Numerek zamiast rozmowy, seks zamiast związku
Czasem rozmawiają ze sobą ale tylko między jednym razem, a drugim razem. Nie dzwonią do siebie po to, by zapytać jak leci. Jednak nocą lubią zasnąć razem, przytulają się, głaszczą, a rano każde idzie w swoją stronę.
12.08.2011 | aktual.: 12.08.2011 16:16
Asia i Piotrek widują się rzadko, zazwyczaj raz w tygodniu – obydwoje dużo pracują. Często jest to piątek albo sobota, żeby rano nie trzeba było się zrywać do pracy. Śniadania i tak nie jedzą razem, ale chodzi o to, by następnego dnia nie trzeba było się zrywać do pracy. Umawiają się od razu u niej. Nie bawią się w pozory w postaci kolacji, kina, kawy czy drinków. Są wobec siebie szczerzy: chodzi tylko o seks. Czasem rozmawiają ze sobą ale tylko między jednym razem, a drugim razem. Nie dzwonią do siebie po to, by zapytać jak leci. Jednak nocą lubią zasnąć razem, przytulają się, głaszczą, a rano każde idzie w swoją stronę. „Każdy chce się czasem przytulić, nawet ja” – mówi Asia. Czy seks zaczyna być dla nas substytutem bliskości?
Jedno jest pewne: czasy sprzyjają temu, że wchodzimy w podobne relacje.”Trudno powiedzieć, jaki to jest wycinek populacji. To zjawisko często bywa nazywane anoreksją seksualną – chorobliwy lęk przed bliskością. Chodzi tutaj o zasadę: seks tak, bliskość nie” – wyjaśnia psychoterapeuta i seksuolog kliniczny Arkadiusz Bilejczyk. „Można powiedzieć, że jest to pewien rodzaj seksoholizmu. Mogą to być osoby zranione lub takie, którym po prostu trudno jest poznać kogoś z kim można wejść w relacje” – dodaje.
Numerek zamiast rozmowy
Asia i Piotrek poznali się na imprezie u koleżanki. „Powiem szczerze: poszłam na nią z takim zamiarem” – opowiada 27-letnia Asia. „Zaczęliśmy razem tańczyć i wszystko jakoś szybko się rozwinęło. Dwie godziny później byliśmy u niego”- wspomina. Ona jest po rozstaniu, on nie szuka niczego więcej jak tylko zabawy. Dlaczego? Asia tego nie wie, nigdy nie rozmawiają na takie tematy. „Piotrek jest ode mnie o kilka lat młodszy. Kiedyś podpytałam go czy nie chciałby mieć zwykłej dziewczyny w swoim wieku, w której byłby zakochany. Mówi, że nie jest dobry w takich sprawach i kilka razy został odrzucony. Nie ciągnęłam tematu. Preferuję lekkie rozmowy” – uśmiecha się. Twierdzi, że póki co, w zupełności jej to wystarcza. Raz lub dwa razy w tygodniu zjawi się Piotr, który jest miły, uśmiechnięty czuły. Wycałuje ją za wszystkie czasy i nie pozwoli szybko zasnąć. Są jednak noce, kiedy Asia robi wszystko, by nie myśleć o tym, że obok nie ma nikogo, do kogo mogłaby się przytulić.
„Mężczyźni mają dużo większą łatwość wchodzenia w takie relacje, szczególnie ci młodsi” – wyjaśnia psycholog Arkadiusz Bilejczyk. „Są przyzwyczajeni od chłopca, że ta seksualność to jest coś dominującego, a relacja jest czymś, co pojawia się później. Na pewnym etapie życia jest to wręcz coś zbędnego. Czasem takie podejście zostaje na dłużej, np.: u mężczyzn przyzwyczajonych do zawierania powierzchownych znajomości, takich, którzy opanowali sztukę uwodzenia do perfekcji i przywykli do schematu: idę do klubu i wracam z panienką. Dzieje się tak dlatego, ponieważ nie zdążyli oni wykształcić w sobie umiejętności do wchodzenia w relacje” – dodaje.
Fuck friends czy fuck buddies?
Fuck friends – poza tym, że ze sobą sypiają, zwykle się przyjaźnią. Czasem najpierw nawiązują znajomość, a seks pojawia się później, czasem to przychodzi razem. Dużo rzadziej zdarza się, że zaczynamy od zabaw w łóżku i stąd przechodzimy do przyjaźni, o związku już nie wspominając. „Osoby, które są w sytuacji wyłącznie seksualnej, często zamykają sobie drogę do tego, by być później razem. Owszem, są w stanie to zrobić zupełnie od nowa, z innymi partnerami, ale tam, gdzie seksualność się utrwali jako czynnik dominujący związku, trudno będzie dobudować intymność. Takie sytuacje oczywiście się zdarzają, ale niezwykle rzadko, są raczej wyjątkami potwierdzającymi regułę. Dużo łatwiej jest zbudować intymność od początku z kimś zupełnie nowym” – mówi psycholog, Arkadiusz Bilejczyk.
Fuck buddies od fuck friends różnią się tym, że zazwyczaj nie ma tutaj miejsca na przyjaźń czy rozmowę. Liczy się tylko seks. „To nie jest tak, że zupełnie nic o sobie nie wiemy. Opowiadałam Piotrkowi o firmie, w której pracuję, wiem o jego planach na wakacje, ale nie dzwonimy do siebie w tygodniu, żeby zapytać się czy wydarzyło się coś ciekawego. To są raczej krótkie, grzecznościowe rozmowy, kiedy kładziemy się spać albo odpoczywamy po pierwszym stosunku” – wyjaśnia Asia. Kiedy Piotrek pojawia się w jej mieszkaniu, dwie minuty później jest już w sypialni.
„Tego typu relacje, gdzie możemy nazwać pogłębioną formą masturbacji” – wyjaśnia Bilejczyk. „Spora część sfery popędowej zostaje zaspokojona jak przy masturbacji. Jednak nie ma tutaj zaspokojenia potrzeby emocjonalnej związanej z bliskością i to jest główna trudność tych relacji. One są atrakcyjne, nawet bardzo, ponieważ ta seksualność, to jedna z naszych głównych sił napędowych, ale mogą pozostawiać uczucie pustki” – dodaje.
Lęk przed bliskością czy niska samoocena?
Dla mężczyzn to często wymarzona sytuacja: nie musi marnować czasu, energii i pieniędzy na wyszukiwanie nowych dziewczyn. Zawsze może zadzwonić do tej jednej, sprawdzonej, której nie będzie trzeba niczym imponować. Niektórym kobietom to również wystarcza. Po pewnym czasie jednak większość z nich zaczyna zazdrościć koleżankom i kolegom, którzy mają rodziny i zaufanych partnerów. Dlaczego nie zdecydują się na związek, a wciąż stawiają na seks bez zobowiązań?
„Dzisiaj mamy wiele tzw. kobiet niezależnych, nie wpisujących się w stereotyp kobiety w tradycyjnym ujęciu” – mówi Arkadiusz Bilejczyk. „Faceci najzwyczajniej w świecie się ich boją. Dziewczyny, które są zdecydowane, świadome swojej atrakcyjności albo te, które po prostu wiedzą jak się pokazać, wywołują niepewność. Może się też zdarzyć, że podobne zachowanie jest błędnie odczytywane przez mężczyzn jako zaproszenie do seksu”. Wówczas, nawet jeśli taka kobieta wchodzi w jakiekolwiek relacje z mężczyzną nie tylko z powodów seksualnych, może dość szybko się zniechęcić. „Takie Panie Kierownik zazwyczaj spinają przeciętnych, zwykłych mężczyzn. Mogą wchodzić w relacje z osobami, które się ich nie boją, ale nie muszą one być udane. Np.: mężczyzna postrzega je wyłącznie jako obiekt seksualny, ponieważ są pewne siebie, dobrze wyglądają i zazwyczaj są bezpośrednie w kontakcie. Po kilku takich związkach, przy dużym zaangażowaniu w pracę, można stracić motywację do tego, żeby szukać partnerstwa. Jest to pewnego rodzaju
pójście na łatwiznę, spłycenie relacji ponieważ skupiamy się tylko na jednym wycinku: seksualności. Jednak większość dojrzałych osób tęskni za czymś więcej” – wyjaśnia Bilejczyk. Powodów może być wiele: lęk przed bliskością często związany jest z przykrymi doświadczeniami w przeszłości. Nie chcemy wchodzić w relacje z drugą osobą, bo boimy się, że prędzej czy później ktoś nas zrani. W innym przypadku możemy mieć do czynienia z osobą, u której wspomniana umiejętność po prostu nie została wykształcona. Jest jeszcze jeden ciekawy przypadek: niska samoocena.
„Jest ona częstym powodem unikania bliskich relacji: Wiem, że jestem sprawny w relacji seksualnej, ale nie wiem jak sobie poradzę w emocjonalnej. Mogę wyjść na głupka, słabeusza, kogoś nieatrakcyjnego, nudnego. Taka jest nasza natura: jeśli przewidujemy porażkę, to się nie angażujemy, żeby zabezpieczyć się przed ewentualną porażką.”
Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma
Pojawia się odwieczny dylemat: ci, którzy już założyli rodziny, mają dzieci z zazdrością patrzą na znajomych singli. Podpytują ich o randki, kolejne przygody i z rozmarzeniem wspominają czasy, kiedy byli sami i flirtowali z kim tylko się dało. Z kolei ci single bardzo chcieliby się zamienić rolami i mieć stałą relację, czasem nawet rodzinę. „Życie singla ma swoje uroki, ale ta potrzeba stadna, to potrzeba biologiczna, gdyby nie to, to byśmy już dawno przestali się łączyć w pary” – wyjaśnia Bilejczyk
Agata i Basia od dwóch lat nie są z nikim związane. W liceum chodziły do jednej klasy, wciąż się przyjaźnią. „Mieliśmy zgraną paczkę, jakieś 12 osób. Do dziś często się spotykamy, bo jeden z naszych kolegów otworzył knajpę i to się stało takim naszym miejscem” – opowiada Basia. „Wszyscy mają już rodziny, tylko my nie” – śmieje się Agata. „Zawsze słyszymy mnóstwo komplementów na temat tego, jak świetnie wyglądamy, że tryskamy energią. Koleżanki klepią nas po plecach i pytają: Jak ty to robisz?” – mówi Agata. Odpowiedź jest prosta: nie mają męża na głowie ani dzieci. Jedynym powodem nieprzespanej nocy jest szalona impreza albo seks z nowym kochankiem. Nie ma ząbkowania, gorączki, telefonów z przedszkola. „Ale co z tego? Ja patrzę na Magdę czy Dominikę i zazdroszczę jej tych zmęczonych oczu, bo są szczęśliwe. Mąż podchodzi i całuję ją w czoło, a mała córeczka chowa się za jej nogami, kiedy się wstydzi. Ja tego nie mam”.