Na świecie „brakuje” 4 milionów kobiet!
Poddane aborcji, zabite zaraz po urodzeniu lub zaniedbane – taki los wciąż dotyka wiele dziewcząt w Azji i w Afryce. Pomimo stałego wzrostu gospodarczego w większości krajów afrykańskich i azjatyckich, sytuacja kobiet nie poprawia się, a wydaje się wręcz, że w pewnych rejonach ulega pogorszeniu.
Poddane aborcji, zabite zaraz po urodzeniu lub zaniedbane – taki los wciąż dotyka wiele dziewcząt w Azji i w Afryce. Pomimo stałego wzrostu gospodarczego w większości krajów afrykańskich i azjatyckich, sytuacja kobiet nie poprawia się, a wydaje się wręcz, że w pewnych rejonach ulega pogorszeniu.
Obecnie w Chinach i Indiach na każde 100 dziewczynek rodzi się aż 120, a w niektórych prowincjach nawet 130 chłopców. Taki stan dalece przekracza wszelkie możliwe wahania statystyczne. Z ostrożnych wyliczeń wynika, że w tych społeczeństwach brakuje ponad 4 milionów kobiet. Okazuje się, że tak drastyczna dysproporcja może być wynikiem… wzrostu gospodarczego i rozwoju techniki. Jakie są społeczne konsekwencje tak małej ilości dziewczynek?
Tekst: Sylwia Rost
(sr)
Ogromna dysproporcja
Średnio na świecie na 100 urodzonych dziewczynek przypada ok. 103-106 chłopców. Naukowcy uzasadniają to faktem, iż śmiertelność wśród noworodków płci męskiej jest odrobinę większa. Biorąc to pod uwagę, liczba chłopców i dziewczynek w społeczeństwie jest mniej więcej taka sama.
Badacze Park i Cho w czasopiśmie Population and Development Review opublikowali dane, z których wynika, że w Chinach i na Tajwanie dysproporcja pomiędzy płciami w czasie narodzin jest ogromna i wynosi ok. 120 chłopców na 100 dziewczynek. Przy czym, w przypadku dzieci pierworodnych zależność ta jest prawie niezauważalna. Dysproporcja pomiędzy płciami wśród drugich z kolei potomków wynosi już nawet prawie 100 do 110, a wśród trzecich z kolei dzieci nawet 100 do 180!
Syn bardziej pożądany
Taki stan to prawdopodobnie wynik uwarunkowania kulturowego. W krajach takich jak Chiny czy Indie mężczyźni mają uprzywilejowaną pozycję w społeczeństwie. Posiadają prawo do dziedziczenia, łatwiej niż kobiety otrzymają dobrą pracę i osiągną wysoki status społeczny.
Kobieta tymczasem, w powszechnym przekonaniu, powinna służyć mężczyźnie. Gdy wychodzi za mąż, symbolicznie „przechodzi” do rodziny małżonka. W społeczeństwach azjatyckich panuje więc opinia, iż córki wychowuje się dla kogoś innego.
Polityka jednego dziecka
Warto wspomnieć również o wprowadzonej w 1977 roku w Republice Chińskiej polityce jednego dziecka. Według założeń tego programu chińskie małżeństwo nie powinno mieć więcej niż jednego potomka. Posiadanie większej liczby dzieci nie jest wprawdzie zakazane, jednak łączy się z dodatkowym obciążeniem finansowym rodziców, w dodatku pary przestrzegające przepisu są w lepszej sytuacji prawnej.
Prawo budzi kontrowersje zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz Chin. Mimo to jest stanowczo egzekwowane, szczególnie na obszarach miejskich.
Kontrola narodzin
Polityka jednego dziecka i chęć do zakładania „europejskich”, małych rodzin w pewien sposób kontrastuje z preferencją posiadania męskiego potomka. Dlaczego? Dawniej, kiedy małżeństwo posiadało kilka, a nawet kilkanaście dzieci, narodziny dziewczynki nie stanowiły problemu. Wiadomo było, że prędzej czy później na świat przyjdzie syn.
Teraz jednak, kiedy rodzice chcą mieć jedno lub dwójkę dzieci, sytuacja wygląda całkiem inaczej. Urodzenie jednej dziewczynki to jeszcze nie dramat, co jednak, kiedy drugie dziecko również nie byłoby chłopcem? Kto odziedziczy majątek, kto zajmie się rodzicami na starość, skoro córka przechodzi do rodziny męża? Z pomocą przychodzą coraz bardziej popularne badania USG.
„Nowoczesne” rozwiązania
Xinran Xue, chińska pisarka, w swojej twórczości opisuje, jak dawniej noworodki płci żeńskiej bez skrupułów zabijano. W nowoczesnych, miejskich społeczeństwach takie praktyki są już nie do pomyślenia. Jest jednak inny sposób na to, żeby ustalić płeć dziecka.
USG w Chinach kosztuje w przeliczeniu około 40 złotych. Na taki wydatek stać większość małżeństw. Badanie ultrasonograficzne ujawnia, jakiej płci jest dziecko. Jeżeli jest to dziewczynka, można zdecydować się na aborcję. Usunięcie płodu ze względu na jego płeć, choć wątpliwe moralnie, przyszłej matce wydaje się mniej drastyczne niż zabicie noworodka.
Tragiczne statystyki
The Economist podaje, że po przejściu badania USG kobiety rodziły prawie samych chłopców. Jedyne dziewczynki, które przyszły na świat, to takie, których płci nie udało się ustalić lub które błędnie zidentyfikowano jako chłopców.
Jedna z reklam kliniki przeprowadzającej badania USG brzmiała nawet: wydaj teraz 12 dolarów, zaoszczędzisz 50 tysięcy – co miało sugerować brak konieczności płacenia posagu w momencie, kiedy córka będzie wychodzić za mąż.
Konsekwencje
Badacze zwracają uwagę na liczne konsekwencje takiego stanu rzeczy. Jak funkcjonuje społeczeństwo z zawyżoną ilością mężczyzn? Okazuje się, że prowadzi to do dużej konkurencji, głównie na polu finansowym. Rodzice posiadający męskiego potomka od czasu jego narodzin zaczynają oszczędzać, by móc lepiej go wykształcić, dzięki czemu stanie się bardziej atrakcyjny na rynku matrymonialnym.
Konkurencja jest tak duża, że często dochodzi do aktów przemocy. Bardzo trudno o dobrą żonę, do tego stopnia, iż w niektórych indyjskich stanach to nie rodzina żony płaci posag, a rodzice męża oddają młodym pewną sumę pieniędzy. Kwota ta zdaje się stale rosnąć.
Jak rozwiązać problem?
Obecnie jedynym krajem, któremu udało się poradzić sobie opisywaną tendencją, jest Korea Południowa. W latach 90. sytuacja wyglądała tam podobnie jak w wielu azjatyckich państwach – na 100 dziewczynek przypadało około 120 chłopców. Obecnie tendencja ta jest w zaniku, a na świat przychodzi przewidywalna statystyką liczba dzieci.
Państwo poradziło sobie z tą sytuacją dzięki odpowiedniej edukacji i akcjom społecznym zakrojonym na szeroką skalę. Socjologowie są także zdania, że chociaż wzrost bogacenia się społeczeństwa sprawia, że kontrola narodzin jest łatwiejsza, to wpływa także na zwiększanie się równości pomiędzy płciami. W pewnym momencie ten drugi trend przezwycięża pierwszy i kobiety stają się pełnowartościowymi członkami społeczności.
To nie ekonomia?
Niektórzy badacze nie zgadzają się jednak z tezą o decydującej roli ekonomii. Wydaje się, że w wielu społeczeństwach, pomimo stałego wzrostu ekonomicznego, los kobiet wcale się nie poprawia. Przykładowo, w Tanzanii śmiertelność kobiet w trakcie porodu jest na takim samym poziomie jak w Szwecji… w XVII wieku. W latach 2000-2008 odsetek zgonów spadł tylko o 1 procent, choć wzrost ekonomiczny wyniósł aż 7 procent. Mówi się, że w tych krajach stereotypy kulturowe są tak silne, że ciężko zmienić je w ciągu zaledwie paru lat względnie dobrej koniunktury.
Wydaje się, że traktowanie kobiet jako obywateli drugiej kategorii wcale nie odchodzi do lamusa. Dlatego tak ważne są akcje społeczne i odpowiednia edukacja.
Tekst: Sylwia Rost
(sr)