Blisko ludziNadchodzi nowe pokolenie uzależnionych od sieci. Przez lata obserwowali rodziców

Nadchodzi nowe pokolenie uzależnionych od sieci. Przez lata obserwowali rodziców

Wypróbować nową restaurację i nie wystawić jej publicznej recenzji? Pójść na imprezę i nie wrzucić choćby jednego zdjęcia do sieci? Prawie niemożliwe. Na pewno nie w dobie Instagrama, który każdego dnia zalewa nas zdjęciami wspaniałego życia znajomych i celebrytów. Coraz więcej osób relacjonuje tam nawet najbardziej błahe fragmenty codzienności. Coraz więcej tych osób ma dzieci. A one patrzą i już wiedzą, co robić na szkolnej wycieczce i po otrzymaniu komunijnych prezentów.

Nadchodzi nowe pokolenie uzależnionych od sieci. Przez lata obserwowali rodziców
Źródło zdjęć: © Instagram.com
Anna Moczydłowska

Szereg pięknie ubranych kobiet oczekuje na rozpoczęcie pokazu mody. Emocje? Gorączkowe rozmowy? Nic bardziej mylnego - każda z pań zatopiona jest w swoim telefonie. Po niefortunnym zdjęciu, które sama dodała, Karolina Ferenstein-Kraśko obiecała poprawę w kwestii nadużywania smartfona. Jednocześnie przyznała, że swoim dzieciom ogranicza dostęp do komórek.

- Co za sytuacja... a moje dzieci mogą tylko raz w tygodniu. Przykład powinien iść od rodziców! Ja obiecuje poprawę - skrytykowała sama siebie żona Piotra Kraśki i dodała w komentarzu: "Trzeba z tym skończyć, wszystko z umiarem... Przynajmniej taki mam plan".

Internauci natychmiast przyznali rację pięknej właścicielce stadniny koni. "Brawo za zwrócenie uwagi na problem, bo to już zdaje się nim być. Dobrze mieć tego świadomość i starać się korzystać z telefonu jak najmniej" - napisał jeden z nich.

"Wyglada to tragicznie i świadczy o uzależnieniu od akceptacji innych" - dodał ktoś inny.

Faktycznie, zalatuje hipokryzją. Bo czy można mieć pretensje, że maluchy chcą być jak rodzice? Zabraniać dziecku korzystania z internetu, w czasie gdy samemu namiętnie przewija się "walla"? Jeszcze trudniej musi być celebrytkom, które z telefonem nie rozstają się nawet na krok. Weźmy choćby przykład aktorki Mai Bohosiewicz, która każdego dnia z dzieckiem na ręku (a drugim siedzącym w łóżeczku na drugim planie) relacjonuje tysiącom internautów swoje życie. Jeśli kiedyś będzie chciała wyperswadować swoim pociechom nadużywanie social mediów, może mieć poważny problem.

- Dzieci czerpią wzorce z zachowań, a nie słów. Nie rozumieją, kiedy rodzic ogranicza im dostęp do internetu, a sam non stop siedzi z telefonem czy laptopem. To podobna sytuacja jak wtedy, gdy zakazujemy nastolatkowi palić, w ustach trzymając papierosa. Dziecko otrzymuje wówczas niespójną informację i kompletny brak wzorca - mówi w rozmowie z nami Kuba Marian Marcol, terapeuta i kierownik Prywatnego Centrum Terapii Uzależnień.

Nie ma świata bez social mediów

Według danych CBOS, w grupie wiekowej 18-25 już dziś z internetu korzysta 99 procent osób. 94 procent spośród nich ma konta na serwisach społecznościowych. Grupa ta też najwięcej godzin spędza w sieci - średnio 20 tygodniowo. Na dzieciach nie prowadzi się tego typu badań, lecz można przypuszczać, że współczynnik byłby podobny. To w końcu pokolenie, które nie zna świata bez social mediów.

Na pytanie, czy użytkownicy korzystają z internetu na urządzeniach przenośnych, w 2017 roku 87 procent osób odpowiedziało, że tak. Dla porównania w jeszcze w 2010 roku było to zaledwie 47 procent. Czasy się zmieniają, a social media, internet i relacjonowanie na żywo swojego dnia stały się ich nieodłączną częścią.

