ModaNeue Wilde – Weronika Pniewska

Neue Wilde – Weronika Pniewska

Kilkanaście dni temu zakończył się czwarty Fashion Philosophy Week Poland. Dla wielu projektantów był okazją do zaprezentowania jesienno – zimowych kolekcji, dla innych stał się pretekstem do zaistnienia. Swój debiut w ramach części Off Out Of Schedule miała Weronika Pniewska. Jej kolekcja, która często jest pomijana w relacjach z Tygodnia Mody, to, moim zdaniem, jedno z jego najważniejszych wydarzeń.

Neue Wilde – Weronika Pniewska
Źródło zdjęć: © archiwum W. Pniewskiej

Kilkanaście dni temu zakończył się czwarty Fashion Philosophy Week Poland. Dla wielu projektantów był okazją do zaprezentowania jesienno – zimowych kolekcji, dla innych stał się pretekstem do zaistnienia. Swój debiut w ramach części Off Out Of Schedule miała Weronika Pniewska. Jej kolekcja, która często jest pomijana w relacjach z Tygodnia Mody, to, moim zdaniem, jedno z jego najważniejszych wydarzeń.

Filozofia wzornictwa
„Quasi-ironiczna, wyznająca semihedonizm postprojektantka.” Tak sama Weronika charakteryzuje się w pierwszym zdaniu opisu kolekcji opublikowanym w katalogu Fashion Week’u. Zlepek przypadkowych neologizmów, który większość czytających kwitowała uśmiechem. Ja również. Zrozumiałem, gdy otrzymałem jego rozwinięcie –ideologicznie spójny, pełen pasji, zaangażowania i świadomej próby określenia swego miejsca w społeczeństwie i wzornictwie manifest. Nic dziwnego. Zanim Weronika trafiła na Wydział Tkaniny i Ubioru łódzkiej ASP myślała o filozofii. I myśleć nie przestała, zmieniła tylko pole działania. Dziś reinterpretuje formę, która jest nośnikiem komunikatów, emocji i symboli. Eksploatuje sztukę użytkową, bo to właśnie ona jest najbliższa odbiorcy.

Obraz jest słowem?

Weronika banalnie odpowiada na pytanie o inspiracje. Z lekkością mówi natomiast o pomyśle, który stanowił punkt wyjścia do projektowania kolekcji: „Przyglądam się, gdzie w naszym otoczeniu używane są materiały typowe dla przemysłu odzieżowego (tkaniny, dzianiny, skóra, itp.) Następnie, w miarę dosłownie, przenoszę te obserwacje na ubiór”.

Powstają kolejne sylwetki: kurtka – kanapa (pikowany skaj w formie sportowego bolerka z długimi rękawami), dwa żakiety: „czerwony dywan” (wydłużona marynarka z trenem zamieniającym się w symboliczny „czerwony dywan”) i „firana” (żakiet z symetrycznymi draperiami uzyskanymi za pomocą taśmy do marszczenia i układania dekoracji okiennych). Proste? Jest coś prostszego.

Wykorzystany i zużyty przez większość „młodych polskich” pseudoprojektantów recycling w kontekście Pniewskiej zyskuje rangę ekskluzywnego symbolu. Charakterystyczny dla końca lat dziewięćdziesiątych płócienny plecak „Enrico Bonetti” staje się częścią starannie obszytej marynarki; skórzana kurtka jest już modnymi spodniami – „marchewkami”, a krótki, strukturalny sweter z moheru to kilkanaście zszytych ze sobą beretów. Symbole mnożą się, tworząc przy tym nową jakość.

Według mnie, takim działaniom musi towarzyszyć komentarz autora, w przeciwnym razie oglądający kolekcję niewłaściwie odczyta jego komunikat. Tym razem komentarza Pniewskiej zabrakło. Mam jednak nadzieję, że w październikowym pokazie w ramach Fashion Week projektantka najpierw opowie o kolekcji, później ją pokaże. W każdym razie nie wyobrażam sobie kolejnych edycji Fashion Philosophy Fashion Week Poland bez jej kolekcji. Jest jedną z niewielu, które sprawiają, że nazwa polskiego tygodnia mody nie jest wyłącznie pustym hasłem.

Pniewska vs. Margiela

Tuż po pokazie, na facebookowym profilu jednego z magazynów poświęconych modzie pojawiła się opinia, że kolekcja nawiązywała do prezentacji przygotowanej przez Maison Martin Margiela na poprzedni sezon. Patrząc na estetyczny rygor obu kolekcji trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Sięgając głębiej (a tak powinno się stać w przypadku poważnego tytułu), tak pochopnych wniosków nie powinno się wyciągać.

Weronika, jak sama powiedziała jest „osobną istotą, przedstawicielką innego pokolenia, wychowaną w polskiej rzeczywistości, o wschodnio-europejskim temperamencie estetycznym”. W przeciwieństwie do Margieli balansuje na granicy kiczu. Polskiego kiczu. Używa moherowych beretów, kultowych plecaków, symboli związanych z celebrowaniem dni ustawowo wolnych od pracy, dźwięków keyboardu z lat dziewięćdziesiątych i innych, zakorzenionych w na wskroś polskiej estetyce znaków.

Przyszłość milionera z przypadku

Jaka będzie następna kolekcja?
„Damska”.
Kto będzie nosił Twoje rzeczy?
„Pięknoduchy o czystym sercu”.
Co będziesz robić za dziesięć lat?
„To, co lubię, szukając właściwych proporcji pomiędzy ludycznością, a wyższą funkcją”.
Gdybyś dostała milion dolarów, co byś z nim zrobiła?
„Jak to zwykle bywa z milionerami z przypadku, prawdopodobnie popadłabym w długi i trafiła do więzienia”.

Gdzie jest prawda? Patrząc na prace Weroniki chyba jestem w stanie powiedzieć, że wiem, ale z niecierpliwością czekam na jej kolejne projekty. Polskiej modzie potrzeba jest świadomych twórców. Bo jeśli polska filozofia mody ma tylko jeden rozdział zatytułowany „Kwiat na jedwabiu” to jesteśmy ubożsi niż myślimy.

_Michał Szulc – projektant mody, grafik. Wykładowca w Katedrze Ubioru łódzkiej ASP. Dwukrotny stypendysta Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Projektuje dla największych polskich firm odzieżowych oraz pod własnym nazwiskiem. Minimalista ceniący funkcjonalność ubioru. Obecnie tworzy projekt „Sale”. www.michalszulc.com_

(msz/sg)

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)