Blisko ludziMiłość, przyjaźń i całe życie w sieci. Polacy wymyślili nowego Tindera

Miłość, przyjaźń i całe życie w sieci. Polacy wymyślili nowego Tindera

Kiedyś działały prężnie swatki, dzisiaj wystarczy aplikacja. Dobierać można się na podstawie tego, czego się nienawidzi, po wyznaniu, miłości do „Gwiezdnych Wojen”, a teraz i na podstawie stylu życia. Polska firma lansuje kolejną aplikację, która już otrzymała miano „polskiego Tindera”.

Miłość, przyjaźń i całe życie w sieci. Polacy wymyślili nowego Tindera
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com
Magdalena Drozdek

"Kissograph to pierwszy na świecie serwis randkowy pozwalający użytkownikom poznawać ludzi pasujących do nich stylem życia, zainteresowaniami, gustami czy humorem, poprzez porównanie ich aktywności na Facebooku" – zapewniają jego twórcy. Cóż, w sieci niejedno już powstało. Czym miałaby różnić się od innych aplikacji randkowych?

Algorytm dobiera pary na podstawie informacji zaciąganych z Facebooka. Porównuje polubienia stron, miejsc, wydarzeń i wspólnych znajomych. - Chodzi tu o sport, jaki uprawiasz, o kluby, w których bywasz, o muzea, które odwiedzasz, o muzykę, jakiej słuchasz, o seriale, jakie oglądasz. Zawsze łatwiej będzie nam się dogadać z ludźmi, z którymi mamy coś wspólnego - czytamy na stronie aplikacji.

Wszystko, co opublikujesz na Facebooku, pozwoli ci znaleźć tę odpowiednią osobę. Podobno. - W Kissographie kierujemy się przesłaniem, że „wygląd to nie wszystko” dlatego stworzyliśmy usługę, która przykłada tak dużą wagę do osobowości użytkownika. Aby wyjść z etosu oceniania poprzez przewijanie w lewo lub w prawo, wprowadziliśmy nowe narzędzie do poznawania ludzi - zaznaczają pomysłodawcy.

Kiedy podzielicie się z aplikacją wszystkimi wrażliwymi danymi, pojawiają się osoby, które mogłyby was zainteresować. Dobranie w parę z innym użytkownikiem następuje po wysłaniu oraz akcpetacji Kissogramu, czyli pierwszej wiadomości. Można zawrzeć w niej tylko jedną wiadomość ograniczoną liczbą 500 znaków. Jedna wiadomość, by przekonać do siebie potencjalnego partnera. Dziennie można wysłać kissogramy do maksymalnie 3 osób.

Choć na razie Kissograph wygląda jak miasto duchów, bo to początkująca aplikacja, pojawiają się wątpliwości, czy rzeczywiście chcemy dzielić się każdym, nawet najmniej istotnym polubieniem i wydarzeniem? No i dlaczego nie pozostać przy samym Facebooku? Zapytaliśmy o to twórców.

- Aplikacja zaciąga informacje, które my jako użytkownicy publikujemy na naszym profilu, to znaczy, chcemy dzielić się tymi informacjami ze znajomymi. Jeżeli ktoś poszukuje partnera w sieci, to najprawdopodobniej chciałby, żeby profil tej osoby był szczery i autentyczny. Tego samego oczekuje druga osoba, ponadto innym użytkownikom wyświetlają się wyłącznie wspólne z nami zainteresowania, a nie wszystkie - mówi Bartłomiej Nizio. - Nasze "wrażliwe dane" są czymś wspólnym dla drugiej osoby. Tinder również zaciąga dane z naszego Facebooka i wyświetla je użytkownikom. Różnica jest w tym, że w Kissographie te dane są porównywane i na tej podstawie dobierani są użytkownicy, a w Tinderze nie - dodaje.

Jak widać, pomysłów na kolejne serwisy nie brakuje. Ale tu kryje się prawdziwa misja. - Naszą ideą nie jest stworzenie apki randkowej, bo w tym jest biznes. Pomysł zrodził się z potrzeby, z braku jakości w aplikacjach randkowych, co zmobilizowało nas do działania - dodaje Nizio. Czy taka aplikacja jest potrzebna? Naszym zdaniem nie. Czy znajdzie swoich użytkowników? Pewnie tak. Każdy szuka swojego miejsca w sieci. Nie oceniamy, ale polecamy spotkania twarzą w twarz.