- Korzystanie z internetu jest dla młodych ludzi niczym oddychanie - uważa terapeuta. - Już w dzieciństwie dostają od rodziców komórkę z dostępem do internetu i laptopa. Opiekunowie w ten sposób chcą kontrolować potomka, wiedzieć, gdzie się znajduje i co robi. Dla świętego spokoju mówią: "Pograj sobie. Tylko nie za długo!". W codziennym pędzie często nie zauważają, że dziecko nie wyłania się z pokoju, gdzie długie godziny spędza w sieci albo, że nie rozstaje się z komórką.

Kolejne etapy gry, kolejne poznane na czacie osoby, kolejne blogi do przeczytania. Refleksja zwykle przychodzi zbyt późno i niesie ze sobą smutne konsekwencje. Objawy odstawienia? Apatia, silne rozdrażnienie, niepokój, stany depresyjne, szybka irytacja. Terapeuci nazywają takie zachowania "głodami" siecioholików.

- Grunt, by dojść, co wywołało uzależnienie. Czasami toksykolodzy mają problem, by określić, jakie substancje zażył pacjent. My mamy podobnie, jeśli chodzi o czynnik uzależniający w sieci. Facebook, Instagram, seriale, gry - wachlarz możliwości jest szeroki i staje się coraz szerszy. Każda z nich nijak ma się do rzeczywistego życia. Brak w tym emocji - mówi Kuba Marian Marcol.

Ipadzik na komunię

Okazuje się, że swoich sił w internecie próbują coraz młodsi. Na Youtube trafić można na nagrania nawet 8-letnich (!) konsumentów, podsumowujących swoje komunijne "nabytki". Wśród nich, obok biżuterii i rowerków, oczywiście komórki, tablety, laptopy.

Ale nie chodzi przecież o sam sprzęt. Oczywiście miło zaszpanować najnowszym modelem, ale bez dostępu do sieci pozostają tylko elektronicznymi zabawkami. Zwykle dopiero internet czyni je tak atrakcyjnymi i uzależniającymi. Dopiero wtedy zyskujemy kontakt ze światem.

- Obieg informacji osiąga dziś zawrotną prędkość. Ludzie chcą szybkiej informacji, szybkiej komunikacji, szybkiego życia. U dorosłych często konieczność ta powodowana jest obowiązkami zawodowymi. Wtedy rodzice, intensywnie korzystają z sieci, dając przykład dzieciom. Najgorzej, że zanika przy tym umiejętność rozmowy. Bywa, że rodziny świetnie dogadają się za pośrednictwem komunikatora czy maila, ale rozmawiać twarzą w twarz nie potrafią, bo tu już trzeba okazwać uczucia i emocje - tłumaczy terapeuta.

Oko w oko z myślami

W dzisiejszym świecie odcięcie się od sieci jest niemal niemożliwe. Praktycznie żadnej pracy nie da się wykonać bez choć sporadycznego skorzystanie z internetu. Nie masz maila, konta na Facebooku czy LinkedIn? Możesz być pewny społecznego ostracyzmu. W pogoni za "dopasowaniem" akceptujemy wszystkie obowiązujące normy. Niestety może to mieć przykre skutki.

Uniwersytet w Virginii przeprowadził nietypowe badanie. Chciał sprawdzić, czy ludzie są jeszcze w stanie być sam na sam ze swoimi myślami i analizować własne odczucia.

- Chcieliśmy sprawdzić, jak bardzo ludzie są przywiązani do urządzeń elektronicznych i czy starają się znajdywać jakąkolwiek wymówkę, aby tylko nie zostać sam na sam z własnymi myślami - wyjaśnił profesor psychologii Timothy Wilson, główny autor badania.

Wyniki przyniosły niepokojące wieści. Okazało się bowiem, że dla większości z siedmiuset badanych osób, przebywanie w pojedynkę i tylko z własnymi myślami stawało się nieprzyjemne już po kilkunastu minutach.

- Dziś ktoś, kto nie jest podłaczony do sieci zostaje w tyle i jest bezużyteczny - uważa Kuba Marian Marcol. - Nie ma pracy bez użycia internetu, nie ma kontaktów międzyludzkich bez komunikatorów. Widać to także wśród najmłodszych, którzy naśladując dorosłych, chcą być nieustannie podpięci do sieci. To będzie się pogłębiać wraz z rozwojem cywilizacji. Chyba, że w którymś momencie nastąpi przesycenie. Wtedy być może ludzie się opamiętają.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (63)