Obsługa sklepu nie nosi maseczek? "Jeśli ktoś chce świadomie ludzi zarażać, to na pewno jest to czyn godny potępienia"
Ministerstwo Zdrowia poinformowało 13 października o 5068 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem w Polsce. 63 osoby zmarły. Mimo tak wysokich liczb nadal znajdują się osoby, które lekceważą obostrzenia. W sklepach można spotkać nie tylko klientów bez maseczek, ale również personel.
Od 10 października zasłanianie nosa i ust w miejscach publicznych jest obowiązkowe w całym kraju, zarówno w przestrzeni otwartej, jak i zamkniętej. W sklepach maseczki obowiązują od początku pandemii. Z obowiązku zakrywania ust i nosa są zwolnione jedynie osoby posiadające zaświadczenie lekarskie lub dokument potwierdzający niepełnosprawność. Nie wszyscy przejmują się jednak obostrzeniami.
Katarzyna mieszka w Płocku. Ostatnio robiła zakupy w sklepie mięsnym, w którym ekspedientki obsługiwały klientów bez maseczek, ani przyłbicy. Od klientów oddzielała ich jedynie płyta pleksi.
– Zwróciłam uwagę ekspedientkom, mówiąc, że powinny mieć maseczki lub przyłbice podczas obsługi klientów. Ekspedientka odpowiedziała mi, że przecież mnie nie zarazi, bo jest pleksi nad ladą, która oddziela mnie od obsługi – opowiada. Następnie starała się wytłumaczyć ekspedientce, że przecież bez osłony ust i nosa kroi wędliny, mieli mięso i pakuje różne produkty, których nie poddaje się obróbce termicznej.
– Wystarczy, że zaniosę te produkty do domu, położę je na przykład na stole, blacie kuchennym lub w lodówce i w ten sposób może odbywać się transmisja wirusa. Dodam jeszcze, że momentami ekspedientka bez maseczki lub przyłbicy wychodziła poza obszar pleksi, gdy w sklepie znajdowali się klienci – martwi się Katarzyna.
Zapytała ekspedientki, czy ponad 5 tys. zakażeń koronawirusem w ciągu doby, to dla nich za mało, żeby zacząć zachowywać się odpowiedzialnie. Nie odpowiedziały. Katarzyna zgłosiła sprawę do sanepidu. W sytuacjach, kiedy nie pomaga dialog z personelem, zaleca się mailowe lub telefoniczne poinformowanie powiatowej stacji sanitarno-epidemiologicznej o sytuacji.
– To skrajnie nieodpowiedzialne – podkreśla Katarzyna. Obecnie sprawę bada sanepid.
Doktor Michał Domaszewski jest lekarzem rodzinnym. Na swoich profilach w mediach społecznościowych stara się zachęcać Polaków do noszenia maseczek i obala argumenty antymaseczkowców.
– Bardzo często osoby, które nie noszą maseczek, używają argumentu, że maseczki są szkodliwe. I uwaga: skąd one to wiedzą? "Bo na YouTubie są filmiki, że maseczki szkodzą". Nikt nie weryfikuje ich rzetelności. Nie mówiąc już o tym, że chirurdzy, którzy pracują po 10-12 godzin na bloku operacyjnym, jakoś na grzybicę płuc nie chorują – podkreśla lekarz.
Ekspedientki o pracy w maseczkach
Sklep mięsny w Płocku nie jest odosobnionym przypadkiem. Dominika Szewczak, która sama w trakcie pandemii pracowała w sklepie spożywczym znanej sieci, zauważyła, że zmieniły się nastroje. Ludzie przestali się bać koronawirusa.
– Nie pracuję już w sklepie od 3 miesięcy, ale ogólnie starałam się nosić maseczki. Może czasem zdarzyło mi się zdjąć na brodę. Teraz chodząc na zakupy, zarówno do supermarketów, jak i mniejszych sklepów, widzę, że praktycznie żadna ekspedientka nie ma na twarzy maseczki. Rzadko, kto zwraca już na to uwagę. Mają pleksi, kierownictwo nie ingeruje w to, czy ktoś ma tę maseczkę, czy nie. Chcą, to założą. Ludzie nie wierzą już w wirusa – mówi Dominika Szewczak i przyznaje, że sama od jakiegoś czasu w niego wątpi.
Podobne odczucia ma Karolina Kwietko, która na co dzień pracuje w sklepie spożywczym. Od klientów oddziela ją płyta pleksi.
– Nikt nas do maseczek nie zmusza, kilka razy zapomniałam ją założyć na kasę i nikt nie zwrócił na to uwagi, ale raczej każda z pracownic nosi. Dla własnego bezpieczeństwa. Mamy różnych klientów. Kichają, kaszlą na nas. Ta pleksi to jest ścierwo, nic nie ochrania – opowiada. Karolina wyznała, że jej stali klienci często sami sugerują, że dusi się w maseczce i nie mieliby pretensji, gdyby ją zdjęła.
Według badań przeprowadzonych przez CBOS 54 proc. Polaków uważa, że maseczki są szkodliwe.
"Ponad połowa dorosłych Polaków zgadza się ze stwierdzeniem, że noszenie maseczki i dłuższe wdychanie powietrza przez nią jest szkodliwe i może prowadzić do poważnych chorób płuc (54%), przy czym jedna piąta (21%) akceptuje to twierdzenie zdecydowanie. Przeciwnego zdania jest nieco ponad jedna trzecia badanych (36%), co dziesiąty nie ma sprecyzowanej opinii w tej sprawie (10%)" – czytamy w komunikacie z badań.
Natomiast wyniki badania przeprowadzonego dla serwisu ciekaweliczby.pl na ogólnopolskim panelu badawczym Ariadna, pokazują, że aż co piąty Polak uważa, że "nie ma żadnej epidemii koronawirusa i to tylko wymysł polityków, mediów i firm farmaceutycznych".
Doktor Domaszewski przyznaje, że efekty niezakrywania ust i nosa widać gołym okiem: coraz mniejsza ilość miejsc w szpitalach zakaźnych, coraz większa liczba zakażeń. Sam niejednokrotnie był świadkiem ignorowania obostrzeń np. w komunikacji miejskiej.
– Jeśli ktoś ma przeciwwskazania do noszenia maseczek, to nie ma co z tym polemizować, ale jeśli ktoś chce świadomie ludzi zarażać, to na pewno jest to czyn godny potępienia – mówi lekarz.