Moja siła jest twoją. Wywiad z Justyną Moraczewską
Sześć kobiet. Tyle samo prawdziwych historii o toksycznych relacjach. I dowodów na to, że każda z nas ma w sobie moc, by zawalczyć o swoje szczęście. Jak wyrwać się z kręgu przemocy i zacząć życie bez lęku? Rozmawiamy z Justyną Moraczewską, dziennikarką i autorką książki "Moja siła".
Przemoc ma wiele twarzy. Może przybierać na sile albo wręcz przeciwnie – kryć się pod maską obojętności. Niezależnie od formy, zawsze odbiera nam podstawowe prawa. Justyna Moraczewska, autorka książki "Rakiety. My z pokolenia X", w swej kolejnej publikacji udowadnia, że można wyrwać się ze związku opartego na przemocy. Bohaterki "Mojej siły" pokonują długą i ciężką drogę, zanim udaje im się rozpocząć godne życie bez lęku. Dają nadzieję tym wszystkim kobietom, które dopiero wkraczają na nieznaną ścieżkę.
Katarzyna Rapczyńska-Lubieńska, Wirtualna Polska: We wstępie Twojej książki możemy znaleźć cytat ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Czym właściwie jest przemoc?
Justyna Moraczewska: To akt, który najczęściej kojarzy nam się z naruszaniem cielesności. W tym przypadku wiąże się to głównie ze sferą fizyczną. W definicji, która pojawia się w mojej książce, mówimy również o innych formach przemocy: emocjonalnej, psychicznej czy seksualnej; o działaniu lub zaniechaniu działania, które wywołuje krzywdę moralną i sprawia cierpienie. Dlaczego? Bo formą przemocy może być nawet milczenie czy obojętność.
Zwracasz też uwagę na dwa konkretne słowa: "godność" i "wolność". Dlaczego akurat te?
Wartości, jakimi kierujemy się w życiu, z biegiem lat ulegają transformacji. To, co kiedyś było dla nas ważne, dziś może nie mieć tak dużego znaczenia. Natomiast godność i wolność to swego rodzaju wartości bezwzględne, istniejące niezależnie od wieku, płci czy momentu życia, w którym aktualnie się znajdujemy. Mają wpływ zarówno na nasze funkcjonowanie, jak i samoocenę. Wiążą się ze swobodą myśli oraz podejmowanym przez nas wyborem. Pozbawienie nas tych wartości poprzez stosowanie przemocy automatycznie odbiera nam podstawowe prawa i przywileje człowieka. Bez nich nie da się osiągnąć szczęścia.
"Moja siła" to relacje kobiet, które przez wiele lat żyły w toksycznych związkach. Twoja historia też się pojawia, choć mówiąc o przemocy, był to jeden epizod, prawda?
Sytuacja, która miała miejsce w moim życiu, zdarzyła się pod koniec mojej ówczesnej relacji. Prawda jest jednak taka, że można żyć w toksycznym związku, w którym wcale nie ma sytuacji kategoryzowanych jako patologiczne. To usypia czujność. Moment krytyczny może pojawić się w każdej chwili, ale często są to procesy trwające latami – kiedy frustracja narasta, zazwyczaj kończy się na okrutnych słowach i czynach. W sytuacjach kryzysowych emocje eskalują do tego stopnia, że sami nie wiemy, do czego jesteśmy zdolni, nawet po wielu latach bycia ze sobą.
Ukrywamy prawdę, bo wstydzimy się tego, co powiedzą inni?
Wstyd jest jednym z kluczowych słów, które pojawiają się w mojej książce. Pojęcie wstydu pojawia się w każdej opisywanej przeze mnie historii. Ciekawą rzeczą jest to, że najczęściej wstydzą się nie oprawcy, lecz ofiary, a powinno być na odwrót. Ogromną wagę przywiązujemy do tego, co powiedzą bliscy lub sąsiedzi. Bo rzeczy, które mają miejsce za zamkniętymi drzwiami, często nie pasują do obrazka, jaki kreujemy na zewnątrz. Co więcej, przemoc dotyczy nie tylko rodzin patologicznych. W milczeniu cierpi mnóstwo kobiet, które paradoksalnie cieszą się powszechnym uznaniem i autorytetem, a nawet piastują bardzo wysokie stanowiska. Przyznanie się do tego, że jest się ofiarą przemocy kompletnie nie pasuje do tego wizerunku. Dlatego po wyjściu z domu ocierają łzy, poprawiają bluzkę, nakładają szminkę, wsiadają do samochodu i ruszają do swoich codziennych zadań, udając, że wszystko jest w porządku.
