LudzieOdkryła prawdę o partnerze. "Wolałabym, żeby się z nią przespał"

Odkryła prawdę o partnerze. "Wolałabym, żeby się z nią przespał"

Niektórzy twierdzą, że zdradę emocjonalną łatwiej wybaczyć – nie doszło w końcu do zachowań seksualnych. Inni uważają jednak, że jest ona jeszcze gorsza od zdrady fizycznej, bo nawiązuje się z kimś bliską relację i angażuje się w nią emocjonalnie mocniej niż w swój związek.

Dla wielu osób zdrada emocjonalna jest gorsza niż fizyczna
Dla wielu osób zdrada emocjonalna jest gorsza niż fizyczna
Źródło zdjęć: © Adobe Stock

Zdrada emocjonalna często zaczyna się niewinnie, od czegoś, co może wydawać się przyjaźnią – z czasem jednak ta relacja ewoluuje, a tej drugiej osobie poświęca się coraz więcej czasu i energii, najczęściej w tajemnicy przed partnerem. Ta osoba zaczyna stawać się dla nas coraz ważniejsza, dzielimy się z nią problemami, również tymi związkowymi, niecierpliwie czekamy na wiadomości. Niektórzy usprawiedliwiają się, że to nic takiego, bo w końcu nie doszło do przekroczenia fizycznej granicy. Tymczasem najprawdopodobniej właśnie zaniedbują całkowicie swój związek i budują między sobą a partnerem mur.

– Pojęcie zdrady emocjonalnej dotyczy zjawiska, kiedy jeden (lub dwoje) z partnerów będących w relacji romantycznej myślami i uczuciami są z kimś spoza diady partnerskiej – mówi Anna Filipowicz, psycholożka, absolwentka Uniwersytetu SWPS. – Może to być osoba rzeczywista, na przykład kolega z pracy lub osoba medialna, na przykład aktor lub piosenkarka. Częstym powodem zdrady emocjonalnej jest pogorszenie relacji w związku między partnerami, brak wzajemnego zrozumienia, miłości lub chęć ucieczki poza toksyczną relację. Szukamy zrozumienia i zainteresowania poza relacją, jeśli czujemy się samotni lub znudzeni.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"To tylko przyjaźń"

Aneta poznała Adriana w pracy. Oboje byli w udanych związkach i, jak zapewnia, nawet nie pomyśleli o romansie. Wiele ich jednak łączyło, świetnie się rozumieli, lubili spędzać ze sobą czas.

– Tłumaczyłam sobie, że po prostu się kumplujemy – wyznaje Aneta. – Teraz oczywiście wiem, że szukałam dla nas wymówek. Bo nasza relacja szybko przestała być zwykłą przyjaźnią. Spotykaliśmy się w pracy i po pracy, rozmawialiśmy o wszystkim, żartowaliśmy, no tak jakbyśmy byli parą. On mi opowiadał o problemach z rodzicami, ja mu o swojej terapii. Na początku udawaliśmy tylko, że temat naszych związków nie istnieje, ale z czasem zaczęliśmy się przed sobą otwierać i w tej kwestii. Mówiliśmy o intymnych szczegółach, on się żalił na swoją dziewczynę, ja na swojego faceta.

To oczywiście sprawiło, że wytworzyła się między nimi silna emocjonalna więź – jak wyznaje, gdyby jej partner mówił o takich rzeczach innej kobiecie, byłaby wściekła. Wtedy jednak zupełnie o tym nie myślała.

– Oczywiście porównywałam Adriana do mojego faceta – dodaje Aneta. – Wiadomo, wychodziło na niekorzyść mojego partnera, z którym mieszkałam na co dzień, mieliśmy różne problemy. A Adrian prawił mi komplementy, wspierał, motywował. Uzależniłam się od tej relacji, kiedy wracałam do domu, nie mogłam się doczekać, aż znowu pójdę do pracy. W weekendy ciągle do siebie pisaliśmy, z każdą głupotą, wysyłaliśmy zdjęcia.

Podkreśla jednak, że nie doszło do przekroczenia fizycznych granic. Oboje uważali zdradę za coś okropnego. Nie zdawali sobie sprawy, że również zdradzają, choć w inny sposób.

– Był jakiś buziak w policzek na przywitanie, przytulenie na pożegnanie, ale nic więcej. Chociaż ja z czasem zaczęłam coraz więcej myśleć o nim w kontekście seksualnym. Było między nami napięcie. Spotykaliśmy się tak często, że czasami okłamywałam swojego partnera, że spotykam się z kimś innym, bo głupio mi było się przyznać. I to też mnie nakręcało, że mam taką tajemnicę - opowiada Aneta.

Przyznaje, że związek mocno ucierpiał przez jej relację z Adrianem. Była całkowicie zaangażowana w tę "przyjaźń" i przedkładała potrzeby przyjaciela nad swojego partnera. – Coraz mniej rozmawiałam ze swoim facetem, on się denerwował, ja go zbywałam, mówiąc, że się czepia i wszystko jest okej. Okłamywałam i jego, i samą siebie.

Jak mówi, z czasem sytuacja stała się nie do wytrzymania. Uznała, że ma dwa wyjścia: zerwać ze swoim facetem lub zakończyć znajomość z Adrianem. Przez dłuższy czas biła się z myślami, ale ostatecznie powiedziała Adrianowi, że nie powinni się dłużej "przyjaźnić". Dotarło do niej, że nie jest szczera ze swoim partnerem, a to przecież też swego rodzaju zdrada.

– Adrian był zdziwiony, że o co mi chodzi, nadal uważał, że nie robimy nic złego. Ale ja stwierdziłam, że chciałabym popracować nad swoim związkiem. W końcu kochałam swojego partnera, a wcześniej, zanim poznałam Adriana, układało nam się świetnie. Obecnie próbuję naprawić tę relację. Chociaż o Adrianie nie powiedziałam całej prawdy, bałam się, że to będzie dla niego zbyt duży cios.

– W zasadzie nie wiem, czy nie wolałabym, żeby mój facet się przespał z jakąś laską, niż odwalił coś takiego – mówi Ilona. – Zdradę fizyczną może bym jeszcze jakoś przebolała, ale tę jego, jak on to nazywał, "przyjaźń", to przypłaciłam kompletnym załamaniem.

"Dostawałam ochłapy"

Ilona z Andrzejem była w związku trzy lata. Kiedy się poznali, sądziła, że trafiła na swój ideał – jak twierdzi, byli dla siebie stworzeni. Z czasem jednak zaczęło się coś psuć.

– Oglądamy film, a ten coś pisze na telefonie. Leżymy razem w łóżku, a ten z tym telefonem w ręce. Nawet do kibla z nim chodził. Wiedziałam, że ma wielu znajomych, w tym bliskie koleżanki i swoje byłe, dla mnie to żaden problem. Wiele z nich poznałam, fajne dziewczyny. Ale coś mi tu nie pasowało, nie dawało spokoju. Nagle przestał ze mną wychodzić, rozmawiać, ograniczało się to do moich prób prowadzenia rozmów, które on ucinał jednym zdaniem.

Jak przyznaje, zajrzała mu do komputera. Nie jest z tego dumna, ale nie żałuje. – Do telefonu nie mogłam, bo się z nim nie rozstawał. Ale te rozmowy, które zobaczyłam, wystarczyły. Okazało się, że rozmawiał ze swoją byłą, ale tą, z którą rzekomo nie miał kontaktu, o której nic mi nie mówił - opowiada.

- Spotykali się też, oczywiście, niby tylko przyjaźń. Tylko że kiedy leżał ze mną w łóżku, jej pisał słodkie rzeczy. Kiedy mi wysyłał wiadomość "kup ziemniaki", jej słał swoją fotkę z siłowni. Z nią rozmawiał o filmach, które ze mną oglądał! Moje pytanie o pracę kwitował "ok", jej pisał o wszystkim. Długie zwierzenia, ploteczki, zdjęcia… A mnie mówił, że ma zły humor i nie chce mu się rozmawiać - dodaje.

Dla Ilony był to wielki cios – poczuła się jak "ta druga", gorsza, zdradzona. To, że między nimi do niczego fizycznego nie doszło (tak wynikało z rozmów), nie miało znaczenia. Bolało ją, że zainwestował tyle energii, czasu i emocji w relację z inną kobietą.

– Ja dostawałam jakieś ochłapy – kwituje. – Nie potrafiłam mu tego wybaczyć. Może są osoby, które by to przełknęły i chciały naprawiać, ale dla mnie to był koniec. Powiedziałam o wszystkim, on się bronił, że to przyjaźń, że przesadzam, że wcale mnie nie olewał. No ale w sumie co miał powiedzieć? Rozstaliśmy się, bo ja nie potrafiłabym żyć w związku, w którym straciłam zaufanie do partnera.

Niecodzienny "trójkąt"

Psycholożka Anna Filipowicz zauważa, że przyczyny zdrady emocjonalnej są różne – i dlatego też różne będą też ścieżki poradzenia sobie z nią. – Najlepszym rozwiązaniem jest szczera rozmowa z partnerem, by przeanalizować sytuację i dowiedzieć się, czy problem jest chwilowy i wynika z zagubienia, czy mamy do czynienia z pierwszym krokiem do zdrady w realnym życiu – mówi ekspertka.

– Każda osoba będąca w związku z założenia nie będzie wyrażała zgody na pojawienie się trzeciej osoby w relacji, ale jak od każdej reguły, są wyjątki, o których warto rozmawiać. Związki w dzisiejszym świecie wchodzą na znacznie odważniejsze tory, a co za tym idzie konieczne jest wyznaczenie swoich własnych granic moralności.

Sonia Miniewicz dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (111)