Blisko ludziMonika Kuszyńska, choć skupia się na rehabilitacji, nie widzi efektów. Nie opuszcza jej jednak nadzieja

Monika Kuszyńska, choć skupia się na rehabilitacji, nie widzi efektów. Nie opuszcza jej jednak nadzieja

Kilka dni temu minęło 15 lat od wypadku grupy Varius Manx, po którym Monika Kuszyńska straciła władzę w nogach. Choć wokalistka cały czas walczy o to, aby stanąć na nogach, nie widzi oczekiwanych efektów. Nie opuszcza jej jednak nadzieja.

Monika Kuszyńska
Monika Kuszyńska
Źródło zdjęć: © AKPA

Monika Kuszyńska 28 maja 2006 roku była u szczytu popularności. Jej kariera nabierała tempa, piosenkarka współpracowała z jednym z najpopularniejszych zespołów w kraju. Wiele zmieniło się feralnego dnia. Zespół Varius Manx miał wypadek pod Miliczem. Samochód prowadził lider zespołu, Robert Janson. Stracił panowanie nad samochodem. Gwałtownie zjechał na lewy pas, wypadł z drogi i uderzył w drzewo. W najcięższym stanie po tym zdarzeniu była 26-letnia Monika Kuszyńska.

"Moje ciało nie jest już takie piękne"

Po wypadku wokalistka, jak sama wspominała na łamach "Wysokich Obcasów", nie pytała lekarzy co z nią będzie, bo nie chciała usłyszeć diagnoz, które pozbawiłyby ją nadziei. "Skupiałam się na rehabilitacji, walczyłam, żeby wstać" – mówiła.

Jednak intensywna rehabilitacja, pięć operacji, pięć przeszczepów komórek macierzystych, póki co nie przyniosły zamierzonych efektów. "Na razie" – mówiła Kuszyńska.

W pewnym momencie artystka zdała sobie sprawę, że walka o to, aby stanąć na nogach zabiera jej życiową energię. Zaczęła odkładać marzenia na potem, na czas kiedy samodzielnie będzie mogła chodzić. Uznała, że skoro to może nigdy nie nastąpić, a jej ciało jest w coraz gorszym stanie, powinna skupić się na tym, co tu i teraz. Wokalistka zaczęła swoją uwagę przekierowywać na dzieci. 4-letniego Jeremiego i młodszą od niego o dwa lata Kalinkę.

"Wcześniej byłam skupiona na sobie, teraz mój grafik wyznaczają swoimi potrzebami moje maluchy" - stwierdziła w wywiadzie dla "Party".

Nie przestaje intensywnie pracować

Pod koniec 2020 roku Monika Kuszyńska w rozmowie z "Plejadą" wyznała, że ćwiczy, aby jej nogi nie zapomniały, jak się chodzi. Choć nie ma spektakularnych efektów, a z jej ciałem jest coraz gorzej, jest pełna optymizmu. Piosenkarka liczy, że wkrótce pojawi się skuteczny sposób na odbudowanie uszkodzonego rdzenia kręgowego.

W tej samej rozmowie powiedziała też, że dziś wie, że to co ma najważniejszego, to nie wygląd. "Wydawało mi się, że rzeczywiście najlepsze, co mam, to wygląd, a nie głos. I później, po wypadku, kiedy dotarło do mnie, że moje ciało nie jest już takie piękne, jak było, bo po prostu się zepsuło, ogromnym wyzwaniem było dla mnie ułożenie sobie w głowie pewnych spraw" – wyznała.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)