GwiazdyOrdonka i hrabia, czyli historia wielkiego mezaliansu

Ordonka i hrabia, czyli historia wielkiego mezaliansu

Pochodzili z zupełnie innych światów. Ona – choć gwiazda – była tylko córką kolejarza, on pochodził ze znakomitej ziemiańskiej rodziny. Ich małżeństwo uchodziło za mezalians towarzyski, a w dodatku Hanka Ordonówna miała problem z dochowaniem wierności mężowi. Mimo to Michał Tyszkiewicz towarzyszył jej do ostatnich chwil, wcielając w życie słowa największego przeboju piosenkarki – „Miłość ci wszystko wybaczy”.

Ordonka i hrabia, czyli historia wielkiego mezaliansu
Źródło zdjęć: © PAP

13.08.2015 | aktual.: 13.08.2015 13:23

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Pochodzili z zupełnie innych światów. Ona – choć gwiazda – była tylko córką kolejarza, on pochodził ze znakomitej ziemiańskiej rodziny. Ich małżeństwo uchodziło za mezalians towarzyski, a w dodatku Hanka Ordonówna miała problem z dochowaniem wierności mężowi. Mimo to Michał Tyszkiewicz towarzyszył jej do ostatnich chwil, wcielając w życie słowa największego przeboju piosenkarki – „Miłość ci wszystko wybaczy”.

Jesienią 1929 r. Hanka Ordonówna była jedną z najsłynniejszych warszawskich artystek i gwiazdą słynnego kabaretu Qui Pro Quo. Kilka miesięcy wcześniej wprowadziła do swojego repertuaru nową piosenkę – „Uliczkę w Barcelonie”, hiszpańskie tango z polskim tekstem, który bardzo jej się spodobał.

Po występie w rewii „Coś wisi w powietrzu” Ordonówna znalazła w garderobie kosz wypełniony pięknymi, czerwonymi różami. Na dołączonym bileciku widniały tylko inicjały „M.T.”. Autor prezentu ujawnił się dopiero po pewnym czasie. Okazał się nim autor tekstu „Uliczki w Barcelonie”, czyli 26-letni hrabia Michał Tyszkiewicz, urzędnik w ministerstwie spraw zagranicznych, w wolnych chwilach współpracujący z kabaretami. Mężczyzna zaprosił piosenkarkę na kolację w modnej stołecznej restauracji. Później sprawy potoczyły się błyskawicznie i już po kilku miesiącach znajomości arystokrata poprosił Ordonkę o rękę. Oświadczyny zostały przyjęte.

Dla dziewczyny pochodzącej z ubogiej rodziny poślubienie hrabiego było ogromnym awansem społecznym, dla krewnych Tyszkiewicza – mezaliansem.

Strzał w skroń

Maria Anna Pietruszyńska urodziła się rodzinie kolejarza, który z trudem wiązał koniec z końcem. Jednak ojciec nigdy nie sprzeciwiał się, by córka rozwijała swoje artystyczne pasje, dlatego już w dzieciństwie dziewczynka uczęszczała do szkoły baletowej działającej przy warszawskim Teatrze Wielkim. Mogła tam liczyć na ciepły posiłek, którego często brakowało w domu.

Miała 16 lat, gdy zadebiutowała w teatrzyku „Sfinks” – została wybrana z grona koleżanek do solowego wykonania tańca kowbojskiego i zaśpiewania piosenki „Szkoda słów”. Nie wzbudziła entuzjazmu krytyków, a jeden z nich napisał nawet: „kotów i dzieci nie należy pokazywać na scenie”.

Marysia nie zniechęciła się i wyjechała do Lublina, by występować w teatrze „Wesoły Ul”. Po powrocie do Warszawy pracowała w kabaretach Miraż i Stańczyk. Poznała przystojnego aktora Janusza Sarneckiego, w którym zakochała się na zabój. Ich romans nie trwał długo, ponieważ mężczyzna okazał się niewiernym kobieciarzem. Porzucona Pietruszyńska próbowała się zastrzelić, ale kula tylko drasnęła skroń, pozostawiając bliznę, którą artystka będzie później zasłaniać charakterystycznie przekrzywionymi kapeluszami.

