Fitness"Opowiem wam, jak zjadłam skórzaną rękawiczkę". Skąd się biorą najdziwniejsze zachcianki ciężarnych

"Opowiem wam, jak zjadłam skórzaną rękawiczkę". Skąd się biorą najdziwniejsze zachcianki ciężarnych

Ogórki kiszone z dżemem i śledzie w oleju z bitą śmietaną to nic w porównaniu ze skórzaną rękawiczką i kilkoma kawałkami kredy. Tak, to naprawdę potrafią zjeść ciężarne kobiety.

"Opowiem wam, jak zjadłam skórzaną rękawiczkę". Skąd się biorą najdziwniejsze zachcianki ciężarnych
Źródło zdjęć: © 123RF.COM

16.02.2018 | aktual.: 17.02.2018 00:09

W Wielkiej Brytanii kilka dni temu na aukcję wystawiono 300-letnią książkę będącą "poradnikiem seksualnym" anonimowego autora. Uznano ją za tak gorszącą, że przez setki lat jej lektura była oficjalnie zakazana. Mimo to wszyscy znali jej treść – budziła ogromne emocje. Egzemplarze podawano sobie "pod stołem" z rąk do rąk. Tekst stanowiły opisy przeróżnych wierzeń na temat seksu oraz zdrowia. Jednym z nich było przekonanie, że kobiety ciężarne mają potrzebę jedzenia węgla, kredy, czy naturalnych skór.

Po przeczytaniu zapisów z "podręcznika" przychodzi do głowy jedna myśl: "stek zabobonnych bzdur". Jednak w przytoczonych dziwacznych faktach o zachciankach kobiet w ciąży jest ziarno prawdy. Wiem to z własnego doświadczenia…

O tym, jak zjadłam skórzaną rękawiczkę

Co prawda, nie zjadłam jej tak, by ją strawić. Przeżuwałam ją po kawałku, jak gumę do żucia. Smakowała jak skrzyżowanie żelków i gumy do żucia. Cudowny zapach i smak. Słodki, miętowy i owocowy zarazem. Pachniała zupełnie inaczej niż zanim zaszłam w ciążę. Możecie uznać mnie za dziwaczkę, ale jestem pewna, że gdybyście poczuli to, co ja, nikt z was by się nie opanował.

Kiedy ze swojej nietypowej zachcianki zwierzyłam się lekarzowi, który prowadził moją ciążę, wzruszył ramionami. Uznał, że mi przejdzie. Nie przejmowałam się. Dogadzałam sobie dalej.

Po porodzie galanteria skórzana znów pachniała jak zwykle. Zresztą w pierwszym trymestrze też nie czułam zbyt dużej różnicy. Co więc sprawiło, że przez kilka miesięcy rzeczy niejadalne, takie jak portfele, rękawiczki, paski i torebki jawiły mi się jako najpyszniejsze delikatesy na świecie?

- Nie spotkałem badań, które, by wyjaśniały takie zachowanie – mówi lekko zaskoczony moim wyznaniem ginekolog, Mariusz Wójtowicz. – Częściowo zapewne można to zjawisko wytłumaczyć zaburzeniami hormonalnymi oraz brakiem konkretnych składników w diecie. Jednak nie zaryzykuję potwierdzenia, że dotyczą pani przypadku.

Poszukując informacji na temat przyczyn tego typu zachcianek, znalazłam kilka artykułów, w których bohaterki dzielą się podobnymi doświadczeniami (kobiety na forach internetowych przyznają się do jedzenia węgla oraz tynku ze ścian). We wszystkich publikacjach apetyt na produkty niejadalne kojarzone jest z zaburzeniem Pica, czyli spaczonym łaknieniem. Z definicji na Wikipedii, sporządzonej na podstawie pracy naukowej, dowiadujemy się, że jest to "zaburzenie polegające na występowaniu apetytu na przedmioty niebędące żywnością (np. ziemia, kreda, węgiel)". Czyli pasuje.

Dalej w definicji czytamy o przyczynach: "łaknienie spaczone może się wiązać z chorobami organicznymi mózgu, anemią lub histerią". No cóż, chorób mózgu u mnie nie stwierdzono. Na histerię nic wskazywało, a anemię w ciąży rzeczywiście miałam. Nie od początku, więc to by się zgadzało – ochota na spałaszowanie skórzanej rękawiczki naszła mnie, gdy dramatycznie zaczęło brakować mi żelaza. Czyli nie taka ze mnie znowu wariatka.

O zdanie pytam kilku lekarzy - nikt nie słyszał o badaniach na ten temat. W sieci również bardzo trudno znaleźć cokolwiek więcej.

O dziewczynie, która jadła kredę

To zdecydowanie najczęstszy przypadek z kategorii dziwnych zachcianek ciążowych. – Moja historia jest podobna do twojej – opowiada mi Olga. – Byłam w drugiej ciąży. Moja córka ma w pokoju tablicę i kredę. Zwyczajnie któregoś dnia przyglądając się, jak nią bawi, poczułam woń tego pyłu kredowego, który się zazwyczaj unosi podczas pisania. Naszła mnie ochota na ugryzienie kawałka kredy jak wtedy, gdy czujemy zapach świeżo upieczonego ciasta.

Olga podjadała córce po kilka kawałków kredy dziennie. – Pociągający był nie tylko jej smak, ale przede wszystkim konsystencja. Nie porównałabym tego doświadczenia do jedzenia, to było coś więcej. Doświadczenie bardziej zmysłowe, nieracjonalne – kontynuuje z zawstydzeniem. Jednak doświadczenia Olgi da się wytłumaczyć. – Chęć jedzenia kredy podciągnąłbym pod tezę o braku jakiegoś składnika w organizmie. Rzeczywiście ciężarne odczuwają braki konkretnych składników poprzez apetyt na konkretne produkty – mówi ginekolog, Mariusz Wójtowicz. W końcu apetyt ciężarnej na kiszonki to zazwyczaj objaw braku witaminy C.

Według dietetyczki i specjalistki ds. żywienia człowieka, Ewy Sypnik-Pogorzelskiej, właścicielki poradni Dietosfera, próżno szukać jasnej przyczyny spaczonego łaknienia. W końcu jedna kobieta z niedoborami zareaguje wielką chęcią na zjedzenie czegoś niejadalnego, a druga nie. Podejrzewać możemy również hormony, być może stres i wiele innych czynników. Ekspertka intuicyjnie wiąże to zjawisko również z cechami naszej psychiki.

Tylko na surowo

- Kiedy byłam w ciąży w ogóle nie miałam ochoty na mięso czy cukier. Chciałam jeść wyłącznie surowiznę. Kupowałam kilogramy surowych warzyw i owoców, i jadłam zagryzając jabłka selerem. Siadałam z pięcioma miskami surowych warzyw i owoców pokrojonych na kawałki i jadłam – opowiada Alicja. Z perspektywy dzisiejszych zaleceń dietetycznych, nie ma w tym nic złego. Wręcz przeciwnie – surowe warzywa i owoce mają najwięcej dobrego, a jemy ich zdecydowanie mniej niż po obróbce termicznej.

W tym wypadku o wiele łatwiej jest połączyć potrzebę jedzenia surowizny z niedoborami diety przyszłej mamy. – Myślę, że zajadałam deficyty, bo apetyt na surowe warzywa i owoce nie przechodził mi długo po urodzeniu syna. Karmiłam piersią, mały jadł bardzo dużo, ja chudłam w oczach, a pochłaniałam po dwie porcje każdego posiłki. I każdy zagryzałam surowym warzywem. Jadłam nawet cebulę jak jabłka – opowiada Alicja.

Obsesyjna ochota na surowiznę u kobiet ciężarnych również wiązać się może z zaburzeniem Pica. "Ogromny apetyt na rzeczy, które są w pewnym sensie żywnością, takie jak nieprzetworzone składniki żywności (np. mąka, surowe ziemniaki, skrobia)" to kolejny fragment definicji zaburzenia. Jednak aby je zdiagnozować potrzebne są szczegółowe badania, a silna potrzeba jedzenia niejadalnego musi występować przez minimum miesiąc.

Czy zaburzenie Pica kiedykolwiek staje się niebezpieczne? Jasne, jeśli zajadamy się toksycznymi produktami. Jednak wówczas przyczyną jego powstania zdecydowanie są czynniki natury psychicznej. Z zaburzeniem Pica kojarzona jest m.in. trichofagia, czyli maniakalne zjadanie włosów, które kończy się powstawaniem bezoarów – kłębków, które zalegają w przewodzie pokarmowym. Ich usuwanie nierzadko wiąże się z interwencją chirurga.

Czy powinnyśmy się wstydzić swoich zachcianek? Zdecydowanie nie. To z nich najwięcej dowiemy się o kondycji naszego ciała i naszej głowy.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (28)