"Nienawidzę swojego wyglądu..."
Akceptowanie siebie to trudna sprawa. Coraz więcej nie tylko młodych dziewcząt, ale także dojrzałych kobiet ma problemy z akceptacją swojego wyglądu i nie potrafi poradzić sobie z tym problemem.
Kompleksy związane z wagą, wyglądem, czy wymiarami mogą wielu wydawać się śmieszne i niedojrzałe. Tymczasem coraz więcej nie tylko młodych dziewcząt, ale także dojrzałych kobiet ma problemy z akceptacją swojego wyglądu i nie potrafi poradzić sobie z tym problemem. Kompleksy potrafią zniszczyć radość życia i sprawiają wiele poważnych kłopotów samym zainteresowanym, ale także ich najbliższym.
„W lustrze widzę potwora. Nienawidzę przeglądać się, patrzeć na siebie, unikam spoglądania nawet w szyby wystaw sklepowych, żeby czasem nie zobaczyć swojego odbicia. Kiedyś byłam bardzo towarzyska, ale teraz nie cierpię wychodzić, bo mam wrażenie, że wszyscy śmieją się z mojej sylwetki. W ciąży dużo przytyłam i wciąż walczę z kilogramami, które zostały. Byłam atrakcyjna, a dziś czuję się jak gruby potwór” mówi Ania, 25-letnia brunetka „przy kości”.
Nie ważne, że mąż codziennie powtarza jej, że jest piękna, nie przekonują ją słowa znajomych, że wygląda świetnie. Czuje się gruba i brzydka. Kompleksy nie pozwalają jej normalnie żyć. Takich kobiet jak Ania jest więcej. Wstydzą się wychodzić z domu, bo nie chcą się pokazywać. „Plaża?” – śmieje się moja rozmówczyni. „Nie byłam ze 3 lata i nie mam zamiaru pokazywać ludziom tych zwałów tłuszczu”.
ZOBACZ RÓWNIEŻ
Kompleksy sprawiają, że rezygnujemy z wielu życiowych aktywności. Wyjście do kina? –nie, bo znajomi zobaczą, jak przytyłam. Ulubione ciastko? – nigdy w życiu, przecież to ma setki kalorii! Plaża – nie ma mowy, nie pokażę się publicznie w stroju kąpielowym! Odmawiamy sobie coraz więcej. Kompleksy sprawiają, że zamykamy się w domach i we własnym świecie. Nie wychodzimy do ludzi, żeby nikt nie powiedział, że źle wyglądamy czy nie zauważył, że ostatnio przytyłyśmy.
Własnymi kompleksami obarczamy też bliskich. Kto by wytrzymał słuchania sto razy dziennie słów „jaka jestem gruba!”? A niestety, wielu mężczyzn słyszy to nawet z ust swoich pięknych, ale niepewnych siebie i swojej atrakcyjności partnerek...
Nie ma co ukrywać, że wieczne mówienie o swoich wadach sprawia nie tylko, że można z nami zwariować, ale także działa odwrotnie niż oczekujemy. Nawet jeśli defekty są niewielkie, dla otoczenia zaczynają być widoczne.
„Mam koleżankę, którą zawsze uważałam za niezwykle atrakcyjną dziewczynę, ona jednak ciągle powtarzała, jaka jest brzydka i ma wielki nos. W końcu zaczęłam się jej przyglądać i faktycznie zauważyłam, że ma duży nos. Wcześniej go nie widziałam, ale jak zaczęła mi o nim opowiadać, zwracałam uwagę już tylko na niego” mówi Monika.
Kompleksy bardzo często biorą się z porównywania siebie do innych. Czy to z top-modelkami, czy koleżankami z pracy, efekt jest podobny. Widząc innych widzimy zalety, patrząc na własne odbicie w lustrze szukamy przede wszystkim wad. Porównywanie się rzadko wychodzi nam na dobre, szczególnie, jeśli patrzymy na okładki kolorowych magazynów, na których piękne dziewczyny prezentują swoje zgrabne ciała. Nie zapominajmy, że ich uroda jest częściową zasługą komputera i Photoshopa, a nad ich wizerunkiem pracują całe rzesze stylistów i wizażystów.
Chcemy być piękne, ale ideał, jaki mamy w głowie jest często nieosiągalny. Marzymy o wspaniałej figurze, nieskazitelnej cerze, włosach jak z reklamy szamponu Tymczasem nasi bliscy kochają nas takimi, jakimi jesteśmy, a partnerów pociąga nie ideał z okładki, ale realna kobieta, która jest dla nich najpiękniejsza na świecie i jest „ich”! Nie zapominajmy, że kompleksy zależą tylko od nas i od naszego postrzegania siebie.
Zamiast zamartwiać się tłuszczem na udach lepiej iść do klubu fitness czy na rower, a wizyta u kosmetyczki czy masażysty także nikomu nie zaszkodzi. Ukrywanie się w domu, przed całym światem, bo może ktoś zobaczy ten straszny cellulit jest bez sensu. Niech widzą! Jeśli komuś to przeszkadza, cóż – jego problem. Jednak pamiętajmy, że nasza atrakcyjność nie leży tylko w wyglądzie, ale przede wszystkim w tym, jakie jesteśmy i jak się zachowujemy.