Oglądała wieczory kawalerskie zza baru. Wie, jak panowie bawią się noc przed ślubem
Julia pracowała jako barmanka i manager w jednym z klubów pod Wrocławiem. Miejsce cieszyło się zainteresowaniem, często organizowano tam wieczory kawalerskie i panieńskie. A to, co się na nich działo, zostanie jej na długo w pamięci.
Przez kilka miesięcy Julia zajmowała się oprowadzaniem gości, robieniem drinków i wprowadzaniem do towarzystwa tancerek - i tancerzy - erotycznych. Ci ostatni goście bywali szczególnie często na wieczorach kawalerskich i panieńskich, które dla wielu są ostanią nocą szaleństwa.
Nadmierne picie alkoholu i rubaszne komentarze kierowane w stronę kobiet to w trakcie takich wieczorów norma. Wręcz klasyk jak na polskie warunki. Lecz prawdziwa zabawa zaczyna się, gdy na scenę wchodzi striptizerka.
Dziewczyna koło 30-tki, ubrana w bardzo drogie, markowe ubrania. Przyjechała równie kosztownym samochodem. Jest kobietą bardzo elegancką, a sposób jej bycia nasuwa na myśl tylko jedno słowo. Gwiazda.
- Panowie na widok pani striptizerki wyraźnie się ucieszyli - opowiada Julia. - Zaczęły się komentarze, uszczypliwości ze strony kolegów, pogwizdywania. Pani nie korzystała z rury, jednak tańczyła na stoliku. Elegancka kobieta ubrana w prowokacyjny sposób przyciągnęła uwagę każdego.
Jednak na tym kończy się nasze polskie Kac Vegas. Z każdym kolejnym ruchem kobiety, panowie zamierali. Swoją nieporadność próbowali maskować odwracając wzrok i udając, że tancerki przed nimi... nie ma.
- Przyszły pan młody odmówił bardzo intymnych gestów i dotyku, a pozostała część była zniesmaczona. Wyraźnie było widać, że nie czerpią przyjemności z tańca.
Zażenowanie, wstyd i nieśmiałość wygrały. Pani dostała pieniądze, ukłoniła się i wyszła. Panowie są mocni w słowach i w alkoholu, ale jak przychodzi co do czego, ich zapał zamienia się w zakłopotanie i próbę ucieczki. Przynajmniej wzrokiem.
W tym przypadku klienci to była grupa dojrzałych mężczyzn koło 30, nawet 40 roku życia. Większość żonatych, a ci, co byli bez obrączki - to właśnie w drodze do ołtarza. Zostawiali rachunki na spore sumy, a ich reputacja mogła być zbyt ważna, by pozwolić ją zrujnować na takim wieczorze. W końcu co chwila czytamy o kolejnych skandalach z politykiem i sekstaśmą, która właśnie ujrzała światło dzienne. Mało kto chciałby się z tego powodu znaleźć na nagłówkach gazet. Nieco inaczej ma się sprawa, gdy odwrócimy role.
- Niejednokrotnie byłam świadkiem totalnie żenującego, dotykającego granicy absurdu zachowań pań - mówi Julia. - To one nie potrafią się zachować. Na 12 wieczorów panieńskich, aż dziewięć skorzystało z usługi tańca erotycznego.
Dotykanie, całowanie, picie szampana z torsu przystojnego mięśniaka. Brzmi jak scena z Magic Mike’a? W polskiej wersji tak właśnie wygląda wieczór panieński.
- Najczęściej to starsze panie wynajmują striptizera, młodsze panny obchodzą się bez tej przyjemności - wyjaśnia Julia. - Picie alkoholu, flirt z mężczyznami w klubie, pocałunki i - co zniesmaczyło mnie najbardziej - wizyta przyszłej panny młodej w klubowej toalecie z DJ-em. A nie zapowiadało się na taki obrót sprawy i nawet nikt nie spodziewałby się takiej sytuacji po szanowanej, 40-letniej pani doktor.
Panowie, którzy pojawiają się na takich wydarzeniach, mają od 23 do 27 lat. Najczęściej przychodzą w przebraniu strażaka lub policjanta. To podobno kręci kobiety najbardziej. Julia opisuje ich jako miłych i skromnych, zawsze bardzo przystojnych. Być może to z tego powodu pijane kobiety pozwalają sobie na więcej.
Z kolei striptizerki są w wieku trochę starszym - z reguły od 27 do 33 lat. I choć striptiz damski jest demonizowany, przedstawiany jako film porno na żywo, rzeczywistość trochę odbiega od wyobrażeń.
- Wszystko zależy od zachowania mężczyzn - wyjaśnia Julia. - Na pewno znajdą się ci, którzy lubią prywatne i wulgarne tańce. Ale zdecydowana większość odbywa się bez kontaktu fizycznego. Tancerka jest też zawsze w bieliźnie lub przebraniu, nigdy nago.
Klub, w którym pracowała Julia, cieszył się dużą kulturą i był znany z wysokiego standardu. To, co się działo w jego przestrzeni, można nazwać striptizem luksusowym. Było to miejsce z dwiema dużymi salami i jeszcze jedną salą VIP, w której purpurowa kotara izolowała ludzi od reszty świata.
Prywatny barman i prywatna kelnerka to standard. Co weekend zdolny DJ, który był w stanie dorównać poziomem do reszty klubu. Nie jest to typowe miejsce, w którym można spotkać wrocławskich studentów. Raczej elitę tamtejszych okolic. Takich jak 40-letnia pani doktor, która ze wspominanym DJ-em spędziła wieczór przed ślubem. Najwyraźniej ona nie obawiała się o swoją reputację, bo o jej przedmałżeńskiej zabawie wiedzieli wszyscy. Oprócz pana młodego, rzecz jasna.
- Wieczory kawalerskie zaczynały się praktycznie każdy tak samo - wyjaśnia barmanka. - Oprowadzałam organizatora wieczoru, który najczęściej był świadkiem, po klubie, przedstawiałam ofertę, którą dla nich przygotowałam, rozdawałam opaski, które informowały zarówno ochroniarzy, jak i obsługę, z którego obszaru mamy klientów.
- Panowie niechętnie korzystają z usług striptizerek, ich wieczór kawalerski w klubie jest dość spokojny - kontynuuje Julia. - Zwiedzają miejsce, zamawiają drinki w różnych częściach klubu, po czym wracają do stołu i spokojnie rozmawiają, śmiejąc się lub próbując przekąsek. Zaskoczyło mnie to, jak spokojny klimat panuje na wieczorach kawalerskich. Zdecydowanie nie przypomina to amerykańskich filmów - dodaje.
Dziś Julia już nie pracuje w tamtym klubie, ale to, co się w nim działo, wspomina do teraz. Uważa, że wieczory kawalerskie są często demonizowane i wszystko zależy od charakteru mężczyzn, którzy biorą w nich udział. Według niej, to kobiety nie mają granic i potrafią posuwać się do rzeczy, o których później wszyscy chcą zapomnieć.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl