Blisko ludziNazywają je "śnieżnymi dziećmi". Emma dosłownie czekała na narodziny 24 lata

Nazywają je "śnieżnymi dziećmi". Emma dosłownie czekała na narodziny 24 lata

Mieszkanka Tennessee w Stanach Zjednoczonych pobiła właśnie rekord świata, wydając na świat dziecko, którego embrion był zamrożony przez 24 lata. – Wiecie, że mam tylko 25 lat? Ten embrion i ja mogliśmy być najlepszymi przyjaciółmi – śmieje się młoda matka.

Nazywają je "śnieżnymi dziećmi". Emma dosłownie czekała na narodziny 24 lata
Źródło zdjęć: © 123RF
Lidia Pustelnik

20.12.2017 13:33

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Tina Gibson nie przejmuje się tym, że rodząc córeczkę pobiła jakiś światowy rekord. – Po prostu chciałam mieć dziecko – wyjaśnia w rozmowie z CNN. Przyjść na świat malutkiej Emmie pomógł dr Jeffrey Keenan, dyrektor medyczny Narodowego Centrum Dawstwa Embrionów. Dziewczynka urodziła się 25 listopada 2017 roku, natomiast embrion został zamrożony 14 października 1992 roku. Wcześniejszy rekord należał do embrionu, który czekał zamrożony w klinice przez 20 lat.

Kiedy przyszła na świat, Emma ważyła 2 kg 92 g. Długość zamrożenia embrionu nie miał jakiegokolwiek wpływu na jej rozwój. Dziewczynka jest całkowicie zdrowa i to jedyne, co liczy się dla jej rodziców, Tiny i Benjamina Gibson. – Czujemy się niewyobrażalnie wręcz wdzięczni za to, co nas spotkało. Ona jest takim drogim prezentem na Gwiazdkę od naszego Pana – powiedziała Tina w rozmowie z CNN.

Mimo braku wspólnych genów, 33-letni Benjamin czuje się w stu procentach ojcem dziewczynki. – Jak tylko się pojawiła, od razu ją pokochałem – powiedział.
Zarodek, z którego rozwinęła się zdrowa dziewczynka, powstał z jednej z czterech komórek jajowych anonimowej dawczyni. Następnie komórki zostały zapłodnione metodą in vitro i czekały zamrożone na moment, w którym zostaną wykorzystane przez parę, która nie może lub nie chce począć dziecka w sposób naturalny. Pracownicy kliniki nazywają je "śniegowymi dziećmi", ponieważ stanowią potencjalne istoty ludzkie, które w bardzo niskiej temperaturze czekają na narodziny.

Benjamin i Tina zdecydowali się na pomoc kliniki z uwagi na bezpłodność mężczyzny. – Mój mąż ma zwłóknienie torbielowate, przy którym bezpłodność często występuje – opowiada kobieta. Opowiada, że w ciągu lat wspólnego życia musieli nauczyć się z tym pogodzić. Para stworzyła dom zastępczy dla kilkorga dzieci, zanim zdecydowała się na zapłodnienie in vitro. Pomysł podsunął im ojciec Tiny.

– Widziałem coś dziś w wiadomościach – powiedział im pewnego dnia, kiedy wpadli do jego domu. – Nazywa się adopcją embrionu. Umieściliby w tobie zarodek, a ty urodziłabyś dziecko – powiedział Tinie.

– Powiedziałam: cóż, tato, dzięki, ale nie jesteśmy zainteresowani. Jesteśmy zaangażowani w rodzicielstwo zastępcze w tym momencie – opowiada kobieta. Jednak nie mogła przestać myśleć o tym, co usłyszała. Szybko okazało się, że Benjamin miał podobnie. Para znalazła w internecie informacje na temat Narodowego Centrum Dawstwa Embrionów w Knoxville w Tennessee.

Jednak zanim doszło do umieszczenia zarodka w ciele Tiny, minęło sporo czasu. Przede wszystkim dlatego, że para długo się wahała – adopcja embrionu to nie jest decyzja, którą podejmuje się bez zastanowienia. Potrzebne były również badania medyczne a także wywiad środowiskowy, przeprowadzany jak przy każdej, zwykłej adopcji. Kiedy zostali zaakceptowani przez klinikę jako potencjalni przyszli rodzice, Tina i Benjamin mogli wybrać jedno z blisko 300 embrionów. Każde z nich miało osobny profil, na którym znajdowały się informacje na temat dawców.

– Mieliśmy dosłownie 2 tygodnie, żeby przejrzeć trzysta profili – mówi Benjamin. Para czuła się tym przytłoczona. W jaki sposób wybrać własne dziecko? Chcieli, by dziecko było do nich choć trochę podobne fizycznie, na początku wybrali więc te, których dawcy byli drobni i niscy. Potem zaczęli się przyglądać kwestiom dotyczącym zdrowia. Kiedy w końcu wybrali, okazało się, że im embrion nie jest już dostępny. Ich drugim wyborem był ten, który później umieszczono w ciele Tiny.

Choć szansa na normalną ciążę wynosi około 25-30 proc., udało się za pierwszym razem. Ciało kobiety przyjęło zarodek i w efekcie urodziła się Emma. – To prawdziwy cud – mówi wprost szczęśliwa matka.

Adopcja zarodka, podobnie jak skorzystania z dawstwa komórki jajowej i dawstwa nasienia, jest procedurą wykonywaną również w polskich klinikach leczenia niepłodności. Zarodki, pochodzące od anonimowych dawców, są przechowywane w ciekłym azocie, dzięki czemu można je wykorzystać nawet wiele lat po tym, jak zostaną pobrane. Adopcja zarodka budzi kontrowersje w części społeczeństwa, ponieważ niektórzy uznają przechowywanie embrionów, z których potem może rozwinąć się człowiek, za niemoralne.

Źródło: CNN

dzieckobezpłodnośćzapłodnienie
Komentarze (0)