Niewolnicy online?

Sieć wydaje się nas ciasno opasywać i coraz rzadziej wyobrażamy sobie codzienne funkcjonowanie bez jej możliwości. Dzięki niej nawiązujemy i utrzymujemy relacje ze znajomymi poprzez portale społecznościowe, randkowe i im podobne. Kontaktujemy się poprzez pocztę e-mail, robimy zakupy, płacimy rachunki, oglądamy filmy i gramy w gry. Coraz więcej czynności możemy wykonać bez wychodzenia z domu.

Kissograph to kolejna kropla w morzu portali randkowych. Ostatnio pisaliśmy o aplikacji Hated, która dobiera partnerów na podstawie tego, czego nienawidzą. Wystarczy wspomnieć, że istnieje też już portal, który przeprosi za nas ukochaną lub wyzna jej miłość.

Maciej Koper, założyciel przeznaczeni.pl: Miłość zawsze będzie miłością i dotyk drugiej osoby, spojrzenie w oczy, pocałunek, zawsze będzie ważne. Serwisy randkowe nigdy nie są celem samym w sobie. One są pewnego rodzaju nośnikiem, dzięki któremu poznajemy osoby, którymi jesteśmy zainteresowani. Jeśli ktoś pyta mnie, dlaczego w dzisiejszych czasach ludzie korzystają z serwisów randkowych, to odpowiadam im: bo tak jest łatwiej. Czerwona lampka powinna zapalić się u nas wtedy, gdy ktoś otwarcie przyzna, że nie dąży do znajomości realnej.

Z danych Megapanelu wynika, że tylko w listopadzie ub.r. pięć czołowych serwisów randkowych zanotowało w sumie 2,87 mln użytkowników w Polsce. O 150 tys. więcej niż w 2015 roku.

Największym graczem na rynku randkowych aplikacji jest Tinder z ponad 100 mln użytkowników na całym świecie. Tinder to dla wielu sposób na poznanie nowego znajomego, partnera na jedną noc czy nawet miłości. Jest jak mała gra internetowa. Prosta gra: „apka, na której dajesz lajka albo nie innym osobom i jak oboje dacie sobie lajka, to macie parę i możecie pogadać” – instruuje jedna z użytkowniczek na Twitterze.

„Od zerwania przestałam wierzyć, że znajdę kogoś, kto do mnie w 90 proc. pasuje. Aż tu nagle poznaję na #tinder niebieskiego 10/10. Podobna branża, większość zainteresowań zbieżnych, poglądy na życie/rodzinę podobne, z tego samego miasta, bardzo w moim typie (dla mnie 11/10, obiektywnie 7/10)” - zwierza się inna dziewczyna. „Spotkanie po tygodniu od napisania, związek od tej samej nocy i teraz prawie 6 lat razem, 3 po ślubie. Najlepszy związek, jaki mogłam sobie wymarzyć” – opisuje swój bajkowy związek kolejna użytkowniczka.

Na uwagę zasługuje także eHarmony.com. Platforma zebrała ponad 4 Terabajty informacji o zakochanych (nie wliczając w to zdjęć), które odpowiednio przetwarza i wykorzystuje do swatania ludzi. W efekcie, średnio 542 użytkowników eHarmony bierze ślub każdego dnia, a ponad 565 tys. par pozostaje w szczęśliwych związkach małżeńskich od momentu poznania się na portalu. Dzięki analityce danych serwis chwali się, że znalezienie idealnego partnera zajmuje tu mniej niż 12 godzin.

Czy życie w całości przenosi się do sieci?

– Pomimo licznych doniesień i opinii, że trudno nas dziś wyrwać z wirtualnego świata, warto spojrzeć na tę kwestię szerzej. Z jednej strony połowa z nas to niewolnicy swoich multimedialnych urządzeń, ale z drugiej strony ten trend szybko się odwraca. Powołując się na badania TNS Global jedna trzecia Polaków uprawia sport i wskaźnik ten cały czas rośnie! Stawiamy na „outdoorowe” aktywności: jazdę na rowerze, bieganie czy pływanie, gdzie smartfon służy nam tylko do rejestrowania treningów – mówi Bartosz Jóźwiak, twórca Willing.pl, serwisu, gdzie można odnaleźć towarzyszy do realizacji wspólnych pasji.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (2)