Czasami jednak w naszej głowie zapala się czerwona lampka, ale ją wyłączamy. Czemu tak łatwo ignorujemy alerty?
My, kobiety mamy niebywale rozwiniętą intuicję. Niestety, różne czynniki – począwszy od naszego wychowania na grzeczne dziewczynki – powodują, że przestajemy podążać za naszymi wrodzonymi zmysłami. I później gasimy te czerwone światła ostrzegawcze. Tkwimy w nieudanych relacjach, bo tak wypada, bo wmówiono nam, że nadrzędną rolą kobiety jest utrzymanie rodziny, że porażką życiową jest rozpad związku. Nawet jeżeli jest byle jaki. Albo wydaje się nam, że nic lepszego nas już nie spotka. Kolejnym powodem ignorowania alertów są naciski zewnętrzne – sugerujemy się zdaniem innych i opinią środowiska, podczas gdy powinnyśmy słuchać przede wszystkim siebie. Bo tak naprawdę może nie zawsze wiemy precyzyjnie, czego chcemy, ale dokładnie wiemy, czego nie chcemy.
W jaki sposób można próbować odzyskać czujność?
Najskuteczniejszym rozwiązaniem jest terapia. Zranioną duszę trzeba leczyć, tak jak leczymy bolący ząb. Bez profesjonalnego wsparcia problem będzie wyłącznie narastał. Jest dużo miejsc, gdzie pomimo braku pieniędzy można uzyskać terapeutyczną pomoc.
Jednej z moich bohaterek – podobnie jak mnie – bardzo pomogło bieganie. To czas, gdy jesteśmy same ze swoimi myślami. Możemy przepracować problem, a niekiedy nawet znaleźć gotowe rozwiązanie. Jogging i w ogóle sport ma wiele zalet. Przede wszystkim dobrze "robi na głowę", a efektem ubocznym jest szczupła sylwetka, co tylko podnosi naszą samoocenę i sprawia, że czujemy się silniejsze. Oczywiście każdy z nas może znaleźć swój własny sposób.
W książce wspominasz również o tzw. cyklach przemocowych. Na czym polegają?
Każda z moich bohaterek, dopiero kiedy podjęła terapię, dowiedziała się, że związek, w którym obecna jest, przemoc ma swoje cykle. Na początku wszystko wygląda idealnie, jesteśmy zakochane, a nasz partner wydaje się ideałem. Dopiero po jakimś czasie dochodzi do eskalacji przemocy – bez względu na to, czy mówimy o bezpośredniej agresji, słownych wyzwiskach, obsesyjnej kontroli lub krzywdzącym milczeniu. W kolejnej fazie mamy tzw. miesiąc miodowy – wtedy oprawca przeobraża się , wyznaje skruchę i deklaruje chęć zmiany zachowań. Może nas przepraszać, kupować kwiaty, prezenty, nawet fundować luksusowe wakacje. Ta faza trwa do momentu, aż partner ponownie wybucha i wraca do zachowań przemocowych... Sielanka "miodowego miesiąca" może nieźle zamieszać w głowie i stworzyć iluzję, że naprawdę się zmienił. Te cykle są niestety powtarzalne. Dlatego jeszcze raz powtórzę ważne słowo: godność.
Czy to znaczy, że należy uciekać przed mężczyznami? Wszyscy przejawiają takie skłonności?
Przeciwnie, nigdy tak nie twierdziłam. Daleko mi do idei "świata kobiet" marginalizującego rolę mężczyzn. Tu chodzi o równowagę , nie o przewagę. A tą fizyczną w sposób oczywisty najczęściej nad nami mają. Mężczyźni potrafią być fantastyczni, opiekuńczy, inspirujący, cudownie jest konfrontować z nimi swój kobiecy punkt widzenia. Uwielbiam czerpać z męskiej energii! A cała sfera seksu? Ja akurat nie wyobrażam jej sobie bez mężczyzn. Ale wszystko to wtedy, kiedy mówimy o partnerstwie i wzajemnym szacunku. Nie ma we mnie natomiast zgody na niszczenie drugiego człowieka. I poniżanie go, pozbawianie godności. Zarówno ze strony mężczyzn, jak i kobiet.
To prawda, kobiety potrafią być równie okrutne wobec siebie nawzajem. W książce mamy bohaterki, które zostały skrzywdzone przez własne matki.
Nie bez powodu wszystkie historie kobiet opisane w książce mają swój początek w dzieciństwie. Relacje z rodzicami mają ogromne znaczenie wobec tego, kim stajemy się w dorosłym życiu. To, czy opuściłyśmy dom "zbudowane" dzięki wzrastaniu w poczuciu akceptacji i bezwarunkowej miłości oraz przekonane o własnej wartości, wpływa na to, jakich później partnerów wybieramy. Czasem problemem może być także brak wyznaczania jakichkolwiek granic – w przypadku jednej z bohaterek kompletna wolność otrzymana od rodziców wiązała się z brakiem zainteresowania z ich strony, dla niej równoznaczna z brakiem troski i miłości. Takich deficytów może być mnóstwo.
"Moja siła" to nie tylko świadectwo samo w sobie, ale przede wszystkim praktycznie narzędzie do obrony własnej. O to, jak wyjść z toksycznej relacji, pytasz także terapeutów, radców prawnych, a nawet funkcjonariusza policji.
To książka, w której można dopatrzeć się analogii do własnej sytuacji na różnych poziomach. Nie ma jednej, uniwersalnej historii, jeśli chodzi o przemoc. Jest za to wiele przykładów rodzin dysfunkcyjnych. Niezależnie od eskalacji problemów, warto nauczyć się prosić o pomoc. Nie bez powodu na końcu mojej książki jest cała lista adresów, stron internetowych, przydatnych aplikacji na telefon. Mamy tyle możliwości, choćby zgłoszenia anonimowe czy grupy wsparcia na Facebooku. Ta książka udowadnia, że niezależnie od sytuacji, zawsze jest wyjście. I są miejsca, gdzie otrzymasz pomoc. Skoro moje bohaterki dały radę, ty też możesz.
Można powiedzieć, że dzięki Tobie mamy teraz pewnego rodzaju "narzędzie do obrony własnej". Wierzysz, że ta książka pomoże kobietom zawalczyć o siebie?
Po pierwsze, moim celem było napisanie książki, która będzie nakłaniać do zmiany, do walki o siebie, niezależnie od przeciwności losu. Po drugie, ta książka może być również przestrogą. Być może uda nam się dostrzec niepokojące alerty, zanim zdążymy wejść po uszy w niewłaściwy związek. I najważniejsze: bądźmy wrażliwi na nasze otoczenie. Być może za ścianą mieszka osoba, która potrzebuje naszego wsparcia. Być może spotykasz ją codziennie w pracy. Nie jest wstydem prosić o pomoc, nie jest wstydem pytać, czy ktoś jej nie potrzebuje. Powodem do wstydu jest krzywdzenie kogoś.
Justyna Moraczewska – dziennikarka i stylistka od 20 lat związana z mediami dla kobiet. Zaczynała jako stylistka w magazynie "Elle", a następnie przez 13 lat pełniła funkcję szefowej działu mody w miesięczniku "Cosmopolitan". Kolejno była szefową działu urody w magazynach "In Style" i "Gala". W międzyczasie zajmowała się wizerunkiem gwiazd i osób publicznych, a także kreowaniem kampanii wizerunkowych marek odzieżowych. Była również stylistką prezenterów TV, reklam oraz pokazów mody. Jest autorką bloga justpassion.pl.