Gwiazdy"Nie chodzi tylko o seks". Dlaczego tak często dopuszczamy się zdrady?

"Nie chodzi tylko o seks". Dlaczego tak często dopuszczamy się zdrady?

Większość romansów się kończy, nawet jeśli kończy się też małżeństwo. Niezależnie od tego, jak autentyczna była miłość, romans miał zawsze być jedynie piękną fikcją – o zdradzie w XXI wieku w swojej nowej książce "Kocha, lubi, zdradza" pisze Esther Perel, słynna belgijska psychoterapeutka. Publikujemy jej fragmenty.

"Nie chodzi tylko o seks". Dlaczego tak często dopuszczamy się zdrady?
Źródło zdjęć: © 123RF

28.06.2018 | aktual.: 29.06.2018 10:43

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Wszyscy chcą wiedzieć, jaki odsetek ludzi zdradza. Ale to trudne pytanie, bo najpierw wypadałoby zdefiniować zdradę. (…) Koniec końców nie ma takich wyliczeń, choćby najbardziej adekwatnych, które pozwalałyby dziś na prawdziwy wgląd w złożoną naturę niewierności.* (…)

Kiedy ktoś otwarcie wyznaje: "Miałem romans", nikt nie będzie się sprzeczał o interpretację. Gdy nakrywasz partnera w łóżku z kimś innym albo odkrywasz e-mail lub bogate życie równoległe, także jest to dość oczywiste. Jednak gdy jedna strona uznaje zachowanie drugiej za zdradę, lecz w odpowiedzi słyszy: "To nie tak, jak myślisz", "To nic nie znaczy", "To nie zdrada", wkraczamy na bardziej mgliste obszary. Zwykle zadanie oznaczenia naruszonych granic i interpretacja znaczenia tego czynu przypadają stronie, która czuje się zdradzona. Czy więc poczucie zranienia daje prawo do zawłaszczenia definicji?

Jasne jest jedno – wszystkie opisy współczesnej niewierności mówią o złamaniu umowy między dwiema jednostkami. Nie jest to już grzech przeciwko Bogu, naruszenie rodzinnego sojuszu, zanieczyszczenie linii rodowej, rozpraszanie zasobów i spuścizny. Rdzeniem zdrady jest pogwałcenie zaufania. Oczekujemy, że nasz partner będzie się zachowywał zgodnie z poczynionymi wspólnie założeniami i na tym opieramy także własne zachowanie. Zdrada to niekoniecznie jakieś konkretne zachowanie seksualne bądź emocjonalne, lecz raczej coś, co nie mieści się w ramach umowy ustalonej przez parę. Brzmi to dość sensownie. Problem jednak w tym, że większość ludzi nie poświęca wiele czasu na otwarte negocjowanie warunków tej umowy. (…)

Najważniejsze, to nie zdradzić się ze zdradą**

Według mnie na niewierność składa się jeden lub więcej z trzech konstytutywnych elementów: tajność, seksualna alchemia i zaangażowanie emocjonalne. (…)

Tajność to zasada numer jeden wyznaczająca niewierność. Romans zawsze rozwija się w cieniu głównego związku, z nadzieją, że nigdy nie zostanie odkryty. To właśnie tajemnica intensyfikuje erotyczny ładunek. „Seks i podstęp tworzą pyszny koktajl”, napisała dziennikarka Julia Keller. Wszyscy znamy z dzieciństwa radość ukrywania się i posiadania sekretów. (…) Jednym z ważnych atrybutów potajemności jest to, że pełni ona funkcję portalu do autonomii i kontroli. (…) Miłość pozamałżeńska należy do osobnej rzeczywistości, ukrytej przed resztą świata. Romanse rozkwitają na marginesach naszego życia i jeśli tylko nie są wystawione na ostre światło dnia, są w stanie zachować swój czar.

Obraz
© Wydawnictwo Literanova

Niestety sekrety to nie tylko sama frajda, nawet dla ich posiadacza. Będąc rdzeniem zdrady, zasilają kłamstwa, zaprzeczanie, oszustwa i inne wyszukane strategie. Dwulicowość to pułapka, bo wiedzie do osamotnienia, a z czasem także do destrukcyjnego poczucia wstydu i nienawiści do samego siebie. (…) Oszukiwany partner jest zdruzgotany ujawnieniem sekretów. W przypadku wielu osób, szczególnie w Stanach Zjednoczonych, to właśnie niekończące się tuszowanie sprawy pozostawia najrozleglejsze blizny. Regularnie słyszę: "Nie chodzi o to, że mnie zdradził, ale że mnie oszukał". Ukrywanie prawdy, na które w jednym zakątku świata krzywo patrzymy, w innych jego częściach postrzegane jest jako „dyskrecja”. Historie, których tam wysłuchuję, mówią jasno – romans to kłamstwa i ukrywanie się. Ale raniące i upokarzające jest to, że ktoś nie postarał się ukryć tego lepiej. (…)

Wszystkie te historie uwidaczniają jedną ważną rzecz – w romansie nie tyle chodzi o seks, ile o pożądanie, o pragnienie bycia pożądanym, czucia się wyjątkowym, bycia rozumianym i połączonym więzią, bycia w centrum uwagi. Wszystko to powoduje ten erotyczny dreszcz, dzięki któremu wiemy, że żyjemy, czujemy się odświeżeni, naładowani. Chodzi raczej o energię niż o akt, raczej o urok niż stosunek seksualny. (…)

Dlaczego ludzie zdradzają?

"Co, jeśli romans nie miał z Tobą nic wspólnego?". To pytanie często wydaje się absurdalne komuś, kto został odrzucony dla skrywanego kochanka, kto był okłamywany, zdradzany przez ukochaną osobę. Zdrada w wykonaniu kogoś bliskiego jest odczuwana wyjątkowo osobiście – jako atak na najbardziej wrażliwe na zranienie miejsce. Jednak patrząc oczami pokrzywdzonego partnera, widzimy tylko jedną stronę medalu. Ktoś oszukiwał partnera, ale co zrobił sobie? I dlaczego? (...)

Trudno przyjąć pomysł, że niewierność może zaistnieć tam, gdzie nie ma żadnych poważnych kłopotów małżeńskich. W naszej kulturze nie wierzy się w romanse bez winy. Kiedy więc nie możemy winić związku, zaczynamy obarczać winą jednostkę. Branżowa literatura przedmiotu, pełna jest typologii osób zdradzających – tak jakby charakter zawsze przeważał nad okolicznościami. Żargon psychologiczny zastąpił religijną gwarę, a grzech ustąpił miejsca psychopatologii. Nie jesteśmy już grzesznikami, jesteśmy chorzy. Jak na ironię, o wiele łatwiej było oczyścić się z grzechu, niż teraz pozbyć się diagnozy.

O dziwo, choroby kliniczne stały się bardzo pożądaną walutą na rynku leczenia po zdradzie. Niektóre pary przychodzą do mnie już z gotową diagnozą. Brent na przykład chętnie przyjąłby etykietę psychopatologiczną, gdyby oznaczało to dobrą wymówkę na dwudziestoletnie flirty z innymi. Jego żona, Joan, nie kipi takim entuzjazmem i mówi wprost, co o tym myśli: "Jego terapeuta powiedział, że ma on zaburzenia przywiązania, ponieważ ojciec go porzucił, w wyniku czego musiał się sam zajmować matką i siostrą. Ale ja mu powtarzam: Nie możesz po prostu przestać być świnią, co? Musisz mieć swoją diagnozę?".

Żona Jeffa, Sheryl, właśnie odkryła dowody na to, że odwiedza on strony o BDSM i umawia się z obcymi ludźmi na seks. Po wielu sesjach z terapeutą Jeff wierzy, że jest "seksoholikiem", który leczy swą depresję w pokojach tortur. Jego żona się z tym zgadza, i być może tak jest w istocie. Ale medykalizacja jego sposobu zachowania nie powinna odwracać uwagi od uczciwego przyjrzenia się trudnemu zagadnieniu perwersyjnych skłonności. Łatwiej jest etykietować, niż zgłębiać. (…)

"Kochamy się, ale seksu nie uprawiamy"

Bez wątpienia wielu zdradzających przejawia pewne oznaki depresji, obsesji, narcyzmu, zaburzeń w zakresie więzi lub po prostu socjopatii. Dlatego właśnie czasami właściwa diagnoza wreszcie pozwala uzyskać jasność w sprawie dotąd niewyjaśnialnego, a niepokojącego zachowania, zarówno dla tego, kto zdradza, jak i dla tego, kto cierpi z powodu tego zachowania. W takich sytuacjach jest ona użytecznym narzędziem, dzięki któremu znajduje się drogę do wglądu i uzdrowienia. (…)

Moje dotychczasowe doświadczenie zmusiło mnie, by szukać dalej, wyjść poza popularny pogląd, że niewierność jest zawsze objawem wadliwego związku lub wad jednostki. To, co widoczne na pierwszy rzut oka, nie zawsze jest najtrafniejsze. Odrobiłam tę lekcję, pisząc "Inteligencję erotyczną". Zawsze mi mówiono, że problemy seksualne są wynikiem problemów w relacji, a także, że jeśli się naprawi związek, seks automatycznie również ulegnie poprawie. O ile sprawdzało się to rzeczywiście w przypadku dużego odsetka par, przychodziło do mnie mnóstwo innych i mówiło: "Bardzo się kochamy. Mamy wspaniały związek. Z tym że nie uprawiamy seksu". Było jasne, że ich seksualny impas nie wynikał z popsutej miłości. (…)

Wiele z tych osób pozostawało wiernymi przez całe lata, może nawet dekady. Sprawiają wrażenie zrównoważonych, dojrzałych, troskliwych ludzi, głęboko zaangażowanych w swoje związki. A jednak któregoś dnia przekraczają granicę, której nigdy nie spodziewali się przekroczyć, ryzykując wszystko, co do tej pory zbudowali. (…)

Ludzie zdradzają z najróżniejszych powodów, a ilekroć pomyślę, że już chyba znam je wszystkie, pojawia się nowa wariacja. Jeden wątek powtarza się jednak regularnie: romans jako forma zwiększenia samowiedzy, poszukiwanie nowej (lub utraconej) tożsamości. Dla tych ludzi niewierność nie będzie objawem problemu, opisywana będzie zaś raczej jako rozległe doświadczenie dotyczące rozwoju, eksploracji i transformacji. (...)

A więc nie chodzi tylko o seks, chodzi o rozwój

Oddzielenie romansu od rzeczywistości powoduje, że wiele osób wybiera kochanków, którzy albo nie mogliby, albo nie chcieliby się stać jej partnerami życiowymi. Zakochując się w kimś z innej klasy społecznej, kultury, pokolenia, bawimy się możliwościami, które nie dawałyby frajdy w rzeczywistości. (…)

Interesujące, że niewiele z tego typu romansów przetrwa swe odkrycie. Można by pomyśleć, że związek, dla którego tak ryzykowano, wytrzyma światło dnia. Pod zaklęciem namiętności kochankowie z tęsknotą snują opowieści o tym, co będą ze sobą robić, gdy wreszcie będą mogli być razem. A jednak, gdy zakaz zostaje cofnięty, gdy dochodzi do rozwodu, gdy wzniosłość miesza się ze zwykłością, a romans wkracza w prawdziwe życie, co wtedy? Niektórzy przyzwyczajają się do legalności, ale wiele osób tego nie potrafi. Moje doświadczenie wskazuje na to, że większość romansów się kończy, nawet jeśli kończy się też małżeństwo. Niezależnie od tego, jak autentyczna była miłość, romans miał zawsze być jedynie piękną fikcją. (…)

Neuronaukowcy bez wątpienia wyjaśniliby, że w codziennym życiu kieruje się racjonalnymi rozkazami kory czołowej, ale w romansie dowodzenie przejmuje układ limbiczny. Z perspektywy psychologicznej zaś nasza postawa wobec tego, co zakazane, objaśnia nieco ciemniejsze i mniej bezpośrednio dostępne aspekty człowieczeństwa. Transgresja [przekraczanie granic, głównie moralnych – przyp. red.] leży w centrum ludzkiej natury. Co więcej, jak wielu pamięta z dzieciństwa, jest pewien dreszcz przyjemności w ukrywaniu, w podkradaniu się, byciu niegrzecznym, baniu się, że zostaniemy nakryci, a także w sytuacji, gdy uchodzi nam to na sucho. W dorosłości może to stanowić potężny afrodyzjak. Ryzykowanie, że zostaniemy nakryci na robieniu czegoś niegrzecznego, sprośnego, łamanie tabu, przekraczanie granic – to wszystko są bardzo podniecające doświadczenia.

Seksuolog Jack Morin zauważa, że większość z nas zachowuje od dzieciństwa potrzebę zademonstrowania swojej wyższości wobec zasad. "Być może właśnie z tego powodu kontakty i fantazje mające posmak naruszenia tak często dają naruszającemu poczucie samorealizacji lub nawet dumy".

Popularne "erotyczne równanie" Morina mówi, że "pociąg plus przeszkody równa się podniecenie". Wyjaśnia on, że wysoki poziom pobudzenia wynika z napięcia między uporczywymi problemami a zwycięskimi rozwiązaniami. Najbardziej nas podnieca, gdy jesteśmy w stanie delikatnej nierównowagi, niepewności, "balansujemy na cienkiej granicy ekstazy i katastrofy".

Taki ogląd ludzkich inklinacji rzuca światło na to, dlaczego osoby w szczęśliwych, stabilnych związkach także ulegają pokusie transgresji.

Obraz
© Materiały prasowe | Znak Literanova

Fragment książki Esther Perel "Kocha, lubi, zdradza" w polskim przekładzie Magdaleny Zielińskiej
*
Śródtytuły pochodzą od redakcji

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta