Mieszkańcy dużych miast uciekają przed koronawirusem na wieś. Epidemiolodzy mówią, czy to rozsądne
Część mieszkańców metropolii w trosce o swoje zdrowie zaczyna dekować się u rodzin na wsi. Choć wydawałoby się, że to idealne rozwiązanie – w końcu w ten sposób unikamy dużych skupisk ludzkich – nie wszyscy się z tym zgadzają.
Zajęcia w szkołach na terenie całej Polski zostały zawieszone, a większość pracodawców nakazuje pracownikom, by w miarę możliwości zostali w domu. Wszystkie te działania mają zminimalizować rozprzestrzenianie się koronawirusa. Do powyższych zaleceń zastosował się 36-letni Tomek z Warszawy, który spakował swoje dzieci i pojechał do rodziny na wieś, niecałe 100 km od stolicy.
Ucieczka na wieś
– Gdy tylko dowiedziałem się, że przedszkole i szkoła zostają zamknięte, zadzwoniłem do babci i powiedziałem, że przyjeżdżam. "Naszykuję pokoik. U nas zdrowiej, a nie jak w tym mieście, gdzie tego cholerstwa pełno" – usłyszałem. Resort zdrowia alarmuje, by nie narażać osób starszych, ale dzieciom i mi nic nie dolega. Zresztą przyjechaliśmy samochodem. Nie zatrzymywałem się nawet na stacji – oznajmia 36-latek.
Samotny ojciec wierzy, że na wsi uchroni swoje dzieci przed wirusem. Gdy on pracuje zdalnie, jego babcia zajmuje się prawnuczkami. Tomek sam jeździ na zakupy do niedalekiej miejscowości. – Może to zabrzmieć, jakbym panikował, ale tak nie jest. Po prostu wolę dmuchać na zimne. Uważam, że w Warszawie szybciej się to rozprzestrzeni i boję się o córki, a kwarantanna w bloku psychicznie byłaby nie do zniesienia – wyjaśnia.
Dr n. med. Paweł Grzesiowski, ekspert w dziedzinie immunologii i terapii zakażeń, twierdzi, że Tomek postąpił słusznie. – To bardzo dobre rozwiązanie. Tylko ważne, aby osoby były zdrowe. Jeśli jadą one w jedną stronę, to nie ma zagrożenia – tłumaczy. Zgadza się z nim dr Rafał Mostowy.
– Przez takie działania osoby te redukują swoje kontakty społeczne. Z epidemiologicznego punktu widzenia każde działanie, które zmniejsza efektywną liczbę kontaktów z innymi ludźmi, jest teraz wskazane, ponieważ zmniejsza szanse na transmisję wirusa, przez co prowadzi do spowolnienia epidemii. Takie spowalnianie jest teraz kluczowe, bo zbyt szybki przyrost chorych będzie ogromnym problemem dla naszej służby zdrowia. Dystansując się społecznie, minimalizujemy ryzyko. Wówczas chorzy ludzie, którzy potrzebują pomocy, będą w stanie otrzymać ją w szpitalu – mówi dr Mostowy, który od lat (wcześniej m.in. w Imperial College London, obecnie w Małopolskim Centrum Biotechnologii UJ) zajmuje się badaniami ładunku genetycznego bakterii, a dokładniej jego zmianami w czasie.
Ucieczka psychiczna od koronawirusa
25-letnia Helena wychowywała się na wsi, która liczy niecałe 200 mieszkańców. Po maturze przeprowadziła się do Warszawy, by rozpocząć studia i pracę. Bez chwili wahania podjęła decyzję, że ucieka przed koronawirusem do rodziców.
– Mam w planach spędzić u nich półtora tygodnia, aż sytuacja w Warszawie trochę się uspokoi. Na szczęście moja mama i mój tata podchodzą do tematu wirusa ze zdrowym rozsądkiem, więc nie bali się, że przywlokę im coś – oznajmia. – Na szczęście nie mam żadnych objawów ani nie byłam narażona na bezpośredni kontakt z kimś, kto może być zarażony – dodaje.
Helena sama podjęła decyzję o wyjeździe z miasta przede wszystkim ze względu na swoje zdrowie psychiczne. – Jako osobie chorującej na zaburzenia lękowo-depresyjne bardzo szybko udziela mi się stres i panika otoczenia. A to, co dzieje się w Warszawie, to jakiś obłęd. Na sam dźwięk kaszlu zaczynałam w metrze podskakiwać. Wolę przeczekać sytuację w spokojnym i bezpiecznym miejscu, żeby nie narażać się na dodatkowe nieprzyjemności – wyjaśnia swoje zachowanie. Helena na koniec tłumaczy, że nie uciekła z miasta, bo boi się samego wirusa. Uciekła, bo boi się paniki, jaką on wywołuje.
Zdrowy rozsądek przede wszystkim
Bartłomiej Rawski, epidemiolog, zauważa, że osoby, które migrują z dużych miast na wieś, nie mają pewności, czy nie mają zarażenia SARS-Cov-2. – Mogą one przechodzić bezobjawowo i mogą przekazać wirusa komuś innemu – niezależnie czy w mieście, czy na wsi – mówi.
Zwraca uwagę, że teoretycznie na wsi jest bezpieczniej. – Mniej ludzi wychodzi z domu, mniej kontaktuje się ze sobą, więc są przecinane te drogi naturalnego zakażenia. Natomiast, jeśli ludzie z dużych miast masowo zaczną wyjeżdżać na wieś i założymy, że są osobami zakażonymi bezobjawowo, to może skończyć się to tragicznie – tłumaczy Rawski.
Ekspert podkreśla również, że ludzie mieszkający na wsi też podróżują za granicę bądź mieli kontakt z tymi, co podróżowali, więc ta migracja na wieś nie stanowi żadnego rozwiązania. – Nie jest to rozsądne, by teraz masowo migrować. Trzeba zachować się tak, jak mówi rząd – zminimalizujmy wychodzenie z domu. Zwłaszcza osoby starsze i te z obniżoną odpornością – stwierdza.
Nie wracam, zostaję
Aleksandra pochodzi z województwa wielkopolskiego. Na co dzień mieszka, studiuje i pracuje we Wrocławiu. Rektor Uniwersytetu Wrocławskiego ogłosił, że ma odwołane zajęcia, ale nawet wtedy nie przeszło jej przez myśl, by wrócić do rodzinnej miejscowości. – Nie wracam do rodziców, zostaję we Wrocławiu. Boję się podróżować pociągiem. Prędzej tam coś złapię, niż chodząc tylko w obrębie swojej dzielnicy. Nie mam też możliwości dojazdu autem – wyjaśnia kobieta.
Zresztą rodzina również nie nakłania jej do powrotu. Wręcz przeciwnie. Wolą, aby została we Wrocławiu. – Rodzice uważają, że nie ma powodu do paniki i ewakuacji. Bardziej obawiają się właśnie o samą podróż, bo na dworcach jest masa ludzi z różnych krajów – argumentuje Aleksandra. – Poza tym muszę być gotowa do podjęcia pracy w każdej chwili – wyjaśnia swoją decyzję.
Bartłomiej Rawski w pełni popiera taką postawę. Wyjaśnia, że z punktu widzenia epidemiologicznego najlepiej jest zostać w domu, nie przemieszczać się i jeśli jest taka możliwość, to pracować zdalnie. – Należy nie wpadać w panikę. Trzeba również wziąć pod uwagę to, że jesteśmy w szczycie sezonu przeziębieniowego. Nie musi to być od razu COVID-19. Najlepiej dlatego zachowywać zasady zdrowego rozsądku i higieny – kwituje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl