Pan młody pobił gościa. Lekarz dał mu 1 proc. szans na przeżycie
49-letni Jan Śliwka trafił do szpitala w wyniku brutalnego ataku ze strony pana młodego. Mężczyzna doznał poważnych obrażeń i przez kilka dni walczył o życie.
W lipcu 2019 roku w Oleśnicy w województwie dolnośląskim doszło do dramatycznych wydarzeń podczas wesela, które miały tragiczne skutki dla 49-letniego Jana Śliwki. Mężczyzna trafił ze sali weselnej bezpośrednio do szpitala, gdzie przez kilka dni przebywał w śpiączce farmakologicznej.
Przez konieczność wykonania trepanacji czaszki i bardzo ciężki stan po wypadku, lekarze dawali mu jedynie marginalne szanse na przeżycie. Od tego czasu Jan Śliwka domaga się ukarania pana młodego, którego oskarża o pobicie. Młody mężczyzna jednak zaprzecza tym oskarżeniom. Cała historia została przedstawiona w programie "Interwencja" emitowanym przez Polsat.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Żyła z ukochaną na góralskim weselu. W pewnym momencie zrobił to!
Myślał, że kradnie piwo
Problem zaczął się podczas poprawin weselnych. Ojciec panny młodej pozwolił panu Janowi na korzystanie z piwa znajdującego się w kantorku. Wtedy, jak opowiadał brat bohatera dramatu, Piotr Śliwka, doszło do dużego zamieszania.
- Biorąc piwo, zahaczył kilka butelek, które spadły. W tym momencie kelnerka zaczęła krzyczeć, że ktoś kradnie piwo i wtedy zaczęło się całe to zamieszanie, cała ta afera - relacjonował Piotr Śliwka, brat pana Jana.
Gdy Jan Śliwka znajdował się na zewnątrz, został brutalnie zaatakowany przez pana młodego, który sądził, że starszy mężczyzna kradnie alkohol. W efekcie napaści Jan uderzył głową o beton, co doprowadziło do rozległych urazów.
- Pan młody uderzył pokrzywdzonego w twarz, a następnie w głowę, w wyniku czego pokrzywdzony upadł na beton. Odniesione obrażenia - zdaniem biegłego - realnie zagrażały jego życiu - przekazała Karolina Stocka-Mycek z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Rozmyta odpowiedzialność
Aniela Śliwka, matka pana Jana, uważa, że pan młody i jego rodzina udawali, że nic się nie stało.
- Pogotowie przyjechało, a oni: nie przejmujcie się, to taki pijaczek. Pijaczek, co tutaj przyszedł i się przewrócił.
- Poinformowali zespół karetki, że nie znają kompletnie brata... Bali się konsekwencji? Bo wiedzieli, co zrobili? Wycierali bratu twarz szmatą mokrą, wiadrem, do czego mama pani młodej się kompletnie nie chciała przyznać - opowiada Piotr Śliwka, brat pana Jana.
- Lekarz nam powiedział, że 1 proc. szans na przeżycie mu tylko daje, żeby po prostu iść, pożegnać się, bo nie przeżyje - mówiła Aniela Śliwka, matka poszkodowanego.
Mimo poważnych obrażeń Jan przeżył, ale teraz zmaga się z niedowładem lewostronnym i wymaga stałej opieki. Po wypadku koszty rehabilitacji Jana oszacowano na 100 tys. zł.
Pomimo upływu ponad pięciu lat, sprawa sądowa nadal się ciągnie. Kilka miesięcy temu sąd orzekł winę pana młodego za nieumyślne spowodowanie ciężkich obrażeń i nałożył na niego rok więzienia w zawieszeniu oraz nawiązkę w wysokości 10 tys. zł na rzecz poszkodowanego. Obie strony odwołały się od wyroku.