Neue Wilde – Katedra Mody ASP Warszawa
Przełom czerwca i lipca to dla studentów najgorętszy okres wytężonej pracy. Dla pedagogów – szansa na weryfikację wiedzy i sprawdzenie rozwoju podopiecznych. To również okres pewnych podsumowań i wyciągania wniosków, zwłaszcza na uczelniach artystycznych.
20.06.2011 | aktual.: 22.06.2011 11:50
Przełom czerwca i lipca to dla studentów najgorętszy okres wytężonej pracy. Dla pedagogów – szansa na weryfikację wiedzy i sprawdzenie rozwoju podopiecznych. To również okres pewnych podsumowań i wyciągania wniosków, zwłaszcza na uczelniach artystycznych. Przyjrzyjmy się więc inicjatywie, która przez swą świeżość i tylko roczny staż na intensywne podsumowania i wnioski jest skazana. Odwiedźmy Katedrę Mody na „Wystawie końcoworocznej Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie na Wydziale Wzornictwa”.
Krótka historia
Dokładnie rok temu odbyły się pierwsze egzaminy wstępne na Katedrę Mody. Chętnych było wielu, z zapewne kilku powodów. Przede wszystkim zapowiadano rewolucję w systemie nauczania mody w Polsce. Kierunek był w pewnym sensie wielką niewiadomą – nie zdradzano nazwisk prowadzących zajęcia, nie wiadomo było, według jakich kryteriów i jakiego programu będą się odbywać.
Zapowiedziano, że kadrę tworzyć będą nie tylko polscy specjaliści. Z rozmów „kuluarowych” wiedzieliśmy, że przyjadą absolwenci zachodnich szkół projektowania, w szczególności Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych w Antwerpii. Antwerpii - szkoły, która od wielu lat serwuje stabilny i dość jednostajny, ale doskonały estetycznie i projektowo system. Polskę reprezentować miały osoby związane głównie z dziennikarstwem – Janusz Noniewicz, Marta Kalinowska, Filip Niedenthal, Hania Rydlewska, współpracujący z najlepszymi tytułami branżowymi: Elle, Twój Styl, K Mag czy Exklusiv. Identyfikacją wizualną Katedry zajął się Filip Pągowski (wcześniej współpracował m.in. z Comme des Garcons). Co z tego wszystkiego wyszło?
Haute Couture z surówki
Na wystawę zorganizowaną w gmachu Wydziału Wzornictwa ASP przy ul. Myśliwieckiej 8 poszedłem z dwóch powodów. Współpracowałem z dwoma studentkami (Zofią Ufnalewską i Dagmarą Stawiarską) w ramach jednego z projektów Katedry. Jednego, bo twórcy Katedry zapewnili studentom liczne warsztaty - pracę z wybranymi projektantami z Polski czy wybitnym kostiumologiem z Paryża, w ramach których mogli realizować zagadnienia spoza programu nauczania. Na przegląd prac zaprowadziła mnie również ciekawość; od ponad roku zastanawiałem się, jak będą wyglądać rezultaty twórczej aktywności ludzi prowadzonych przez absolwenta Akademii w Antwerpii.
Co zobaczyłem na miejscu?
Minimalistyczne sale Katedry zostały podzielone tematycznie na trzy segmenty. W głównej części, na długim stole, ustawiono kilka manekinów, na których zaprezentowano wariacje na temat spodni (wszystkie realizacje odszyte w beżowej surówce bawełnianej) - ich dekonstruowania i budowania na nowo za pomocą plastycznej multiplikacji i zmieniania punktu ciężkości. W pozostałych miejscach – żakiety (ten sam problem artystyczny); sylwetki, które powstały w ramach współpracy z polskimi projektantami (m.in. Justyną Chrabelską, Konradem Parolem, Violą Śpiechowicz); wieszak z upchniętymi kilkudziesięcioma zaczętymi płaszczami i żakietami z bawełnianej surówki; filmy i instalacje oraz kolaże i szkice projektowe. Prac - jak na dwanaście osób studiujących w Katedrze – stanowczo za mało, ale wystarczająco, by wyciągnąć wnioski i zadać pytania.
Warszawa czy Antwerpia?
Od lat śledzę to, co dzieje się w Antwerpii. Na studiach zachłysnąłem się estetyką tej szkoły. Miałem przez pewien czas pomysł, żeby rzucić wszystko tutaj i zacząć od nowa tam. Fascynacja trwała krótko, bo spostrzegłem, że całość, choć doskonała projektowo i intrygująca estetycznie, jest powielaniem sprawdzonego systemu. Kolekcje, które prezentują kolejne roczniki, są tylko wariacją na określony temat. Są odhumanizowaną estetyką, która mogłaby istnieć bez nazwiska autora. Pierwszy rok to zawsze eksperyment – ubiór (najczęściej skupienie uwagi na dolnych partiach sylwetki), który stoi na granicy użytkowości. Zdeformowany, rozbity na części i zbudowany na nowo. Biały lub jasno beżowy, zawsze spektakularny, od lat podobny. Później studenci pracują z kulturami świata, inspirują się kostiumem historycznym. Wreszcie, po trzech latach nauki projektują kolekcję dyplomową, wybierając dowolny kierunek estetycznych rozważań.
Zastanawiam się, co będzie dalej. Katedra, by nie być „polską Antwerpią”, powinna zapewnić studentom zderzenie z inną realnością, z innym sposobem pracy. Jeszcze lepiej byłoby, gdyby spróbować tylko sugerować się zachodnimi wzorcami, ale odczytywać je na nowo, stosując nasz alfabet. Plotki niosą, że po drugim roku studiów zobaczymy trochę inne prace, ponoć prowadzący Katedrę zapewnią swoim studentom dość mocne zróżnicowanie. W kadrze pojawi się bowiem ktoś z londyńskiego Central Saint Martins. Ciekawe, co wyniknie z takiego zestawienia. Na pewno na rynek wkroczą świadomi projektanci. Przede wszystkim musimy jednak pamiętać o tym, żeby zaufać kierownictwu Katedry Mody i pozwolić mu realizować swój plan. Trzeba czasu, projektów kolejnych roczników, trzeba wreszcie kolekcji dyplomowych, bo wydać obiektywną opinię. Ja z niecierpliwością czekam na kolejne wystawy.
(msz/sr)