał być miłością jej życia, po rozstaniu okazał się wielkim problemem. Przez lata łączyły ich nie tylko uczucia, ale też biznes. O tym, jak wspólne interesy i sprawy finansowe po rozstaniu uprzykrzają życie, przekonały się rozmówczynie WP Kobieta, które długi czas zmagały się z konsekwencjami łączenia pracy z życiem uczuciowym i rodzinnym.
07.10.2021 18:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ostatnio głośno jest o konflikcie między Dodą i Emilem Stępniem. Skończyła się miłość, zaczęły się problemy. Ponieważ małżeństwo wspólnie prowadziło interesy, razem pracując nad filmem "Dziewczyny w Dubaju", to konflikt między nimi zamiast się wyciszać, z każdym tygodniem rośnie.
Gdy ją zdradził, rozpętało się piekło
Jednak Dorota Rabczewska nie jest jedyną kobietą, która została z problematyczną sytuacją po rozstaniu z mężem, z którym współpracowała.
W analogicznej sytuacji jak piosenkarka była Małgorzata Smith, która wraz z byłym mężem w trakcie małżeństwa prowadziła firmę w branży motoryzacyjnej. Wszystko układało się świetnie, dokąd byli zgodną parą. Gdy mąż Małgorzaty zdradził ją, rozpętało się piekło.
- Przez 6 lat inwestowałam w firmę byłego męża własne pieniądze, które odziedziczyłam w spadku po rodzicach. Inwestowałam również swój czas, swoje umiejętności. Byliśmy małżeństwem, więc zatrudniał mnie tylko "pro forma" na umowę o dzieło – wspomina Małgorzata w rozmowie z WP Kobieta. - Dokąd była zgoda, nie mogłam narzekać. Mieliśmy wspólny budżet, wspólnie pracowaliśmy, wspólnie zarabialiśmy. Interes się kręcił według naszych oczekiwań. Nigdy nie usłyszałam od eks-męża, że nie mogę wziąć pieniędzy. Zawsze był zadowolony z naszych dochodów i mojego zaangażowania – wyznaje kobieta.
Tak było do czasu, gdy mąż Małgorzaty poznał inną. Gdy kobieta dowiedziała się, że jej małżonek od miesięcy prowadzi podwójne życie, zażądała rozwodu i podziału majątku, w tym również udziałów w jego firmie i zwrotu swojego wkładu.
- Chciałam rozwodu i chciałam, żeby mnie spłacił. Wtedy rozpętała się burza i piekło w jednym. Zaczął mnie poniżać, wyzywać. Wyśmiewał mnie przed naszymi znajomymi.
Najgorsze jednak rozegrało się podczas spraw sądowych.
- Mój były mąż wyciągał tematy majątkowo-finansowe jak króliki z kapelusza. Spreparował obciążające mnie dokumenty. Na sali sądowej kłamał, mówiąc, że tylko on pracował i zarabiał, że mnie utrzymywał. Chciał mnie zdyskredytować na każdej płaszczyźnie, tylko dlatego, że odkryłam jego zdradę - wyznaje kobieta.
Małgorzata była zbulwersowana postawą człowieka, którego przez lata kochała i z którym planowała być do końca życia.
- Nie dość, że to mnie się życie uczuciowe rozleciało, byłam załamana, bo 10-letnie małżeństwo okazało się przeszłością, to jeszcze obrzucał mnie błotem i chciał mnie zniszczyć, gdy ja chciałam tylko sprawiedliwego podziału majątku. Sprawy ciągnęły się ponad 4 lata. Udowodniłam swoje racje, jednak przypłaciłam to zdrowiem. Zachorowałam na raka piersi i depresję. Zdecydowanie zbyt dużo zapłaciłam za tamtą relację – dodaje kobieta.
Teraz Małgorzata leczy się i mieszka w USA. Wyszła ponownie za mąż, jednak jak zapewnia, nigdy już z żadnym partnerem nie zamierza wchodzić w interesy, ewentualnie tylko takie, gdy wszystko będzie rozpisane dokładnie na papierze.
Zobacz także: Przemoc w "Hotelu Paradise"? Mamy komentarz psychologa
"Totalna katastrofa". Postanowił zostawić ją z niczym
W podobnej sytuacji po rozstaniu z mężem była Karolina z Dolnego Śląska, która pracowała z nim w rodzinnej firmie reklamowej. Mąż od samego początku związku angażował kobietę w swoją działalność.