„Jak on ją zapowiadał”

Po zawodzie miłosnym postanowiła poświęcić się karierze. Przybrała pseudonim Hanka Ordonówna, a niedługo później dostała angaż w słynnym klubie Qui Pro Quo. Szybko osiągnęła status gwiazdy, co było zasługą kolejnego ważnego mężczyzny w jej życiu. Pochodzącego z Węgier Fryderyka Járosy’ego uznawano za najwybitniejszego warszawskiego konferansjera, prawdziwe „zwierzę sceniczne” i bezkonkurencyjnego łowcę talentów. To on dostrzegł olbrzymi potencjał sceniczny Ordonki. Zamieszkali razem, a Járosy decydował o strojach artystki, reżyserował każdy jej gest i nakazał śpiewanie nastrojowych i sentymentalnych ballad, którymi zasłynęła piosenkarka.

Z powodu licznych zdrad kochanka, Ordonówna postanowiła w końcu się z nim rozstać, ale nie zerwała współpracy zawodowej. „Jak on ją zapowiadał – widziałem i słyszałem w Cyruliku Warszawskim. Nie byli już razem od kilku lat, ale gdy stali na scenie – oczu od nich nie można było oderwać. Czuło się ten magnes, ten czar wzajemnej bliskości. Jakiejś czułości nawet. Járosy, zapowiadając jej występ, robił specjalnie taką długą pauzę i wszyscy wiedzieli, że teraz to już będzie najważniejszy numer wieczoru” – wspominał Bronisław Horowicz, znany twórca operowy.
Gdy poznała hrabiego Tyszkiewicza, Ordonówna miała 27 lat i bardzo bogate doświadczenie w relacjach damsko-męskich.

Cichy ślub

Przyjmując oświadczyny arystokraty Ordonka postawiła tylko jeden warunek – nie zamierzała rezygnować z kariery artystycznej, tak jak jej koleżanka Maria Brydzińska, która zeszła ze sceny po poślubieniu hrabiego Maurycego Potockiego. Tyszkiewicz zgodził się bez wahania.

Ślub odbył się 26 marca 1931 r. w warszawskim kościele św. Krzyża. Panna młoda ubrana była białą suknię z przypiętym kwiatem pomarańczy, długie rękawiczki i kapelusz. Jednak z uroczystości zachowało się niewiele zdjęć, ponieważ utrzymywano ją w tajemnicy przed dziennikarzami. Na ceremonii nie pojawiła się także rodzina Tyszkiewicza, która nie chciała zaakceptować jego związku z artystką o niezbyt dobrej reputacji. W kościele pojawił się tylko Stefan Tyszkiewicz – kuzyn Michała.

Po skromnym przyjęciu wydanym dla garstki przyjaciół, małżonkowie wsiedli do pociągu i pojechali do Ornian, położonego niedaleko Wilna majątku rodziny Tyszkiewiczów. Na Litwie Ordonkę spotkała kolejna przykrość, ponieważ na miejscu nie zastali rodziców jej męża, a ich nagły wyjazd był jasnym sygnałem, że nie mają zbytniej ochoty poznać synowej.

Do konfrontacji doszło dopiero po powrocie młodej pary z podróży poślubnej. Z czasem rodzina Tyszkiewiczów zaakceptowała artystkę, zwłaszcza młode pokolenie, które polubiło „ciocię Hankę”.

Czarowna istota

Ordonka kochała męża, ale to nie przeszkadzało jej flirtować z innymi mężczyznami. Cała Warszawa huczała o romansie gwiazdy z wielkim aktorem i reżyserem teatralnym Juliuszem Osterwą, który stracił głowę dla znacznie młodszej od siebie artystki. „To najczarowniejsza istota na świecie” – mawiał znany twórca.

Piosenkarka wyjechała nawet z Osterwą na wypoczynek w sierpniu 1934 r. Jednak niedługo później postanowiła zakończyć znajomość, co aktor przypłacił załamaniem nerwowym i w desperacji przesłał Tyszkiewiczowi intymne listy od kochanki. Hrabia zbytnio się tym nie przejął. Przymykał też oko na inne miłostki, w które angażowała się Orodonka, m.in. z Igo Symem, znanym aktorem, który w czasie wojny stał się kolaborantem współpracującym z Niemcami.

Jesienią 1939 r. Tyszkiewicz poprosił go nawet o pomoc w wyciągnięciu z Pawiaka żony, która trafiła do więzienia oskarżona m.in. o szpiegostwo na rzecz Anglii. Sym odmówił. Hrabia znalazł inny sposób – przyjął litewskie obywatelstwo i zdobył litewski paszport dla Ordonki. Dzięki temu wiosną 1940 r. artystka odzyskała wolność i dołączyła do męża przebywającego w Wilnie. Niedługo cieszyli się wspólnym życiem.

Pomoc dla sierot

Ordonka brała aktywny udział w polskim życiu kulturalno-towarzyskim w Wilnie. Występowała m.in. w kilku teatrach. Jednak po zajęciu Litwy przez Związek Radziecki, Tyszkiewicz został aresztowany przez NKWD i osadzony w więzieniu na Łubiance. Hanka Ordonówna pojechała do Moskwy, by być bliżej męża. W końcu czerwca 1941 r. także ją zatrzymano i w bydlęcym wagonie wywieziono do łagru w Uzbekistanie.

Nieprzyzwyczajona do pracy fizycznej artystka musiała tłuc kamienie przy budowie drogi, w ekstremalnie ciężkich warunkach. Powróciła nękająca ją kilka lat wcześniej choroba płuc. Ordonówna odzyskała wolność w następstwie układu Sikorski-Majski. Początkowo trafiła do Tocka, gdzie organizowała polski teatr, ale później pochłonęła ją pomoc dla osieroconych dzieci wygnańców. W Aszchabadzie dotarła do kierownika polskiej placówki opieki społecznej, którym okazał się Michał Tyszkiewicz. Małżonkowie spotkali się po raz pierwszy od czasu aresztowania hrabiego w Wilnie.

Piosenkarka stworzyła azyle dla dzieci w Taszkiencie. Mimo problemów z własnym zdrowiem, z wielkim uporem zdobywała leki i pożywienie dla podopiecznych. W marcu 1942 r., z grupą około 200 maluchów, wyruszyła w drogę do Bombaju.

„Życie jest wielką próbą”

W Indiach chora na gruźlicę Ordonka, dzięki zaangażowaniu Tyszkiewicza, trafiła do sanatorium. To nie przeszkodziło jej w nawiązaniu romansu z Janem Strzemboszem, oficerem ze statku „Kościuszko”, który przypłynął wówczas do Bombaju. Jednocześnie nie zapominała o mężu, o czym świadczy jej dedykacja na fotografii podarowanej Tyszkiewiczowi.
„Misieńku! Życie jest wielką próbą wartości człowieczej. Jestem szczęśliwa, że po dwunastu latach naszego małżeństwa witamy się z tą samą miłością, pewni tej samej przyjaźni i pełni szacunku dla siebie. To wiele – to bardzo wiele w dzisiejszych czasach i to świadczy o człowieku na przyszłość” – napisała Ordonka. Ostatnie lata życia spędziła w Bejrucie, gdzie Tyszkiewicz pełnił stanowisko sekretarza Konsulatu Generalnego RP. Ciężko chora piosenkarka niemal nie opuszczała łóżka, ale nie traciła artystycznej formy – pisała wiersze i malowała obrazy. Zmarła 8 września 1950 r.

Michał Tyszkiewicz po wojnie mieszkał w Anglii i Niemczech, gdzie pracował m.in. w Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Zmarł dnia 22 marca 1974 r. w Monachium.

Rafał Natorski/(gabi)/WP Kobieta

Korzystałem z książki Tadeusza Wittlina „Pieśniarka Warszawy. Hanka Ordonówna i jej świat”

POLECAMY:

Komentarze (19)