Młynarską spotkało to samo, co Sieklucką. "Pytał, czy nie lubię seksu, bo jestem samotna"
Roman Praszyński został zwolniony z magazynu "Viva!" za wywiad z aktorką Anną Marią Sieklucką. Rozmowa została przez wielu uznana za "gorszącą", "skandaliczną", a nawet "obrzydliwą". Wywołała ogromne kontrowersje zwłaszcza wśród osób ze środowiska showbiznesu. Zareagowała na to Paulina Młynarska.
30.01.2020 | aktual.: 30.01.2020 17:36
Praszyński podczas wywiadu przeprowadzanego dla magazynu "Viva!" zadawał Siekluckiej bardzo intymne pytania. Między innymi o to, czy lubi seks i o bieliznę, jaką miała na sobie podczas castingu. Aktorka jasno zaznaczyła w wywiadzie, że czuła się źle w trakcie jego przeprowadzania. Jak się okazuje, nie tylko ona tak się czuła podczas rozmowy z Praszyńskim. Kilka lat temu to samo spotkało Paulinę Młynarską. I to wielokrotnie.
Klaudia Stabach, WP Kobieta: Jaka była twoja pierwsza myśl po przeczytaniu wywiadu Romana Praszyńskiego z Anną Marią Sieklucką?
Paulina Młynarska: Byłam zszokowana, że w 2020 roku tego typu wywiady nadal mają miejsce. Doskonale wiem, jak mogła poczuć się pani Sieklucka, ponieważ ja sama wielokrotnie miałam wątpliwą przyjemność rozmawiania z redaktorem Praszyńskim.
Padały podobne pytania?
Oczywiście. Niezależnie, jaki był pretekst do umówienia się na wywiad, czy promocja mojej kolejnej książki, czy nowego programu telewizyjnego, to pytania głównie dotyczyły tego, z kim się spotykam, z kim sypiam, jak sypiam.
Jak reagowałaś?
Na początku pokornie odpowiadałam, ale po rozmowie czułam się sponiewierana. Chciało mi się płakać i bolała mnie głowa. Mam w komputerze folder "Wywiady nieautoryzowane" i tam jest jedna wielka molesta. Doskonale pamiętam pytanie Romana Praszyńskiego: "Jesteś osobą samotną. To znaczy, że nie lubisz seksu?".
Co odpowiedziałaś?
Krótko ucięłam, że nie mam ochoty o tym rozmawiać, a on na to: "To zapytam inaczej. Jak radzisz sobie z potrzebą bliskości?". Odpowiedziałam, że moją potrzebę bliskości zaspokajają przyjaciele i rodzina. Wtedy Roman Praszyński triumfalnie parsknął: "Ha! Czyli jednak są potrzebni ludzie w życiu".
To brzmi jak próba wymuszenia tłumaczeń.
Tak, bo kobieta w naszej kulturze musi wytłumaczyć się ze swojego życia seksualnego. Kiedyś godziłyśmy się na to, bo wszystkim wydawało się, że tak musi być. Skoro kobieta weszła do showbiznesu, to ma czuć się zobowiązana do odpowiadania na chamskie pytania.
Zresztą rozmowy to nie wszystko. Identyczne podejście było przy sesjach zdjęciowych. Idealną scenerią jest gwiazda w kusej bieliźnie zmysłowo wijąca się w satynowej pościeli. Nie zliczę, ile razy zostałam wręcz zmuszona, żeby nadziać wysokie szpilki na nogi i zalotnie uśmiechać się do obiektywu.
Teraz już na to nie pozwalasz.
Nie pozwalam, ale towarzyszą temu długie pertraktacje i oburzenie, że nie chcę dać się włożyć do szufladki "sexy".
Podczas ostatniej promocji książki też tak było?
Tak i wielokrotnie nie zgodziłam się na rozmowy, m.in. dla magazynu "Viva!". Nie chciałam kolejny raz dać się wciągnąć w seksistowskie dyskusje i krzyczenie z okładki: "Mam prawie 50 lat, ale patrzcie, jaka nadal jestem ponętna". Niedługo ukaże się moja nowa książka i pierwszy raz zrezygnowałam z promowania jej.
Mówisz to z perspektywy doświadczonej dziennikarki, która jest w showbiznesie od kilkudziesięciu lat. Anna Maria Sieklucka stawia w nim pierwsze kroki, więc trudno dziwić się, że nie przerwała poniżającego ją wywiadu.
My, kobiety, jesteśmy tak przyzwyczajone do przekraczania granic w rozmowach, że długo znosimy krzywdzące pytania. Chciałabym powiedzieć wszystkim młodym kobietom, które wchodzą do tego świata, aby nie tylko zatrudniały skutecznych agentów, ale też poszukały sobie dobrego psychologa. I to nie po to, aby chodzić na terapię, tylko żeby mieć wsparcie i omawiać swoje granice z kimś, kto się na tym zna. Często potrzeba czasu, aby nazwać emocje, które pojawiają się po przekroczeniu granic, a wsparcie terapeuty może to przyśpieszyć.
Mam wrażenie, że standardy lifestylowej prasy przetrwały przez tyle lat, bo właśnie tego chcieli czytelnicy.
My wszyscy grzeszymy tym, że jesteśmy wychowani w rzeczywistości, która redukuje postrzeganie kobiet. Kobiecość w popkulturze to jest wiecznie w kółko tylko moda, uroda, seks i ciążowy brzuszek. Na szczęście to powoli zaczyna się zmieniać. Doskonałym przykładem jest właśnie afera wokół wywiadu Praszyńskiego z Sieklucką.
Roman Praszyński został zwolniony z redakcji.
To, że ktoś stracił pracę, nie jest powodem do radości, ale cieszy mnie, że jest stanowcza reakcja. Chociaż tak naprawdę on nie jest jedyną osobą odpowiedzialną za tamtą publikację. "Viva!" to duża redakcja.
Zobacz także
Może teraz nastąpi zwrot w świecie lifestylowych czasopism?
Oby. Mam nadzieję, że redakcje zaczną dostrzegać, jak bardzo krzywdzą kobiety, sprowadzając je wyłącznie do roli matek, żon, kochanek. Wiele z nas ma do powiedzenia mnóstwo ciekawych rzeczy, tylko niech w końcu dziennikarze zaczną nas o to pytać.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl