ModaNeue Wilde – Weronika Pniewska

Neue Wilde – Weronika Pniewska

Kilkanaście dni temu zakończył się czwarty Fashion Philosophy Week Poland. Dla wielu projektantów był okazją do zaprezentowania jesienno – zimowych kolekcji, dla innych stał się pretekstem do zaistnienia. Swój debiut w ramach części Off Out Of Schedule miała Weronika Pniewska. Jej kolekcja, która często jest pomijana w relacjach z Tygodnia Mody, to, moim zdaniem, jedno z jego najważniejszych wydarzeń.

Neue Wilde – Weronika Pniewska
Źródło zdjęć: © archiwum W. Pniewskiej

30.05.2011 | aktual.: 02.06.2011 16:20

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Kilkanaście dni temu zakończył się czwarty Fashion Philosophy Week Poland. Dla wielu projektantów był okazją do zaprezentowania jesienno – zimowych kolekcji, dla innych stał się pretekstem do zaistnienia. Swój debiut w ramach części Off Out Of Schedule miała Weronika Pniewska. Jej kolekcja, która często jest pomijana w relacjach z Tygodnia Mody, to, moim zdaniem, jedno z jego najważniejszych wydarzeń.

Filozofia wzornictwa
„Quasi-ironiczna, wyznająca semihedonizm postprojektantka.” Tak sama Weronika charakteryzuje się w pierwszym zdaniu opisu kolekcji opublikowanym w katalogu Fashion Week’u. Zlepek przypadkowych neologizmów, który większość czytających kwitowała uśmiechem. Ja również. Zrozumiałem, gdy otrzymałem jego rozwinięcie –ideologicznie spójny, pełen pasji, zaangażowania i świadomej próby określenia swego miejsca w społeczeństwie i wzornictwie manifest. Nic dziwnego. Zanim Weronika trafiła na Wydział Tkaniny i Ubioru łódzkiej ASP myślała o filozofii. I myśleć nie przestała, zmieniła tylko pole działania. Dziś reinterpretuje formę, która jest nośnikiem komunikatów, emocji i symboli. Eksploatuje sztukę użytkową, bo to właśnie ona jest najbliższa odbiorcy.

Obraz jest słowem?

Weronika banalnie odpowiada na pytanie o inspiracje. Z lekkością mówi natomiast o pomyśle, który stanowił punkt wyjścia do projektowania kolekcji: „Przyglądam się, gdzie w naszym otoczeniu używane są materiały typowe dla przemysłu odzieżowego (tkaniny, dzianiny, skóra, itp.) Następnie, w miarę dosłownie, przenoszę te obserwacje na ubiór”.

Powstają kolejne sylwetki: kurtka – kanapa (pikowany skaj w formie sportowego bolerka z długimi rękawami), dwa żakiety: „czerwony dywan” (wydłużona marynarka z trenem zamieniającym się w symboliczny „czerwony dywan”) i „firana” (żakiet z symetrycznymi draperiami uzyskanymi za pomocą taśmy do marszczenia i układania dekoracji okiennych). Proste? Jest coś prostszego.

Wykorzystany i zużyty przez większość „młodych polskich” pseudoprojektantów recycling w kontekście Pniewskiej zyskuje rangę ekskluzywnego symbolu. Charakterystyczny dla końca lat dziewięćdziesiątych płócienny plecak „Enrico Bonetti” staje się częścią starannie obszytej marynarki; skórzana kurtka jest już modnymi spodniami – „marchewkami”, a krótki, strukturalny sweter z moheru to kilkanaście zszytych ze sobą beretów. Symbole mnożą się, tworząc przy tym nową jakość.

Według mnie, takim działaniom musi towarzyszyć komentarz autora, w przeciwnym razie oglądający kolekcję niewłaściwie odczyta jego komunikat. Tym razem komentarza Pniewskiej zabrakło. Mam jednak nadzieję, że w październikowym pokazie w ramach Fashion Week projektantka najpierw opowie o kolekcji, później ją pokaże. W każdym razie nie wyobrażam sobie kolejnych edycji Fashion Philosophy Fashion Week Poland bez jej kolekcji. Jest jedną z niewielu, które sprawiają, że nazwa polskiego tygodnia mody nie jest wyłącznie pustym hasłem.

Pniewska vs. Margiela

Tuż po pokazie, na facebookowym profilu jednego z magazynów poświęconych modzie pojawiła się opinia, że kolekcja nawiązywała do prezentacji przygotowanej przez Maison Martin Margiela na poprzedni sezon. Patrząc na estetyczny rygor obu kolekcji trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Sięgając głębiej (a tak powinno się stać w przypadku poważnego tytułu), tak pochopnych wniosków nie powinno się wyciągać.

Weronika, jak sama powiedziała jest „osobną istotą, przedstawicielką innego pokolenia, wychowaną w polskiej rzeczywistości, o wschodnio-europejskim temperamencie estetycznym”. W przeciwieństwie do Margieli balansuje na granicy kiczu. Polskiego kiczu. Używa moherowych beretów, kultowych plecaków, symboli związanych z celebrowaniem dni ustawowo wolnych od pracy, dźwięków keyboardu z lat dziewięćdziesiątych i innych, zakorzenionych w na wskroś polskiej estetyce znaków.

Przyszłość milionera z przypadku

Jaka będzie następna kolekcja?
„Damska”.
Kto będzie nosił Twoje rzeczy?
„Pięknoduchy o czystym sercu”.
Co będziesz robić za dziesięć lat?
„To, co lubię, szukając właściwych proporcji pomiędzy ludycznością, a wyższą funkcją”.
Gdybyś dostała milion dolarów, co byś z nim zrobiła?
„Jak to zwykle bywa z milionerami z przypadku, prawdopodobnie popadłabym w długi i trafiła do więzienia”.

Gdzie jest prawda? Patrząc na prace Weroniki chyba jestem w stanie powiedzieć, że wiem, ale z niecierpliwością czekam na jej kolejne projekty. Polskiej modzie potrzeba jest świadomych twórców. Bo jeśli polska filozofia mody ma tylko jeden rozdział zatytułowany „Kwiat na jedwabiu” to jesteśmy ubożsi niż myślimy.

_Michał Szulc – projektant mody, grafik. Wykładowca w Katedrze Ubioru łódzkiej ASP. Dwukrotny stypendysta Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Projektuje dla największych polskich firm odzieżowych oraz pod własnym nazwiskiem. Minimalista ceniący funkcjonalność ubioru. Obecnie tworzy projekt „Sale”. www.michalszulc.com_

(msz/sg)

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (0)