Olga Frycz czuje się zagrożona. Dotarliśmy do mężczyzny, którego nazwała zboczeńcem
Popularna aktorka poskarżyła się publicznie, że chodzi za nią podejrzany mężczyzna. Choć sugerowała, że to zboczeniec okazało się, że to jeden z paparazzi. Dotarliśmy do niego, by poznać jego wersję wydarzeń.
12.10.2018 | aktual.: 12.10.2018 17:35
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Olga Frycz w emocjonalnym wpisie na Instagramie opisała sytuację, która przytrafiła się jej podczas spaceru z dzieckiem w okolicy Lasu Kabackiego w Warszawie. Zdaniem aktorki w okolicy od dłuższego czasu kręci się podejrzany mężczyzna, który może zagrażać jej bezpieczeństwu. "Człowiek ten śledził mnie jak byłam w ciąży i teraz, gdy spaceruję z dzieckiem też mnie śledzi. Nie wiem czy w krzakach się onanizuje, czy planuje zrobić nam krzywdę" – pisze.
Aktorka relacjonuje, że zadzwoniła do narzeczonego, który natychmiast przyjechał i złapał mężczyznę. "Mam jego dane. Nie wiem, czy osoba ta jest zboczeńcem, ale wydaje mi się dziwne, że chodzi za mną, czyli za kobietą w połogu, z wózkiem i czai się w krzakach oraz za samochodami" – czytamy w dalszej części wpisu Olgi.
Sprawę szeroko skomentował sam partner aktorki. Grzegorz Sobieszek, który jest byłym zawodnikiem i trenerem sztuk walki. Przyznał, że Olga od dłuższego czasu skarżyła się, że nie czuje się bezpiecznie, gdy wychodzi z domu. "Uważałem, że Olga ma paranoję, gdy co jakiś czas raportowała mi, że ktoś znowu ją śledził i 'ona już sama nie wie, czy to paparuchy czy jakiś zbok'. Od kilku miesięcy temat się nasilał, ale bagatelizowałem to, bo myślałem, że to przez hormony w ciąży"– pisze mężczyzna na swoim blogu. "Co chwilę słyszałem: ktoś za nią szedł w lesie jak była na spacerze, ktoś jechał za nią do domu, ktoś się chował po krzakach jak poszła wysikać wieczorem psy, ktoś chodził z nią na zakupach, ktoś zaglądał do ogrodu jak była sama w domu"– dodaje.
Jednak po ostatniej sytuacji dotarło do niego, że obawy Olgi mogą być uzasadnione. „Dojeżdżam do niej rozglądając się czujnie. Nikogo nie ma. Stoi tylko ona i wózek. I już mam strzelić tyradę o paranoi, gwiazdorzeniu, celebrytach i robieniu rabanu o nic, aż Olga do mnie mówi szeptem. Stoi za tobą w krzakach za skrzyżowaniem. Oglądam się i rzeczywiście. (…) Wierci się dziwny gość. Zapina ubranie i się na nas patrzy” – relacjonuje Grzegorz Sobieszek.
Olga Frycz dołączyła do wpisu filmik, który nagrała podczas opisanej sytuacji. Widać na nim mężczyznę z plecakiem, z którego wystaje aparat fotograficzny. W tle słychać jej głos: „Zboczeniec, zboczeniec. Śledzi matki z dziećmi”.
W dalszej części wpisu partner aktorki bierze pod uwagę, że mógł to być paparazzi. "Nie obchodzi mnie, czy jesteś paparazzi, czy po prostu zwykłym zbokiem i jarasz się dręczeniem, śledzeniem i podglądaniem kobiet czy dzieci. Mam to gdzieś. Ja jestem z innego świata, świata w którym nikt nie pozwala dręczyć swoich bliskich tylko dlatego, że ty ponoć chcesz sprzedać jakimś szmatławcom zdjęcia" - pisze.
Oburzony fotograf
Mężczyzną, opisanym przez Olgę i jej partnera był jeden z warszawskich paparazzi. Udało mi się do niego dotrzeć i zdobyć komentarz. - Po pierwsze, nie czaiłem się na nią w Lesie Kabackim, tylko stałem niedaleko ulicy Puławskiej, jakieś kilka kilometrów od lasu. Po drugie, nie uciekałem, gdy zobaczyłem partnera pani Olgi. Chciałem spokojnie wyjaśnić z nim sytuację, ale widziałem, że jest mocno zdenerwowany, więc postanowiłem zadzwonić na policję. Wiem, że trenuje sztuki walki, więc wolałem nie zadzierać. Po trzecie, pierwszy raz robiłem jej zdjęcia, więc nie ma mowy o jakimkolwiek śledzeniu. Wcześniej fotografowali ją moi koledzy. – opowiada mężczyzna w rozmowie z WP Kobieta.
Fotograf przyznaje, że rozumie zdenerwowanie Olgi i jej narzeczonego, bo faktycznie od kilku miesięcy jest ona na świeczniku w showbiznesie i może być zmęczona życiem pod ostrzałem tabloidów, ale z drugiej strony uważa, że przemawia przez nią hipokryzja. – Ktoś, kto regularnie pokazuje zdjęcia dziecka w mediach społecznościowych i relacjonuje prawie każdy dzień ze swojego życia, nie powinien mówić, że chroni swoją prywatność – twierdzi mężczyzna. - Wrzuca fotki ze spaceru po to, aby zareklamować wózek i mieć profity od sponsorów, ale jednocześnie oburza się, gdy my chcemy zrobić jej podobne zdjęcie tylko z innej perspektywy, bo jest popularna - twierdzi. - Rozumiem, że chce sobie dorobić na współpracy z producentami, ale też niech zrozumie, że i ja mam swoją pracę do wykonania – dodaje paparazzi. - Wiem, że moja praca jest kontrowersyjna i może sprawiać dyskomfort gwiazdom, ale oskarżanie mnie o pedofilię, jednocześnie wiedząc ze jestem fotografem, to poważne naruszenie - twierdzi paparazzi.
Mężczyzna pracuje w swoim zawodzie od 10 lat i twierdzi, że pierwszy raz przydarzyła mu się taka sytuacja. - Często gwiazda podejdzie i spokojnie zapyta: "musi pan zrobić to zdjęcie?" gdy odpowiadam, że muszę, to jest rozgoryczona, ale nie protestuje: "Dobra, niech pan robi. Tylko żeby ładnie wyszło" – opowiada fotograf.
"Niech robi tak, żebym nie widziała"
Po wysłuchaniu wersji wydarzeń fotografa skontaktowaliśmy się z Olgą Frycz. - Owszem, jestem osobą publiczną i podczas wykonywania swojej pracy, np. będąc na evencie, w pełni akceptuję to, że robią mi zdjęcia. Jednak gdy jestem w sytuacji prywatnej, np. na spacerze z dzieckiem, to paparazzi nie mają prawa mnie fotografować – opowiada aktorka. – Ja rozumiem, że ma do wykonania swoją pracę, ale niech wykonuje ją jak należy. Zadaniem paparazzi jest robienie fotek z ukrycia, bez niepotrzebnego narażania gwiazd na stres – dopowiada.
- Gdy jestem z dzieckiem i widzę podejrzanego według mnie mężczyznę, to nie zastanawiam się, czy to aby przypadkiem nie jest paparazzi, tylko boję się, że ten ktoś będzie chciał zrobić mnie lub dziecku coś złego – dodaje Frycz.
Olga Frycz jest aktorką filmową i serialową. Prowadzi dwa oficjalne konta na Instagramie: @tojafrycz i @tojamama, gdzie publikuje m.in. zdjęcia ze swoim dzieckiem. Drugi z wymienionych profili obserwuje ponad 56 tysięcy followersów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl