Modlitwa, wojna, biznes. Życie słynnej zakonnicy, która zbudowała potęgę
Zakonnica, na dodatek żyjąca na przełomie XVIII i XIX wieku, okazuje się być jedną z najbardziej przedsiębiorczych kobiet w dziejach Europy. Na dodatek jej firma prosperuje do dziś, a z jej produktem zetknąć mógł się niemal każdy.
Zakonnica, na dodatek żyjąca na przełomie XVIII i XIX wieku, okazuje się być jedną z najbardziej przedsiębiorczych kobiet w dziejach Europy. Na dodatek jej firma prosperuje do dziś, a z jej produktem zetknąć mógł się niemal każdy.
Zakonne pochodzenie kojącej mikstury o nazwie Melisana przychodzi na myśl, gdy ma się przed oczyma opakowanie. Widnieją na nim trzy postaci w habitach, wpisane w gotyckie sklepienie. Ale większość Polaków ma inne skojarzenie, odnoszące się do reklam z lat 90., czyli z czasów, kiedy takie przekazy mocno trafiały do naszej świadomości. Sugestywnej reklamy, w której zbolała, egzaltowana dama żywcem wyjęta z katalogów mody z lat 60., naciera sobie skronie cudownym preparatem, nie sposób wyrzucić z pamięci. Naprawdę jednak za recepturę ziołowej, mocno procentowej nalewki odpowiada jedna z pierwszych prawdziwych businesswoman w branży farmakologicznej - zakonnica Maria Clementine Martin, założycielka firmy Klosterfrau.
Ziółka siostry Marii
Maria Clementine przychodzi na świat w 1775 roku w Brukseli w bogatym domu. Przy narodzinach nadano jej imię Wilhelmina. Jest córką cesarsko-królewskiego oficera z Tyrolu, Johanna Heinricha de Martin i Christine z domu von Mergenthal. Nie wiadomo, jakie talenty objawiła jako mała dziewczynka i jakie odebrała wykształcenie. Należy zakładać, że edukacji dzieci w takim domu nie zaniedbywano. Wiadomo jedynie, że kiedy jeszcze była mała, rodzice przenieśli się do Javer. I to, że dzieciństwo skończyło się w 1792 roku, kiedy 17-letnia Maria zostaje nowicjuszką w Zakonie Zwiastowania NMP Klasztoru Sankt Anna w Coesfeld.
Całą dekadę spędza wyłącznie na modlitwie i opiece nad chorymi. To właśnie wtedy zaczyna interesować się leczniczymi roślinami, szuka ich w okolicy, wypróbowuje, bada i zaczyna eksperymentować z miksturami ziołowymi. Zakon wspiera jej pasję. Z polecenia sióstr przełożonych zakonnica Maria może podróżować do innych klasztorów i wymieniać się wiedzą z fachowcami od ziołolecznictwa. Szybko okazuje się, że nie ma wielu jej równych. Staje się prawdziwą specjalistką od medycyny naturalnej.
Według wielu przekazów swój sztandarowy produkt, określany jako „oryginalny spirytus karmelitański, czyli melisowy” ma wytworzyć podczas pobytu w Brukseli - swym rodzinnym mieście. W praktyce jednak jej melisowa mieszanka była rezultatem intensywnej pracy w klasztornej aptece nie tylko nad własnymi preparatami, ale nad szlachetnymi wzorcami z innych zakonnych „laboratoriów”. Młoda siostra jest bowiem zafascynowana przywiezioną z Paryża carmelitewasser - karmelitańską wodą melisową. A ponieważ priorytetem dla pielęgnującej chorych Marii jest poszukiwanie dobrych, skutecznych lekarstw, sprawdzając w praktyce użyteczność tego wynalazku, nie cofnie się przed odtworzeniem preparatu.
Wojna i pokój
Czterdziestoletnia siostrzyczka idzie na wojnę. Właściwie nie jest już siostrą w zupełnym rozumieniu tego słowa. Żyje nadal jak mniszka, która złożyła śluby pomagania potrzebującym, ale jej służba zakończyła się z oficjalnego punktu widzenia. W 1803 roku jej klasztor został poddany sekularyzacji. Maria Clementine Martin wprawdzie przenosi się najpierw do klasztoru Glane w Gronau, ale i ten szybko podzielić będzie musiał losy, jakie przypadły zwiastowankom. Dekrety Napoleona z 1811 roku sprawiły, że klasztory franciszkańskie zostały rozformowane. Siostry, zaopatrzone w niewielki apanażyk, musiały szukać nowego, własnego miejsca na ziemi.
