Mówi o "radości z adopcji psa". Swojego zostawiła w Kanadzie
"Jako dumna posiadaczka psa uratowanego ze schroniska, wiem z doświadczenia, jaką radość może adoptowane zwierzę może wnieść do domu" – napisała Księżna Sussex w oświadczeniu dla londyńskiego domu tymczasowego dla zwierząt, który wspiera. Sama ma jednak trochę na sumieniu.
19.06.2019 | aktual.: 31.07.2019 13:37
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Do obowiązków żony księcia Harry'ego, podobnie jak do obowiązków każdej z osób należących do rodziny królewskiej należy między innymi wybranie organizacji nad którą chcą objąć patronat. Meghan postawiła na dom tymczasowy dla zwierząt Mayhew Animal Home w Londynie.
Mimo że Księżna opiekuje się obecnie niespełna dwumiesięcznym Archie'm nie zaniedbuje organizacji, którą zdecydowała się wziąć pod swoje skrzydła.
Jako patronka instytucji napisała przedmowę do publikowanego co roku raportu organizacji. Zachęciła ludzi do zaangażowania się w przyjmowanie pod swój dach zwierząt, które z różnych powodów straciły swoje domu choćby na jakiś czas.
"Rola jaką odgrywamy w ratowaniu i dawaniu nowego domu psom jest nie do przecenienia, ale organizacje takie jak ta są niezastąpione" – napisała. Dodała, że wspiera Mayhew Animal Home nie tylko ze względu na ideę, ale też oddolną społeczność, która formuje się dzięki organizacji.
Psy Meghna Markle
Co ciekawe, gdy Księżna Sussex mieszkała jeszcze w Kanadzie, przygarnęła pod swój dach dwa czworonogi ze schroniska. Beagle'a imieniem Guy i mieszankę labradora i psa pasterskiego, którego nazwała Bogart. Ten pierwszy przeprowadził się z Meghan z Toronto do Londynu, kiedy zdecydowała się zamieszkać z narzeczonym. Guy został nawet sfotografowany w towarzystwie królowej Elżbiety II, która jak wiadomo przepada za psami (choć niekoniecznie są to beagle).
Drugi "panieński" pies Księżnej Sussex – Bogart – został w Kanadzie. Podobno był za stary na tak długą podróż. Obecnie opiekują się nim przyjaciele Meghan primo voto Markle.
Niewykluczone, że pomoc akurat tej organizacji jest podyktowana wyrzutami sumienia lub też po prostu tęsknotą za pozostawionym w Kanadzie czworonogiem.
"Adopcja psa to bardzo poważna decyzja, z którą wiąże się mnóstwo odpowiedzialności, ale ta inwestycja jest tego warta, bo zwraca się z nawiązką. Jestem pewna, że pies zmienia życie adoptujących go osób" – czytamy w przedmowie. Cóż, z pewnością nie aż tak, jak decyzja o poślubieniu księcia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl