Najbardziej znienawidzony zawód? Monika pracuje jako urzędniczka skarbowa
Monika pracuje w miejscu, na myśl o którym u niejednego człowieka serce zaczyna bić szybciej. Nic w tym dziwnego – urząd skarbowy od dawna cieszy się złą sławą, a na jego pracowników nie patrzy się z wielką sympatią. Jak to jest pracować w jednej z najbardziej znienawidzonych placówek na świecie?
24.04.2023 | aktual.: 24.04.2023 19:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Monika ma trzydzieści trzy lata, a od czterech pracuje w jednym z Urzędów Skarbowych w dużym mieście. Jak mówi, nie spodziewała się, że wyląduje w skarbówce – wcześniej odbyła praktyki w US w swojej rodzinnej miejscowości i zarzekała się, że jej noga nigdy więcej nie przekroczy progu tej placówki.
– Dobrze, że to trwało krótko. Sama praca wydawała mi się spoko, powierzano nam bardzo proste zadania, żebyśmy przypadkiem nic nie zepsuły. Ale stosunek stałych pracowników do nas był okropny – mówi Monika.
– Panowie rzucali szeptem, ale oczywiście dobrze słyszalnym, komentarze w stylu narąbanego wujka na weselu. To było środowisko zdominowane przez kobiety, więc chyba im się coś odpalało, musieli pokazać, kto tu rządzi. W dodatku w budynku cały czas pojawiały się problemy z kanalizacją, zgłaszano to, ale "góra" olewała. I wreszcie któregoś dnia przełożony zadzwonił do mojego działu, kazał mi iść z telefonem do łazienki i ocenić, w skali od jednego do dziesięciu, jak bardzo śmierdzi… Komedia.
Irytowało ją też, że urzędnicy bywali dla podatników bardzo opryskliwi, robiło się jej wstyd, kiedy przy niej jedna z kobiet krzyczała na staruszka, który przyszedł ze źle wypełnionym formularzem.
– A w tej śmierdzącej toalecie, raz na tydzień lub dwa, urządzano bazarek – dodaje Monika. – Do urzędu przychodziła babeczka handlująca biżuterią ze stali chirurgicznej, rozwieszała ją na kranach, kładła na parapetach i klozetach, a laski z działu na dane hasło opuszczały stanowisko pracy i szły do łazienki, by się obłowić.
Zobacz także
Powrót do skarbówki
Po tych przeżyciach Monika stwierdziła, że praca w urzędzie nie jest dla niej. Zahaczyła się w kilku różnych miejscach, potem się zakochała i przeprowadziła, przekonana, że w dużym mieście łatwo znajdzie zajęcie. Konkurencja była jednak duża, a jej zależało, by jak najszybciej znaleźć źródło zarobku. Wysyłała CV wszędzie, również do skarbówek, w końcu, jak lubi powtarzać, "pewna jest tylko śmierć i podatki". I to tam zaprosili ją od razu na rozmowę kwalifikacyjną. Została przyjęta.
– Bałam się, że znów trafię do piekiełka, ale okazało się, że wtedy, na praktykach, po prostu miałam pecha – stwierdza. – Wszystko zależy od ludzi, w korpo czy na uczelniach też można mieć skopaną atmosferę. Myślę również, że przez te lata, które minęły od moich praktyk, zmieniły się standardy, a warunki uległy znacznej poprawie. Tutaj nie ma bazarków w toaletach, ani razu nie usłyszałam też chamskiego komentarza, żadnych niestosownych zachowań.
- Okej, imprezy integracyjne przypominają wesela i leci disco polo, ale można po prostu tam nie iść. Introwertycy i ludzie na diecie pewnie by się załamali, bo w tej placówce świętuje się wszystkie imieniny. Są ciasta, dużo, dużo ciast, składanie życzeń, wręczanie prezentów. Ale nie pijemy w pracy alkoholu. Śmiejesz się, a to wcale nie takie oczywiste, u mojej koleżanki, która pracuje na wyższej uczelni, akurat wychylanie po lampce, a nawet dwóch wina czy kieliszku w godzinach pracy, bo imieniny, jest na porządku dziennym.
Klient w krawacie jest mniej awanturujący się
Monika pracuje od poniedziałku do piątku, w urzędzie może stawić się między szóstą trzydzieści a dziewiątą. Oczywiście istotne są też ustalenia wewnątrz komórki, bo nie może być tak, że nikogo nie będzie o ósmej rano, kiedy w urzędzie zjawi się jakiś podatnik. Na powitanie dostała kalkulator, zestaw długopisów i zeszyt z bohaterką z serialu Disneya. Dzień zaczyna od odbicia karty i odebrania klucza do pokoju, potem są spotkania z podatnikami, obsługa telefoniczna, spotkania z kierownikiem czy naczelnikiem w celu ustaleń w prowadzonych sprawach. Poza tym w trakcie dnia prowadzi postępowania, pisząc wezwania czy analizując dane.
– Praca jest dość przewidywalna, raczej spokojna, bywa strasznie nudna. Można łatwo wpaść w rutynę i marazm – mówi Monika. Wyjątkiem są spotkania z podatnikami, którzy potrafią być nieprzyjemni.
– Zdarza się, iż klient nie rozumie, co zrobił źle, dlaczego urząd zareagował w ten, a nie inny sposób. A już jeśli chodzi o zajęcie rachunku bankowego czy pensji, to potrafią wpaść w szał. Czasem straszą nas złożeniem skargi, podnoszą głos, złorzeczą i na państwo, i na samą konieczność płacenia podatków. W tych tyradach obrywa się też regularnie władzy i konkretnym politykom.
- Jest to o tyle zabawne, że wielu starszych pracowników urzędów "przeżyło" już kilka zmian rządów i słuchało uwag pod adresem całego spektrum sceny politycznej. Mnie to akurat nie spotkało, ale słyszałam od innych, że kilka razy jakiś podatnik stracił nad sobą kontrolę i zaczął coś niszczyć, konieczna była interwencja ochrony czy policji. Ale może to tylko miejskie legendy, opowiadane młodym pracownikom?
Zobacz także
Uważaj, co udostępniasz w internecie
Monika mówi, że najsmutniejsze są dla niej sprawy, z którymi przychodzą osoby starsze, nieznające się za bardzo na sprawach podatkowych, niepotrafiące zasięgnąć informacji w internecie czy u doradcy.
– Wtedy staram się tłumaczyć wszystko tak, jakbym robiła to dla swoich dziadków. Wolno, skrupulatnie, bardzo dokładnie wszystko rozpisując. Często zdarza się, że zaległości dziedziczy się po zmarłym małżonku, który zajmował się finansami. Nagle wdowa w podeszłym wieku dowiaduje się, że mąż nie dopilnował wszystkich opłat. To oczywiście wszystko bardzo przykre, natomiast z wiadomych względów nie możemy dla takich osób naginać przepisów, nawet jeśli takiej osoby bardzo żałujemy – opowiada.
A jak to jest z tym śledzeniem i sprawdzaniem profili podatników w internecie? Czy faktycznie często się to praktykuje?
– To nie tak, że pracownicy spędzają dnie w social mediach i sprawdzają wszystkich, którzy chwalą się zdjęciami z wakacji czy nowym autem. Zdarza się jednak, że będzie to wzięte pod uwagę, gdy wobec kogoś toczy się postępowanie. Jeśli ktoś w oświadczeniach czy deklaracji oznajmił, że nie ma majątku, oszczędności, by spłacić podatki, a wrzucił właśnie zdjęcie w swoim nowym samochodzie, to zostanie wezwany do złożenia wyjaśnień i ostatecznie może to też decydować w rozstrzygnięciu jego sprawy.
- Takie informacje nie mają decydującego wpływu na podjętą decyzję, ale na pewno są pomocne. Sama miałam przypadek, w którym w ramach postępowania sprawdzony został profil podatniczki na Instagramie. Złożyła wniosek o rozłożenie na raty płatności zaległości podatkowej z uwagi na brak środków, stosunkowo niedużej kwoty, ale w necie w tym samym czasie relacjonowała wakacje w Hiszpanii.
Urzędnicza rutyna
Urzędnicy mają obowiązkowe szkolenia – w trakcie pierwszego roku, tak zwanej służby przygotowawczej, muszą zdać egzamin, "sprawdzian przydatności do pracy w Urzędzie Skarbowym". Monika stwierdza, że wprawdzie czasu na naukę jest dużo, ale liczba zagadnień może przytłoczyć. Są także szkolenia specjalistyczne, które mają podnieść kompetencje pracownika, ma się duży dostęp do szkoleń, webinarów i innego rodzaju materiałów.
– Często szkolenia przeprowadzane są też w ośrodkach Krajowej Szkoły Skarbowości. Wśród filii, gdzie można się wybrać, są na przykład Kraków, Wrocław oraz Jastrzębia Góra, szczególnie pożądana przez wszystkich w okresie wiosenno-letnim – śmieje się Monika.
Wśród pozytywnych aspektów swojej pracy bez wahania wymienia brak nacisku na nadgodziny, przestrzeganie przepisów z zakresu prawa pracy, świadczenia socjalne, stabilność pracy i, mimo wszystko, możliwość rozwoju.
– A najgorsze, to wiadomo… Sfera budżetowa i wynagrodzenia mogłyby być wyższe – stwierdza bez wahania. – No i sprzęt. Niestety często pracujemy na starych komputerach, które uczą nas cierpliwości…
Na koniec pytam, jak ludzie i znajomi reagują na informację, że pracuje w skarbówce.
– Są oczywiście stałe żarty, śmieją się, że ho, ho, zaraz naślę na nich kontrolę podatkową. Inni nie komentują, a część się dziwi, że można pracować w budżetówce. Na szczęście wśród moich znajomych nie ma osób, które chciałyby zlikwidować urzędy skarbowe i cały system podatkowy. A może nie ma ich w tym gronie właśnie dlatego, że mają tak niepoważne poglądy?
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!