Nie pytaj o to w święta. "Straciłam ciążę krótko przed Wigilią"
Spotkanie w rodzinnym gronie przy wigilijnym stole to dla wielu z nas stresujący moment. Przytaczamy najbardziej krępujące pytania, które zostały zadane naszym czytelniczkom. Psycholożka Anna Mochnaczewska tłumaczy, dlaczego w tym roku warto ugryźć się w język.
13.12.2021 17:19
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"A co ci się tak przytyło?"
Pani Karolina od 15 lat cierpi na bulimię. Choroba zaczęła się jeszcze w liceum, gdy kobieta niespodziewanie sporo przybrała na wadze. Po wielu latach w końcu zdecydowała się na terapię, zmieniła nawyki żywieniowe, jest pod opieką psychodietetyka. Temat odżywiania jest dla niej jednak wciąż bardzo trudny.
- Mam w rodzinie wujka, który od zawsze uwielbiał mnie dręczyć pytaniami o wagę. Wtórowała mu w tym babcia - uważała, że dziewczyna powinna być bardzo szczupła. Każdy mój dodatkowy kilogram był dla nich powodem do żartów. Zdarzało się, że podczas wigilijnej kolacji wychodziłam do łazienki zwymiotować, bo od wejścia słyszałam: "a co się tak przytyło"? - wspomina kobieta.
- Takie pytania w każdym człowieku wzbudzą dyskomfort, ponieważ zawarta jest w nich ocena. Nikt nie lubi być oceniany. Osoby z zaburzeniami odżywiania poczują się jeszcze bardziej osamotnione i wyizolowane, co z pewnością negatywnie wpłynie na ich walkę z chorobą. Dlatego ugryźmy się w język, nawet, jeśli nie mamy nic złego na myśli - komentuje psycholożka.
Czytaj też: "Wybieraliśmy imię, by móc pochować córkę". Agnieszka napisała list o utracie dwóch ciąż
"Coś ty taka chuda, zjedz coś"
Szczupła sylwetka wcale nie musi wynikać z odchudzania. Czasem to skutek uboczny problemów zdrowotnych czy emocjonalnych, którymi niekoniecznie chcemy się dzielić z rodziną.
- Mieliśmy z mężem poważne problemy. Dowiedziałam się, że on mnie zdradza. Małżeństwo zawisło na włosku, a ja przez stres przestałam jeść i w ciągu kilku tygodni schudłam osiem kilogramów. Zawsze byłam szczupła, a po schudnięciu wyglądałam po prostu niezdrowo. Nie umknęło to uwadze moich bliskich, którzy natychmiast zaczęli mi sugerować, że powinnam zacząć porządnie jeść. Nie wiedziałam, co powiedzieć, w środku rozpadłam się na kawałki - mówi w rozmowie z WP Kobieta pani Alicja.
Psycholożka mówi, że często takie pytania są spowodowane brakiem refleksji i źle pojmowaną troską o drugą osobę. - Takie pytanie może otwierać całe mnóstwo przykrych wspomnień. Powinniśmy sobie darować nawet komentarze "musisz więcej jeść", bo nie wiemy, czy szczupłość jest przez naszą rozmówczynię pożądana. Tłumaczę swoim pacjentom, żeby mówili wprost, że nie czują się komfortowo z takimi pytaniami, że czują się oceniani. Warto postawić wyraźną granicę - tłumaczy psycholożka.
"Kiedy ślub?"
Czasy, gdy pierścionek zaręczynowy był największym marzeniem kobiety, minęły bezpowrotnie. Starsze pokolenie wciąż uważa jednak, że nie powinno się zbyt długo żyć "na kocią łapę". Święta to idealny czas, by wywrzeć na niepokornych młodych presję:
"Mojej rodzinie odbiło na punkcie zaręczyn i w każdym możliwym momencie pytają mnie i mojego chłopaka, kiedy się oświadczy. Podejrzewam, że w święta będzie to samo, a dla nas to naprawdę delikatny temat, bo ja nie naciskam, a on się nie spieszy" - pisze na forum internetowym pani Joanna.
- Pytanie "kiedy ślub" - jest pytaniem zamkniętym. Nie otwiera ono możliwości rozmowy, świadczy o tym, że pytającego nie interesuje nasz punkt widzenia. To jest postawienie bliskiej osoby pod ścianą. Najlepiej jest między sobą ustalić wcześniej, co będziemy rodzinie mówić, żeby przypadkiem nie sprawić ukochanej osobie przykrości - tłumaczy Anna Mochnaczewska.
"Ze mną się nie napijesz?
Polska kultura picia jest wyjątkowo bezwzględna. Osoby, które rezygnują z napojów wyskokowych, często czują się wykluczone lub napiętnowane.
"Mój chłopak od wielu lat miał problem z alkoholem. W końcu zdecydował się na terapię i od kilku miesięcy nie pije. Boję się świąt, bo u mnie w domu kolacja jest zakrapiana, a odmowa jest traktowana jak afront".
- My się boimy budzić zmieszanie w rozmówcach, ale ten, kto zadaje nam krępujące pytanie, nie ma tego rodzaju skrupułów, przerzućmy więc na niego tego gorącego kartofla. "Nie chcę pić i nie widzę powodów, żeby się z tego tłumaczyć", "Nie chcę pić, a twoje propozycje są niesmaczne" - powiedzmy stanowczo. Jeśli ktoś nie ustaje w próbach poczęstowania nas alkoholem, powiedzmy, że czujemy się w jego towarzystwie coraz bardziej nieprzyjemnie - mówi psycholożka.
"Kiedy przyprowadzisz w końcu jakiegoś chłopaka?"
Jedno z najczęstszych i najbardziej irytujących pytań. Zakłada bowiem, że posiadanie "drugiej połówki" to jedyna słuszna recepta na szczęście.
- Jestem singielką z wyboru. Ostatnio związek dużo mnie kosztował, była w nim przemoc i alkohol. Musiałam przepracować go na terapii. Teraz skupiam się na rozwoju zawodowym i nowym hobby - sportach walki. Na razie tyle mi wystarczy do szczęścia, ale widocznie, mojej rodzinie, nie - mówi pani Julia.
- Ja bym odpowiedziała: "Co roku słyszę to pytanie i ono jest dla mnie trudne, bo sama czuję się dla was niewystarczająca". Jeśli wścibskie osoby będą dopytywać, zagroźmy, że w najgorszym wypadku po prostu wyjdziemy - kwituje psycholożka.
"Czy ja w końcu doczekam się wnuków?"
Pytania o prokreację są jednymi z najczęstszych, a zarazem najbardziej okrutnych, dotykają bowiem najbardziej intymnej i delikatnej materii w życiu młodej pary.
"Ja mam taką osobę w rodzinie (co prawda nie w domu), która ciągle naciska na dziecko, bo jesteśmy już po ślubie... Nienawidzę tego, bo ja w tym momencie nie czuję potrzeby bycia mamą - mój mąż też nie czuje potrzeby bycia tatą. Nie chcę rodzić dziecka, może kiedyś zaadoptujemy, ale to temat na dłuższą rozmowę między nami. Mój partner usłyszał nawet, że jest dupa - nie facet - bo nie mamy jeszcze dziecka" - zwierza się pani Agata.
Czasem brak potomstwa to nie kwestia wyboru. Coraz więcej par w Polsce zmaga się z problemem niepłodności. Dociekanie, kiedy na świecie pojawi się dzidziuś, może zbiec się w czasie z kolejną nieudaną próbą zajścia w ciążę lub jej utratą.
- Krótko przed Wigilią straciłam kolejną ciążę. Tym razem w szóstym miesiącu. Rodzina nie wiedziała o naszych staraniach. Z powodu trudnych doświadczeń nie chcieliśmy zapeszać i zachowaliśmy informację o ciąży dla siebie. Gdy więc usłyszałam od kuzynki, która ma trójkę dzieci, że najwyższa pora zrobić sobie dziecko, bo przecież "zegar tyka", wybuchłam płaczem - wspomina pani Agnieszka.
- To pytanie może być bardzo bolesne, bo nie będziemy przecież przy wigilijnym stole opowiadać, że jesteśmy po piątej nieudanej próbie in vitro i utracie dwóch ciąż. Mówmy: "To pytanie jest dla nas niezręczne, przyszliśmy do was, żeby miło spędzić czas. Ze względu na szacunek do nas prosimy nie poruszać takich kwestii" - sugeruje ekspertka.
Psycholożka radzi także, żeby dobrze się zastanowić, czy chcemy sobie fundować rodzinną kolację w trudnym dla nas życiowym momencie. - Postawmy siebie, a nie konwenanse na pierwszym miejscu - podsumowuje Anna Mochnaczewska.