- Chciał, żebym dla niego wymyślała logotypy, hasła reklamowe, koordynowała projekty. Najpierw robiłam to z pasją i dodatkowo, gdyż byłam zatrudniona w innej firmie. Po jakimś czasie jednak oboje stwierdziliśmy, że to bez sensu, żebym pracowała dla konkurencji, skoro możemy robić coś razem.
Początkowo współpraca z partnerem przynosiła Karolinie wiele zadowolenia.
- Gdy zaangażowałam się w pełni w tę rodzinną działalność, interes zaczął się kręcić. Pojawiali się nowi klienci, posypały się dobre pieniądze. Byliśmy zadowoleni – wspomina kobieta.
Wszystko się popsuło, gdy skończyła się miłość.
- Byliśmy razem 7 lat i w pewnym momencie po prostu się wypaliło. Poznałam kogoś i postanowiłam założyć sprawę o rozwód. Miałam nadzieję, że dogadamy się i rozstanie oraz podział majątku przebiegną sprawnie. Niestety, przeliczyłam się - wyznaje.
Były mąż Karoliny nie umiał pogodzić się z zaistniałą sytuacją i postanowił zostawić ją z niczym.
- Zabrał mi wszystko, łącznie z samochodem. Zażądał też zwrotu biżuterii, którą mi przez lata kupował. Okazało się, że zupełnie nie znałam człowieka, z którym byłam. Gdybym przypuszczała, że taki jest, nigdy bym się z nim nie związała – mówi kobieta.
- To, co opowiadał na mój temat na sali sądowej, wołało o pomstę do nieba. Obsmarował mnie, obrażał i poniżał. Ponieważ formalnie wszystko było zapisane na niego – zostałam z niczym poza umiejętnościami. Obgadywał mnie do naszych znajomych, a nawet klientów. Totalna katastrofa.
Jak wspomina Karolina po rozstaniu z mężem, kolejne trzy lata miała "wycięte z życiorysu". Właściwie dopiero niedawno odzyskała poczucie wolności i próbuje odbudowuje swoje życie.
- Ciągle jeszcze muszę chodzić na psychoterapię i konsultacje psychiatryczne. Leczyłam depresję. Doprowadził mnie do nerwicy, a poczucie własnej wartości mam wrażenie, że będę odbudowywać przez kolejnych 10 lat. Żałuję małżeństwa z tym człowiekiem, ale jeszcze bardziej wspólnych interesów – dodaje kobieta.
Karolina do dzisiaj nie ułożyła sobie nowego życia. Po rozwodzie postanowiła poświęcić się pracy. - Najpierw muszę wrócić do emocjonalnej formy, dopiero zajmę się życiem prywatnym - kwituje.
"Gdy powiedziałam, że odchodzę z firmy, wpadł w szał, prosił, błagał, płakał..."
Również Angelika z Warszawy wspólnie z byłym już mężem pracowała w jednej firmie. Kobieta prowadziła mu przez dwa lata księgowość.
- Jestem zawodową księgową. Mąż robił wielkie interesy, potrzebował osoby zaufanej. W pewnym momencie oboje doszliśmy do wniosku, że najlepiej jak ja się tym zajmę. Zatrudnił mnie – wyznaje Angelika.
Wspólne interesy były jak najbardziej legalne, wszystko było dokładnie ustalone, a Angelika miała oficjalną umowę i wszystkie dokumenty potwierdzające, że jest wspólniczką.
- Jednak w pewnym momencie poczułam, że zawodowo chcę iść w trochę inną stronę. Byłam przytłoczona. Jego kontrola, ciągłe wydawanie poleceń i dyspozycji bardzo mnie przygnębiały. Gdy powiedziałam, że odchodzę z firmy, wpadł w szał. Prosił, błagał, płakał... Jakieś szaleństwo - wspomina.
Decyzja kobiety o odejściu ze wspólnej firmy wpłynęła na jakość związku, który zaczął się psuć. Okazało się, że mąż Angeliki zupełnie nie radził sobie z nową sytuacją.
- Na jego prośby zgodziłam się, zostać w firmie dokąd nie znajdzie kogoś na moje miejsce. Znalazł. Odeszłam i założyłam własną działalność. Firmę szkoleniową. Zyskałam samodzielność finansową. Mąż nie poradził sobie z emocjami, a nasze drogi się rozjechały. On potrzebował mieć mnie pod kontrolą. Gdy się wyzwoliłam, nie dał rady. Nie obyło się bez scen zazdrości, jednak udało nam się jakoś dogadać przy rozwodzie. Nie prowadziliśmy już wtedy wspólnych interesów – to ułatwiło rozstanie – dodaje kobieta.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!