Odwaga zaczyna się po 40. "Jeżeli nie zrobię tego teraz, to nie zrobię tego nigdy"
Skończyły 40 lat i pozwoliły sobie na odrobinę szaleństwa. Agnieszka kupiła konia, Iza została gwiazdą TikToka, a Aga wzięła udział w Runmageddonie. Psycholog Zuzanna Butryn zauważa, że często na tym etapie życia budzi się w nas wewnętrzne dziecko i to nie ma nic wspólnego z tzw. kryzysem wieku średniego.
02.04.2021 14:37
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Namówiła rówieśniczki na Runmageddon
Agnieszka Robakiewicz mieszka w Warszawie, jest pełną energii kobietą. Doskonale pamięta moment, kiedy podjęła decyzję, że na czterdzieste urodziny wyćwiczy brzuch na tzw. kaloryfer i wystartuje w ekstremalnym biegu z przeszkodami.
– Po skończeniu 40 lat każda ma jakiegoś doła, że czas ucieka i że trzeba coś z tym zrobić. Nie skoczyłam ze spadochronu i nigdy się nie odważę, nie zrobiłam sobie operacji plastycznej piersi, ale wzięłam udział w Runmageddonie – opowiada Aga.
– Bałam się, że się połamię czy coś w tym rodzaju, bo pokonywanie tych zasieków czy ścian wspinaczkowych wydawało mi się wtedy totalnym hardcorem. Namówiłam jeszcze trzy koleżanki rówieśniczki, żeby ze mną wystartowały. Umalowałyśmy usta na czerwono, założyłyśmy czerwone majtki i poszłyśmy na żywioł. Wszystkie robiłyśmy to pierwszy raz – wspomina z uśmiechem 45-latka.
Żałowała nawet, że wcześniej tego nie zrobiła i musiała się dopiero trochę zestarzeć, żeby powiedzieć sobie, że czas na Runmageddon.
– To było dla mnie szaleństwo, nieprawdopodobny zastrzyk adrenaliny i świetna atmosfera! – opowiada podekscytowana Agnieszka.
Trzeba wspomnieć, że sport jest dla niej nie tylko sposobem na uzyskanie zgrabnej sylwetki, ale też narzędziem do walki ze stwardnieniem rozsianym, na które choruje od lat. Badania naukowców potwierdziły, że aktywność fizyczna powstrzymuje rozwój choroby i nawroty.
– Jako że choruję na SM, bałam się, czy w dniu startu będę się czuła na tyle dobrze, by móc wziąć w nim udział. Przy mojej chorobie zdarzają się przecież takie dni, kiedy nie mogę wstać z łóżka. Jest to ponad moje siły i kompletnie wtedy nie panuję nad ciałem – opowiada Agnieszka Robakiewicz. –Chyba jednak adrenalina związana z tym wszystkim tak na mnie podziałała, że udało mi się tego dokonać. Nie bez znaczenia było też wsparcie koleżanek i ludzi na trasie, którzy wiedzieli, że mam SM, więc bardzo mi pomagali. Najlepsza rzecz, jaką zrobiłam po czterdziestce! – cieszy się mieszkanka Warszawy.
Kupiła konia, o którym marzyła od dziecka
Agnieszka Grabowska jest mamą, właścicielką salonu kosmetycznego i kocha zwierzęta. Pamięta, że czterdzieste urodziny były dla niej przełomowe. To właśnie wtedy podjęła decyzję, że wróci do swojej pasji sprzed 20 lat. Postanowiła spełnić swoje dziecięce marzenie i kupić konia.
– Zawsze mi się wydawało, że może kiedyś, może później, może nie teraz, bo to obowiązki, pieniądze… Pewnego dnia pomyślałam, że jeżeli nie zrobię tego teraz, to nie zrobię tego nigdy, bo nie stanę się młodsza. Ci, którzy nie wiedzieli, że kiedyś jeździłam konno, byli mocno zdziwieni. Znali mnie przecież jako osobę, która nie prowadzi sportowego stylu życia, która wyłącznie siedzi i najdalej, gdzie doszła, to do samochodu i z powrotem – opowiada szczęśliwa posiadaczka Samiry.
Agnieszka przyznaje, że 20 lat temu w niedługim odstępie czasu uległa dwóm wypadkom. Trochę się przestraszyła, bo choć spadała z konia wiele razy i nie robiło to na niej wrażenia, to po tym pierwszym wypadku była dość poważnie poturbowana.
– Sytuacja była taka, że inny koń zaatakował mojego, ale przez przypadek uderzył we mnie, czego konsekwencje w postaci problemu z nerką i nogą ponoszę do dziś - wspomina mieszkanka Warszawy. – Nie jeździłam konno przez 20 lat, bo tak się potoczyło moje życie. Miałam na głowie dom, dzieci, pracę. Dopiero kiedy znalazłam konia, którego kocham, czyli Samirę, byłam w stanie wrócić do swojej pasji – opowiada Agnieszka Grabowska.
Została gwiazdą TikToka
Iza Makosz ma dwóch synów i przez wiele lat prowadziła swój biznes. Nigdy nie brakowało jej odwagi, ale po skończeniu 40 roku życia zaczęła jeszcze śmielej czerpać z życia, testować nowości i szukać możliwości rozwoju. Pewnego dnia wpadła na pomysł, żeby założyć profil na TikToku i uczyć biznesu - choć wtedy wiele osób uważało jeszcze, że serwis jest zarezerwowany wyłącznie dla młodzieży.
– Weszłam na TikToka. Wszyscy znajomi pukali się w czoło i mówili: "Makosz, are you crazy?". Pytali, czy zwariowałam i patrzyli na mnie z konsternacją, sugerując, że TikTok jest przecież tylko dla dzieci. A tu stara baba na niego weszła i co będzie tam robiła?! Nawet moje dziecko mówiło: "Mamo, moje koleżanki w klasie ciebie obserwują" - śmieje się Iza.
Z uporem maniaka zaczęła zgłębiać tajniki działania algorytmów i wkrótce odkryła, że TikTok to fantastyczna możliwość dotarcia do klientów i ogromny potencjał dla przedsiębiorców. Ku jej zaskoczeniu, zyskała liczne grono fanów - i to w różnym wieku.
– Na TikToku nie śpiewam, nie tańczę, nie stepuję, ale wykorzystuję narzędzie, które pojawiło się na rynku. Teraz szkolę zarówno kobiety, jak i mężczyzn z TikToka dla biznesu i zauważyłam, że oprócz merytorycznej wiedzy, przede wszystkim chcą one wsparcia, motywacji i dodania odwagi – przyznaje Iza.
– Dlaczego mówi się, że życie zaczyna się po czterdziestce? Właśnie dlatego, że nie czujemy już tej presji otoczenia. Jesteśmy na tyle dojrzałe i świadome, że już nic nie musimy i możemy dokonywać własnych wyborów. Ja po prostu czuję, że oddycham, bez względu na to, czy są jakieś przeciwności losu, czy też nie – zwierza się Iza Makosz w rozmowie z WP kobieta.
To nie jest kryzys wieku średniego
Zuzanna Butryn, psycholożka i psychoterapeutka z ośrodka Sense zauważa, że dojrzały wiek u kobiety to najlepszy moment na realizację ukrytych marzeń i pasji. To także wiek odwagi.
– To jest taki czas w życiu kobiety, kiedy jest przestrzeń na to, by pomyśleć o sobie. Dzieci są odchowane, jest więcej czasu dla siebie, pierwszą młodość mamy już za sobą. Jest to też czas podsumowań, jak zresztą w przypadku każdego okrągłego jubileuszu. Jesteśmy wtedy gotowe podjąć jakieś wyzwania w swoim życiu, na które nie miałyśmy wcześniej odwagi, doświadczenia lub po prostu czasu – wyjaśnia Zuza Butryn.
Zauważa też, że nie można w tym przypadku mówić o żadnym kryzysie wieku średniego, choć tak się powszechnie uważa. Zdarza się bowiem, że otoczenie takie zaskakujące życiowe decyzje odbiera negatywnie.
– Ciężko nazywać to kryzysem, bo kryzys to może być kiedy np. zachorujemy na depresję. Zresztą nie ma takiego wieku, w którym coś wypada lub nie wypada. Obserwuję pacjentki, które przychodzą do mojego gabinetu i mówią: "Przecież ja mam 50 lat i to nie jest czas na terapię, bo całe życie tak żyłam". Ale może jeszcze tego życia sporo zostało, więc każdy moment jest dobry na wprowadzenie jakiejś zmiany – motywuje psycholożka i psychoterapeutka.
Efekt domina
Ekspert zauważa, że pozwolenie sobie na szaleństwo w wieku dojrzałym może być początkiem kolejnych zmian. To działa na zasadzie domina. Zrobienie zaledwie jednej rzeczy może dostarczyć nam nowych bodźców, doznań, inaczej się ze sobą poczujemy. To są nowe doświadczenia, które nas aktywizują do życia. Dlatego też nie musimy się z tych decyzji tłumaczyć tym, którzy je krytykują.
– Mamy taką tendencję tłumaczenia się innym z jakichś decyzji czy postępowania. Tymczasem wiele kreatywnych osób być może miało fajne pomysły, ale zrezygnowało z ich realizacji ze względu na otoczenie. Dzisiaj pewnie tego żałują – mówi Zuzanna Butryn.
– Często komentarze biorą się z zazdrości i tego, że ktoś może ma wystarczająco dużo odwagi, żeby też w jakiś sposób postąpić, więc nas zniechęca, żebyśmy również zwątpiły w swoje plany – wyjaśnia psychoterapeutka
Podkreśla jednak, że nie wszystkie szaleństwa są dozwolone i nasze wewnętrzne dziecko powinno być pod kontrolą.
– Kiedy kryzys w związku postanawiamy odreagować, znajdując sobie np. młodszego kochanka, to jest to wyraz buntu, który krzywdzi drugą osobę, partnera. To nie jest dobry przejaw realizacji jakiegoś szaleństwa. Podobnie kiedy jesteś po chorobie kręgosłupa i postanowisz skoczyć na bungee. To nie mogą być rzeczy, które ewidentnie zagrażają naszemu życiu bądź zdrowiu – ostrzega ekspertka.