Maria ma szczęście - czuje, że jej wiedza może przydać się na polu walki, chce być pomiędzy rannymi żołnierzami i służyć im pomocą. Bierze udział w bitwie pod Waterloo w 1815 roku. Niemal na pierwszej linii ognia wystawia własne życie na niebezpieczeństwo, by ratować stających oko w oko ze śmiercią wojaków z obu stron barykady, bowiem nie zważa na „barwy” swoich podopiecznych. Jej misją jest chronienie każdego ludzkiego istnienia.
Z pewnością nie było to planem Marii Clementine Martin, ale uczestnictwo w bitwie pod Waterloo przynosi jej sytuację diametralnie różną niż Francuzom. Oni ponoszą sromotną klęskę, ona staje na nogi. Za swe poświęcenie otrzymuje od króla Prus Fryderyka Wilhelma III wyrazy najwyższego uznania i dożywotnią gratyfikację w postaci corocznej renty w wysokości 160 talarów w złocie. To wielki ratunek - Maria może kontynuować dzieło charytatywnie jako pielęgniarka, medyk, opiekunka chorych i bezbronnych.
Czas na biznes
Następna dekada z pewnością była dla niej pracowita. Niewiele wiadomo, przypuszczalnie lata 1921-25 spędziła w Münster w Westfalii. Mieszkała przypuszczalnie w domu Kapituły Katedralnej. Niewykluczone, że pracuje nad recepturami medykamentów, usiłuje zapewnić im formalny byt. Istnieją dokumenty poświadczające, że zabiegała o oficjalne uznanie przeprowadzonych przez nią przypadków zabiegów i leczenia nowotworów i przetok. Niekoniecznie z użyciem przyszłego preparatu Melisana.
W 1826 roku businesswoman w habicie jest gotowa na krok w przyszłość. Za złote talary z renty zakłada w Kolonii własne przedsiębiorstwo. W ówczesnych miejskich handlowych rejestrach 23 maja wpisany zostaje zakład wytwórczy pod nazwą „Maria Clementine Martin Klosterfrau”. Siedziba usytuowana jest nieopodal słynnej kolońskiej katedry. Produkcja rusza. "Kölnische Zeitung" z dnia 17 czerwca 1827 roku zamieszcza handlową reklamę produktu Melisana oraz kolońskich wód lawendowych, wody i octu de Quatres voleurs, chroniącego przed „wieloma nieznośnymi chorobami”.
Wsparcie władcy Prus nie kończy się na reparacji za trudy wojenne. Wihelm III gotów jest dalej wspierać przedsiębiorczą siostrzyczkę. W 1829 roku Maria otrzymuje od pruskiego króla przywilej umieszczania na etykietach swoich wyrobów godła Prus. To niebywały zaszczyt, który równy jest wszelkim certyfikatom gwarancji doskonałości. Maria nie zasypia gruszek w popiele i w 1831 roku rejestruje swój ponadczasowy wyrób i jego znak towarowy w Radzie Rzeczoznawców Przemysłowych Miasta Kolonii. Już nikt nie będzie mógł podrobić Melisany ani innych preparatów wyprodukowanych przez Klosterfrau.
Krótko przed śmiercią właścicielka melisowego imperium spisała swoją ostatnią wolę, czyniąc dziedzicem majątku Piotra Schaebena - chłopca, którego jako czternastolatka przyjęła na pomocnika do firmy. Testament opatrzyła pełnym nadziei komentarzem, że spadkobierca zachowa swoją dotychczasową pobożność i postawę służby potrzebującym.
9 sierpnia 1843 roku Maria Clementine Martin umiera. W pogrzebie na cmentarzu Melaten uczestniczą tłumy mieszkańców Kolonii.
Niedługo po śmierci wynalazczyni preparat zdobywa pierwszą nagrodę na Wystawie Światowej w Londynie. A produkt przetrwa kolejne stulecia.
Barbara Chabior/(bch)/(kg), WP Kobieta
Jak działa preparat wymyślony przez zakonnicę?
Dziś "zakonnica" nadal produkuje lekarstwo, którego działanie być może ma większą moc psychologiczną niż farmakologiczną. Firma zatrudnia ponad 1000 osób i oprócz mitycznej Melisany wytwarza wiele innych znanych leków. Specjalizuje się w niesieniu ulgi we wszelkich stanach nerwowych, bólach głowy lub mięśni, wrażliwości na zmiany pogody czy bolesnym miesiączkowaniu, stanach napięcia i podniecenia, niepokoju, utrudnionym zasypianiu, dolegliwościach sercowych bez przyczyn organicznych, w okresie menopauzy, dolegliwościach żołądkowo-jelitowych takich jak: niestrawność, uczucie nadmiernej pełności po posiłku, brak łaknienia. Stosuje się też dla złagodzenia objawów zaziębienia lub grypy.
A zewnętrznie pomaga w nerwobólach, bólach mięśni, bólach mięśni po wysiłkach, postrzale, zapaleniu dziąseł.