"Miejsce kobiety jest w Domu". Kontrowersyjna kampania "House of Cards" Netfliksa
Hasło "miejsce kobiety jest w domu", widniejące na ścianie budynku w centrum Warszawy, wzbudziło emocje. Choć szybko okazało się, że to element kampanii najnowszego sezonu serialu "House of Cards" Netfliksa, niesmak pozostał.
02.11.2018 | aktual.: 02.11.2018 19:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Gdy Kevin Spacey, wcielający się w postać głównego bohatera "House of Cards", został oskarżony o molestowanie, Netflix zdecydował się zakończyć produkcję bez udziału aktora. Na pierwszy plan wysunęła się grana przez Robin Wright żona Franka Underwooda, Claire, która objęła funkcję głowy państwa i została pierwszą prezydentką USA.
Podobnie jak w przypadku seriali "BoJack Horseman", "Stranger Things" czy "Orange is the New Black", Netflix nie ogranicza kampanii promocyjnej wyłącznie do internetu. Od jakiegoś czasu wykorzystuje do tego przestrzeń miejską – ściany budynków czy stacje metra. Tym razem jest podobnie. W centrum Warszawy powstał mural z hasłem "miejsce kobiety jest w domu". Choć slogan jest jedynie teaserem, a pełne hasło brzmi "Miejsce kobiety jest w Domu. Białym Domu", akcja wywołała dyskusję na fanpage’u Ogólnopolskiego Strajku Kobiet
"W kraju, w którym rośnie rasizm, ksenofobia, homofobia i seksizm, a nienawiść do kobiet jest oficjalną polityką rządu, marketingowcy Netflixa najwyraźniej uważają to za zabawne. Co będzie następne: 'Hitler miał rację' jako 'ironiczna reklama serialu o latach 30?' – czytamy na Facebooku.
Gdy wczoraj zobaczyłam ten napis, pomyślałam, że to musi być żart. Jeśli nie, Polki znów powinny wyjść na ulice, bo wygląda na to, że nasza walka o podstawowe prawa nieprędko się skończy. Okazało się, że hasło rzeczywiście jest żartem. Czy dobrym? Niekoniecznie.
Staram się zrozumieć intencje twórców kampanii, naprawdę. Hasło w całości jest rewelacyjne. Jednak wyrwane z kontekstu jest policzkiem wymierzonym przeciwko kobietom. Polkom, które od dwóch lat muszą udowadniać, że mają prawo decydować o sobie i swoim ciele, że są pełnoprawnymi członikniami społeczeństwa, obywatelkami.
Owszem, skrócona wersja hasła może skłonić do refleksji. Być może ktoś, kto obok niego przejdzie, niezależnie od płci, poczuje zażenowanie. Oburzenie. Istnieje jednak ryzyko, że się ucieszy. Że pomyśli, że w takiej Polsce chce żyć. Ja nie chcę. Gdyby hasło widniało w całości, tego ryzyka by nie było, wręcz przeciwnie. Komunikat byłby odwrotny: kobiety mogą być głowami państw. Mogą zajmować te same stanowiska, które do tej pory obejmowali wyłącznie mężczyźni. Szkoda, że marketnigowcy Netfliksa o tym nie pomyśleli.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl