"Na jaki strój wtedy padło?". Pokazali ubrania ofiar gwałtów
Kiedy ktoś zostaje zgwałcony, pierwszą rzeczą, o jakiej ludzie myślą, jest ubranie. Podkreślmy, takie, które musiało sprowokować napastnika. Przecież normalnie ubranej osoby, to znaczy zakrytej od stóp do głów, nikt by zgwałcił. Wystawa ubrań w galerii sztuki pokazuje, jak bardzo błędne i krzywdzące jest takie myślenie.
15.09.2017 | aktual.: 15.09.2017 21:48
"Spodenki do biegania i krótki top" – mówi jeden z napisów. Drugi, że to "moja ulubiona żółta koszulka", obok widać słowa: "Nie pamiętam, jakie wtedy miałam majtki". Kolejny: "Biały t-shirt i spodnie do koszykówki", za nim wisi kartka z tekstem: "Zawsze nosiłam to samo. To zawsze działo się po zawodach. Ufałam mu. Moja mama też". Każde zdanie jest dokładnym cytatem. Autorzy to ofiary gwałtów. Swoje ubrania z dnia, gdy do nich doszło, oddali Centrum Przeciwko Napaści Seksualnej i Edukacji Uniwersytetu w Kansas.
Na wystawę składa się 18 zestawów. Wiszą w gablotach, jak cenne przedmioty typu obraz czy pamiątka po wielkim człowieku. Zawisły tam w jednym celu: uzmysłowić, że winny gwałtu jest gwałciciel. I nic nie może usprawiedliwić jego czynu. Krótka, obcisła spódnica nie prosi: "Złap za pupę moją właścicielką, zaciągnij do łazienki, przyłóż rękę do ust". Nie robią tego podkreślające krągłości spodnie, ani bluzka z głębokim rozcięciem na biuście. Gwałciciele zasłaniają się zdaniem: "Zostałem sprowokowany". Czas z tym skończyć, uważają twórcy wystawy.
– Nigdy nie chodzi o decyzję, jak się ubierasz ani, co ubraniem reprezentujesz – mówi telewizji Fox4KC Vanessa, studentka, która specjalnie przyjechała do Kansas na tę wystawę. – To naprawdę mocne – uważa z kolei dziewczyna z tego uniwersytetu. – Uważam, że każdy powinien tu przyjść. Koniec milczenia, inaczej historia będzie się powtarzać – dodaje. Dużo emocji wywołuje sukienka kilkulatki. W głowie pojawia się myśl, że to mogła być twoja młodsza siostra albo córeczka. I o to chodzi.
Wystawę otwarto 15 września, zostanie zamknięta dokładnie miesiąc później. Czas nie jest przypadkowy - w czasie pierwszych tygodni na kampusach w USA dochodzi do największej ilości gwałtów i napaści seksualnych. Ten temat obszernie porusza dokument Netflixa, "Pole walki". Można dowiedzieć się z niego, że szanowane uniwersytety, Columbia czy Harvard, traktują gwałcicieli wyjątkowo pobłażliwie. Studentki, bo to one głównie cierpią, wzięły sprawy w swoje ręce, ale wciąż jest sporo do zrobienia.